Sąd w Hajnówce uznał pracownicę Nadleśnictwa w Browsku winną próby naruszenia nietykalności cielesnej aktywisty, który protestował przeciwko wycince drzew w Puszczy Białowieskiej. Kobieta rzuciła w jego stronę kaskiem. Sąd warunkowo odstąpił od wymierzenia kary.
- Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim (Wydział Zamiejscowy w Hajnówce - red. ) ocenił stopień społecznej szkodliwości winy oskarżonej jako nieznaczny i w rezultacie warunkowo umorzył postępowanie, określając okres próby na jeden rok. Obciążył ją także kosztami tego postępowania. Rozstrzygnięcie jest nieprawomocne - powiedział w rozmowie z TVN24 Dariusz Gąsowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Proces toczył się z oskarżenia prywatnego przeciwko kobiecie pracującej w Nadleśnictwie Browsk. Zarzut - jak informuje sąd - dotyczył usiłowania naruszenia nietykalności cielesnej "poprzez rzucenie kaskiem".
"Straciliśmy wiarę w organy państwa"
Sprawa dotyczyła wydarzeń z lipca 2017 roku, kiedy w Puszczy Białowieskiej aktywiści protestowali przeciw wycince drzew. Protestujący przypięli się do wykorzystywanych do wycinki maszyn. Pracownicy Lasów Państwowych próbowali ten protest spacyfikować. Wśród nich była kobieta - jak w aktach sądowych można wyczytać - młodsza referent ds. zamówień publicznych.
- Niektóre osoby, w tym ja, straciliśmy wiarę w organy państwa. Do tej pory wydawało się nam, że jednak urzędnicy powinni zachować jakąś godność, powagę i robić to, co nakazują im przepisy, a nie pacyfikować tych, którzy bronią puszczy - mówi w rozmowie z TVN24 Adam Bohdan, aktywista organizacji Obóz dla Puszczy.
- W związku z tym, że ta pani chyba robiła to pierwszy i jedyny raz, więc sąd potraktował ją relatywnie ulgowo i łagodnie - dodał.
Autor: tmw/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24