Unia Europejska straciła cierpliwość wobec rządów PiS-u - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak, komentując nieoficjalne informacje o tym, że Komisja Europejska pozwie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jak dodał, wiceminister do spraw europejskich Konrad Szymański nikogo w Brukseli nie przekonał. - I to jest jakaś ostateczność - stwierdził.
Komisja Europejska pozwie Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - podał w czwartek Reuters, powołując się na swoje źródła. Oficjalna decyzja była oczekiwana nawet w piątek, ale to się nie stało.
Według Reutersa powodem skierowania sprawy Polski do unijnego trybunału ma być nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym, której efektem jest to, że około 40 procent sędziów polskiego Sądu Najwyższego zostanie zmuszonych do odejścia.
Szymański "nikogo nie przekonał"
Do tej informacji odniósł się w "Faktach po Faktach" Tomasz Siemoniak, wiceszef PO, były minister obrony narodowej. - Oznacza to tyle, że Unia Europejska, czyli Komisja Europejska, która ją reprezentuje, straciła cierpliwość wobec rządów PiS-u - ocenił.
- Kilka miesięcy trwały rozmowy, w ostatnich dniach był wiceminister (Konrad - red.) Szymański, prezentował różne rzeczy. Nikogo nie przekonał i jest to jakaś ostateczność - stwierdził.
We wtorek 26 czerwca Polska jako pierwsze państwo członkowskie w historii odpowiadała na spotkaniu ministrów do spraw europejskich na wątpliwości Komisji Europejskiej w ramach artykułu 7 unijnego traktatu.
Jednak - jak podkreślił Siemoniak - nikogo nie powinno cieszyć, że mamy dziś w Europie jako kraj taką pozycję. - To się będzie przekładało na bardzo wiele rzeczy, na wiele interesów Polski - stwierdził.
- Natomiast ja tu widzę pewną nieuchronność. Nikt nie ma złudzeń co do tego, że władze PiS w Polsce idą drogą łamania konstytucji, łamania niezawisłości sądów i - co jest najbardziej widowiskowe - łamania Sądu Najwyższego - wymieniał.
"To jest w tych ciężkich czasach znak nadziei"
Siemoniak podkreślił także znaczenie uchwał Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego.
Według jednej z nich, przyjętej w czwartek, sędzia Małgorzata Gersdorf pozostaje, zgodnie z Konstytucją RP, pierwszym prezesem Sądu Najwyższego do 30 kwietnia 2020 roku.
W drugiej uchwale zaznaczono, że "niezgodna z art. 180 ust. 1 konstytucji regulacja zawarta w art. 111 par. 1 ustawy o Sądzie Najwyższym z dniem 4 lipca 2018 usuwa ze składu SN znaczną liczbę sędziów". "Stanowi to oczywiste naruszenie przez władzę ustawodawczą jednej z podstawowych gwarancji niezależności sądownictwa i już w najbliższym czasie istotnie zakłóci normalne funkcjonowanie sądów" - czytamy.
Zgodnie z deklaracją wszyscy sędziowie mają normalnie przyjść do pracy 4 lipca. Wiceszef PO ocenił, że "to jest w tych ciężkich czasach znak nadziei".
- Ja bym się skupił na tym, co robią sędziowie, jak się zachowują, jak wysoko niosą sztandar niezawisłości. Natomiast co przyjdzie PiS-owi do głowy, czy zamkną drzwi, okna, czy jeszcze jakieś inne sztuczki, i tak to przegrali. W sensie moralnym to przegrali. Wszyscy widzą, że łamią niezawisłość sądów. Nawet jeśli zatrzasną drzwi, powołają dublerów, czy wymyślą jeszcze piętnaście rzeczy, po prostu przegrali to - skomentował były minister obrony.
"Myślę, że czeka nas znowu gorący lipiec"
Według Siemoniaka "czeka nas znowu gorący lipiec". - Tak jak rok temu, bo coraz więcej ludzi widzi, co się dzieje i historia się niestety powtarza. To, co rok temu było pierwszym krokiem, dziś dopełnia się w łamaniu Sądu Najwyższego, a złamanie Sądu Najwyższego to wpływanie już na wyniki wyborów. Stawka jest ogromna w tym momencie - stwierdził wiceprzewodniczący PO.
Latem ubiegłego roku w wielu miastach odbywały się protesty w obronie niezależności sądownictwa, związane z nowelizacjami ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz Prawa o ustroju sądów powszechnych, a także ustawy o Sądzie Najwyższym.
Uchwalanie ustawy o IPN "na tempo"
Siemoniak odniósł się także do nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. - PiS wycofał się na pozycję sprzed tej nowelizacji, więc trąbienie przez nich o sukcesie jest jakimś kompletnym nieporozumieniem - stwierdził.
W środę Sejm uchwalił, Senat przyjął bez poprawek, a prezydent podpisał nowelę ustawy o IPN. Nowelizacja uchyla artykuły: 55a, który grozi karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności między innymi za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej, i art. 55b, który głosi, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
Artykuły te zawierała wcześniejsza, styczniowa nowelizacja ustawy o IPN. Wywołała ona liczne kontrowersje. Sprzeciw wobec niej wyraziły między innymi władze Izraela. Instytucje izraelskie wyrażały obawę o wolność badań historycznych. O przeanalizowanie ustawy pod kątem wolności słowa apelowała też administracja amerykańska.
Siemoniak stwierdził, że ustawa musiała być uchwalona "na tempo", bo premier Izraela Benjamin Netanjahu miał czas o konkretnej godzinie, "żeby złożyć oświadczenie z premierem Morawieckim".
- Mało tego, premier Netanjahu nie wierzył na słowo Morawieckiemu i czekał z oświadczeniem, aż prezydent Duda podpisze (nowelizację ustawy o IPN - red.). To przecież pokazuje, jakim zaufaniem cieszy się rząd PiS-u za granicą i jak jesteśmy traktowani - powiedział.
Jednak, jak ocenił, nowelizacja ustawy jest dobra. - My ją poparliśmy - podkreślił.
"Pod naciskiem z zewnątrz"
Zdaniem wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej nowelizacja ustawy o IPN została uchwalona pod naciskiem z zewnątrz: amerykańskim i izraelskim.
- Nie pod wpływem opinii publicznej czy opozycji. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd, że ktoś z zagranicy musi dopiero PiS-owi zwracać uwagę na to, jaki absurd popełnili - podsumował Siemoniak.
ZOBACZ CAŁY ODCINEK "FAKTÓW PO FAKTACH" TVN24.
Autor: kb//adso//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24