Mariusz Błaszczak powinien wziąć przykład z innych ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości, którzy wytwornie milczą. Oni rozumieją, co się wydarzyło 15 października - powiedział w programie "Kropka nad i" Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej, gość Moniki Olejnik. Odniósł się w ten sposób do zarzutów Błaszczaka w sprawie liczebności armii.
Tomasz Siemoniak, pytany w "Kropce nad i", czy zostanie ministrem w nowym rządzie, odpowiedział, że "tego nie wiadomo, ponieważ rozmowy wciąż trwają". Jak zapowiedziaił, przewodniczący Koalicji Obywatelskiej Donald Tusk pierwszy poinformuje o tym, kto będzie w nowym rządzie.
W czasie rozmowy padło też pytanie, czy lekarz może być ministrem obrony. Była to sugestia do kandydatury Władysława Kosiniaka-Kamysza. Siemoniak stwierdził, że Kosiniak-Kamysz jest liderem politycznym i taki lider polityczny może być szefem każdego resortu. - Cenię go bardzo wysoko, uważam go za bardzo przyzwoitego człowieka - przekonywał były minister obrony w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz.
Generałowie odeszli z powodu "rosnącej wrogości i braku zaufania"
Rozmowa dotyczyła także głośnego odejścia ze służby dwóch polskich generałów: Rajmunda Andrzejczaka i Tomasza Piotrowskiego. Były minister obrony stwierdził, że odeszli nie z powodu "atmosfery", lecz "rosnącej wrogości i braku zaufania".
Generała Andrzejczaka zastąpił generał broni Wiesław Kukuła, a generała Piotrowskiego - generał dywizji Maciej Klisz.
Jak stwierdził Siemoniak, kiedy zostanie mianowany nowy szef ministerstwa obrony, będzie rozpatrywał kwestie dowódców. - Nie jest rolą dziś polityków, w takiej sytuacji jaką mamy, podważanie roli szefa Sztabu Generalnego - oznajmił.
Siemoniak odpowiedział też na zarzuty obecnego ministra obrony Mariusza Błaszczaka, który - cytując stwierdzenie Siemoniaka, że "nie stać nas na 300-tysięczną armię" oznajmił, że "oznacza to zwolnienia w Siłach Zbrojnych RP, likwidację jednostek i zmniejszenie bezpieczeństwa Polski".
- Błaszczak jest żenującym kłamcą. Mówiłem wyraźnie - 150 tysięcy żołnierzy zawodowych i potem wymieniłem, ile powinno być obrony terytorialnej, dobrowolnej służby. Z tej mojej wypowiedzi jasno wynikało: armia 220 tysięcy. On usłyszał, że 150 tysięcy i rozpoczął atak. Nie ma dziś demografii na 300-tysięczną armię - stwierdził Siemoniak.
"Wyborcy podziękowali Błaszczakowi"
Siemoniak dodał, że "są rekordowe odejścia (z armii) i jest problem z liczebnością wojska, a minister Błaszczak nie potrafi się rozstać ze swoim stanowiskiem". - Co kilka dni przypuszcza jakieś absurdalne ataki albo na mnie, albo na opozycję. Przypadek kogoś, kto nie wyszedł ze stresu po urazie wyborczym. Wyborcy Błaszczakowi też bardzo mocno podziękowali za generałów, rosyjską rakietę, za tę całą propagandę - oznajmił gość "Kropki nad i".
- Dziwię się bardzo, że (Błaszczak) jeszcze być może walczy o pozycję wewnątrz PiS-u (… ). Niech bierze przykład z innych ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości, którzy wytwornie milczą. Oni rozumieją, co się wydarzyło 15 października - dodał Siemoniak.
Obecność amerykańskich żołnierzy
Prowadząca program zacytowała wypowiedź byłej premier Beaty Szydło, która wyraziła obawy, iż być może "opozycja doprowadzi do tego, że żołnierze amerykańscy wycofają swoje wojska z Polski".
- Amerykanie pojawili się w Polsce za naszych rządów (..) To nasz rząd przeprowadził to, że żołnierze amerykańscy są w Polsce. Potem ich obecność była rozbudowywana - przypomniał Siemoniak, który był ministrem obrony w latach 2011-2015.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24