Waszczykowski zaznaczył, że opublikowane rozmowy Radosława Sikorskiego krótko po katastrofie nie wyjaśniają, skąd szef MSZ miał informacje na temat tego, że zginęły wszystkie osoby, które leciały na pokładzie prezydenckiego Tupolewa. - Minister Sikorski bezpodstawnie miał gotową odpowiedź - przekonywał Waszczykowski.
W obronie ministra Sikorskiego stanął jednak prof. Tadeusz Iwiński (SLD). - On reagował normalnie, z troską, tak jak każdy by reagował - powiedział. Dodał jednak, że według niego należy opublikować wszystkie rozmowy, również te między ministrem a Jarosławem Kaczyńskim.
- W podtekście pytań, skąd wiedział, że wszyscy zginęli, może tkwić tylko to: a może coś wiedział, jak miało być i chciał sprawdzić czy tak się stało - przekonywał polityk a wyjaśnienia PiS nazwał "karkołomnymi".
"Pytamy o tę katastrofę"
Poseł Waszczykowski mocno zaznaczał jednak, że Prawo i Sprawiedliwość zmierza do całkowitego wyjaśnienia tragedii smoleńskiej.
- Wielu naukowców włożyło te dane do komputerów i informacje się nie potwierdziły. Dlatego pytamy się o tę katastrofę, o te 30 minut (od momentu katastrofy do przybycia na miejsce ambasadora Bahra - red.) - mówił.
Z Waszczykowskim nie zgodził się jednak Andrzej Halicki z PO. Według niego, wszelkie insynuacje w tej sprawie są "niegodziwe". Odniósł się tym samym do wypowiedzi Marty Kaczyńskiej w Brukseli. Kaczyńska zarzuciła wtedy polskim władzom, że po "publikacji kłamliwego raportu MAK" nie zapobiegły rozpowszechnianiu obecnych w nim "nieprawdziwych informacji na temat katastrofy".
Stawianych przez niektórych polityków i Martę Kaczyńską tez bronił jednak Waszczykowski. - Irytuje mnie, że każde stawiane pytanie jest traktowane jako teoria spiskowa, lub insynuacja - mówił poseł. Wyraził także zdziwienie, że polskie władzy nie chcą korzystać z pomocy zagranicznych ekspertów przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24