Opinia publiczna wjechała nam na ambicje - przyznaje wprost jeden z posłów opozycji, nawiązując do zarzutów o braku współpracy po tej stronie sceny politycznej. Stąd też robocze zespoły, które pracują nad wspólnymi punktami programowymi dla Koalicji Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy.
Zdrowie, praworządność, media publiczne, polityka zagraniczna, ochrona środowiska - to niektóre z kwestii programowych, którymi zajmują się zespoły robocze po stronie opozycji. Spotkania odbywają się już od kilku tygodni, z dala od telewizyjnych kamer i sejmowych korytarzy. - Chcemy znaleźć obszary, które nas łączą. Wiemy, że takie są - mówi szef klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk i dodaje: - Trzeba zrobić wszystko, żeby je zidentyfikować i mieć świadomość, gdzie się zgadzamy, a gdzie są rozbieżności.
Jak mówią uczestnicy prac zespołów, to nie są jeszcze rozmowy o wspólnych listach. Chodzi raczej o nawiązanie porozumienia, które mogłoby w przyszłości zamienić się w dalsze polityczne decyzje. - To nie są rozmowy o komitecie wyborczym, sposobie wyborów, tworzeniu jednej partii czy umowach koalicyjnych. To rozmowy o tym, czy jesteśmy w stanie porozumieć się, co do naprawy państwa - mówi poseł Lewicy Dariusz Wieczorek, który bierze udział w spotkaniach roboczych.
W ocenie przedstawicieli KO, PSL i Lewicy zmiany wymaga chociażby służba zdrowia. Na przykład przy okazji rozmów o in vitro udaje się wypracować wspólne stanowisko, co do finansowania i rozszerzenia programu, ale z drugiej strony wątpliwości i pewne różnice pojawiają się w temacie dyskusji o kształcie NFZ.
"Mamy dość krytyki, że jako opozycja nie możemy się ze sobą dogadać"
- Chcielibyśmy do lata stworzyć kilka takich wspólnych punktów programowych, a co za tym idzie również projektów ustaw - zdradza poseł Dariusz Klimczak, który w spotkaniach zespołów roboczych bierze udział z ramienia PSL. Jak z kolei dodaje poseł Wieczorek z Lewicy, już przełom marca i kwietnia mógłby być czasem, gdy będzie jasne czy pewne zmiany wymagają głębokich reform i ustaw, czy da się to rozwiązać na innym poziomie. Chronologia ma być następująca - najpierw wypracować rozwiązania w grupach roboczych, a dopiero później - już na poziomie liderów partyjnych przyjąć te założenia oficjalnie.
- Mamy dość krytyki, że jako opozycja nie możemy się ze sobą dogadać - mówi mi jeden z polityków, biorących udział w spotkaniach zespołów. Przedstawiciele rozmawiających ze sobą ugrupowań, chcą zerwać z przekonaniem, że po stronie opozycji dominują różnice i wzajemne złośliwości, a brakuje poszukiwań wspólnego języka.
- Wszyscy wiedzą, że każda partia ma swoją tożsamość, co nas dzieli, to nas dzieli - przyznaje poseł Dariusz Wieczorek z Lewicy, ale jednocześnie dodaje, że tego, co może łączyć jest zdecydowanie więcej. Adam Szłapka, szef Nowoczesnej, uważa, że są takie podobieństwa, które można zaakceptować, będąc przedstawicielem zarówno skrzydeł lewicowych, jak i konserwatywnych: - Absolutnie najważniejsza jest kwestia prawa, niezależności prokuratury, wykorzystywania służb i policji przez obecny rząd - wylicza i dodaje, że skuteczne wykorzystanie obecnej ordynacji wyborczej musi oznaczać porozumienie programowe i jakąś formułę wspólnego politycznego projektu.
