Co do przebiegu tragicznego wypadku pod Wołominem wątpliwości nie miał nikt: ani prokuratura, ani obrona oskarżonego Kamila B., ani najbliżsi pokrzywdzonych i ich pełnomocniczka. Nie budziło wątpliwości, że to właśnie 25-letni strażak ochotnik bordowym oplem wjechał w rodzinę rowerzystów: pięcioletnią Lenkę, siedmioletnią Anię, 43-letnią Małgorzatę (mamę dziewczynek) i 43-letniego Roberta (tatę dziewczynek). Przeżył tylko ojciec.