- Są dwie opinie z kokpitu Tu-154M oparte na nagraniu wyższej jakości - poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet w "Faktach po Faktach" w TVN24. Dodał, że są między nimi różnice, które wymagają skonfrontowania i wyjaśnienia.
Seremet wyjaśnił, że jeden z dokumentów opracował Andrzej Artymowicz, drugi zaś prof. Grażyna Demenko z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Jak mówił, obie opinie fonoskopijne zostały opracowane na użytek zespołu biegłych, których prokuratura powołała w sierpniu 2011 roku.
- Te dwie opinie nieco się różnią. Przede wszystkim stopniem kategoryczności przypisania określonych wypowiedzi określonym osobom - tłumaczył.
Wyjaśnił, że Artymowicz pewne wypowiedzi przypisuje danym osobom kategorycznie, tymczasem prof. Demenko określa je jako prawdopodobne, przypuszczalne.
Seremet zaznaczył, że chodzi głównie o wypowiedzi przypisywane gen. Andrzejowi Błasikowi, ówczesnemu dowódcy sił powietrznych, który był na pokładzie tupolewa w chwili katastrofy.
- Głównie chodzi o wypowiedzi dotyczące wielkości, czyli "300 metrów", "100 metrów", "230 metrów". To są te wypowiedzi, co do których powstaje między tymi opiniami rozbieżność - powiedział. Dodał jednocześnie, że "stan emocji wokół roli czy pozycji generała Błasika jest nadmierny".
Nagrania z oryginalnych rejestratorów
Prokurator generalny powiedział, że nowe opinie fonoskopijne przygotowano na podstawie materiału, który został zgrany w lutym 2014 r. z oryginalnych rejestratorów lotu. Wyjaśnił, że inicjatywa, by to zrobić pochodziła od przewodniczącego zespołu biegłych. - Prokuratorzy natychmiast ten trop podjęli - zaznaczył.
Pytany, co zatem zrobi prokurator z rozbieżnymi opiniami, odpowiedział:
- Ma szereg różnych możliwości jakie daje mu kodeks postępowania karnego. Może jedną z nich przyjąć, a drugą odrzucić. Może dokonując konfrontacji także dojść do wniosku, że jedna z nich jest w pełni przekonująca, a druga nie, ale może także bez żadnego sprawdzania przyjąć, że jedna z nich, z powodu powołania się na określone metody, jest opinią przekonującą i tylko na niej poprzestać.
Seremet dodał, że skoro ostatnie stenogramy powstały dzięki zastosowaniu nowocześniejszych metod, to "wydaje się", iż poprzednie przestaną obowiązywać.
Zaznaczył, że istnieje możliwość wysłania nowego nagrania do ponownej analizy w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie i Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji, jednak decyzja w tej sprawie należy do prokuratury.
Prokuratorzy "są wściekli"
Seremet podkreślał, że prokuratorzy najpierw chcieli zestawić ze sobą obie opinie i je zweryfikować, a dopiero potem podzieliliby się tymi informacjami z opinią publiczną.
Dodał, że prokuratorzy "są wściekli" na to, że jeden ze stenogramów wyciekł. Jak zaznaczył, śledztwo w sprawie wycieku będzie prowadzić prokuratura powszechna, a nie wojskowa.
Seremet tłumaczył, że dostęp do takich materiałów ma wiele osób, w tym biegli. - Ja tu nie wskazuję na jednego biegłego albo na kogokolwiek z tego zespołu, ale uświadamiam, że nie jest tak, że tylko i wyłącznie jedna osoba miała do tego dostęp - że był to wyłącznie prokurator, dlatego też możliwości ujawnienia, możliwości przecieku były znacznie większe - podkreślił.
Zdaniem prokuratora generalnego, "nie ma racjonalnych powodów"", by to któryś z prokuratorów przyczynił się do wycieku tego dokumentu. - Dotąd dawali mi dowody bezwzględnej lojalności i bezwzględnej uczciwości - podkreślił.
- Prokuratura jest najdalsza od jakiejkolwiek gry politycznej, jak najdalsza od tego, żeby w jakikolwiek kalendarz polityczny tu się wpisywać, a już najmniej, żeby dokonywać w istocie przestępstw - zapewnił Andrzej Seremet.
Autor: db/tr/kwoj / Źródło: tvn24