- Atmosfera spotkań jest bardzo dobra, ale zdarza się, że wszystko idzie zgodnie z planem, wydaje się, że mamy wspólny język w danej sprawie i nagle do spotkania dołącza ktoś, kto potrafi wywrócić cały stolik - mówi jeden z polityków, jednocześnie dodając, że mimo wszystko proporcje działają na korzyść opozycji i wydaje się, że nawet 70 procent zawartości programów poszczególnych ugrupowań, może być finalnie ze sobą zbieżne. Politycy mają świadomość pewnych różnic, których nie da się w żaden sposób pokonać. - Chcemy też zlokalizować te sprawy, które są nie do przejścia - przyznaje poseł PSL Dariusz Klimczak.
"Współpraca po stronie opozycji ma ogromny sens"
Politycy opozycji nauczeni doświadczenia ostatnich wyborów, a także zdający sobie sprawę z tego, że sytuacji w Zjednoczone Prawicy daleko do stabilności, chcą być gotowi do wyborów w każdym momencie. - Musimy być gotowi na to, żebyśmy mogli wprowadzić najważniejsze zmiany, gdy przyjdzie taka szansa, by przejąć rządy - uważa szef Nowoczesnej Adam Szłapka. Stąd też szukanie wspólnych programowych punktów może być gruntem pod rozmowy o tym, na ile możliwa byłaby koncepcja stworzenia wspólnego wyborczego bloku.
- Współpraca po stronie opozycji ma ogromny sens. Widzimy to w różnych momentach, gdy razem mamy większą siłę - zauważa Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej. - Tak naprawdę w skrajnym wypadku wybory mogłoby się równie dobrze odbyć za 45 dni. Wiemy, że wybory się nie odbędą prędzej niż za 45 dni i nie później niż za dwa i pół roku i to jest nasza perspektywa. Dlatego w ramach Platformy powołaliśmy taki wstępny sztab wyborczy - zdradza poseł. - Przygotowujemy się do kampanii wyborczej, bo nie wiemy, kiedy nastąpi. Jesteśmy chętnie nastawieni do szerokiej współpracy - dodaje, nawiązując między innymi do ostatnich wystąpień liderów Platformy Obywatelskiej i propozycji stworzenia Koalicji 276.
- To porozumienie partii opozycyjnych, które uzgodnią między sobą fundamentalne sprawy do rozwiązania w przyszłym parlamencie. Jeśli będziemy mieć wspólnie 276 miejsc w parlamencie, wprowadzimy wcześniej uzgodnione zmiany - mówił szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka, argumentując, że taka liczba mandatów oznacza możliwość odrzucania prezydenckiego weta, a więc swobodę i pewność wprowadzenia zmian. Niektórych polityków opozycji zaskoczyło jednak wydarzenie zorganizowane przez Platformę Obywatelską - cześć parlamentarzystów Lewicy dawała wyraz swojemu niezadowoleniu publicznie, pytając chociażby o kwestie użycie loga ich ugrupowania.
Ale wydarzenie i publiczna debata wokół prezentacji PO, nie przerwały prac w programowych zespołach roboczych - te spotykają się nadal. Jak zapewniają ich członkowie, perspektywa stworzenia wspólnych punktów programowych - mimo ostatniej publicznej wymiany zdań, która mogłaby wskazywać na duże różnice i podziały, nie jest wcale odległa.
Sama Platforma przekonuje z kolei, że wspólny wyborczy start to jedyna droga do politycznego sukcesu. Z przeprowadzonych na zlecenie partii badań ma wynikać, że w wariancie jednego wspólnego bloku opozycja może liczyć na zwycięstwo i 271 mandatów w Sejmie, a sondażowe wyniki takiego wspólnego bloku plasują się na poziomie ponad 54,76 procent lub 57,3 procent (wyniki w zależności od badania). To jednak wariant, który zakładałby dołączenie do projektu również ugrupowania Szymona Hołowni. A ze strony byłego kandydata w wyborach prezydenckich na razie nie padły żadne jednoznaczne deklaracje w tej sprawie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24