O "kampanię dyfamacyjną zarówno przeciw psu Pana Marszałka, jak i psom w ogóle" oskarżył portal tvn24.pl rzecznik Ludwika Dorna, Witold Lisicki. Bijemy się w piersi, ale co do przeprosin uważamy, że powinna się wypowiedzieć sama zainteresowana.
Szanowny Panie Rzeczniku!
Wyprzedzając Pańskie życzenie już kilka dni temu zmieniliśmy treść informacji o Sabie. Nie usunęliśmy jednak tytułu „Problemy Saby”, lecz zmieniliśmy film, który się pod nim błędnie wyświetlał na skutek pomyłki naszego bezmyślnego komputera.
A uczyniliśmy tak dlatego, że tytuł, niestety, dokładnie odzwierciedla sytuację, w której znalazło się nieszczęsne zwierzę: wleczone na smyczy po śliskiej posadzce sejmowej najwyraźniej wbrew swojej woli. Trudno nie nazwać tego „problemem” i to nie nam, tuszę, powinno się grozić Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami!
Wróćmy jednak do pomyłki komputera, która sprawiła, że pod tytułem „Problemy Saby” wyświetlał się inny filmik, a na nim pewna osoba (nomina sunt odiosa) tłumacząca dlaczego należy powołać komisję śledczą do zbadania akcji CBA. Otóż owa osoba okazała się mniej drażliwa od Saby i z uśmiechem przyjęła to niefortunne qui pro quo.
Czy to jednak na pewno Saba jest suczką tak skłonną do obrazy, że oburza ją samo wspomnienie o CBA w związku (choćby wątpliwym i przypadkowym) z jej osobą? Tak twierdzi Pan, Panie Rzeczniku, i podobnie - jak Pan wspomniał - uważa Pan Marszałek, który oczekuje, że przeprosimy Sabę. Czy jednak tak uważa sama Saba? Wolelibyśmy uzgodnić to z nią samą, bez pośredników.
Bo mogło by się okazać, że Saba rozumie prostą prawdę: gdyby CBA działało w starożytnym Rzymie, to na baczności musiałaby się mieć i żona Cezara, i Incinatus – koń Kaliguli. Być może ma Pan rację, że Saba nie „bierze”, ale przecież korupcji dopuszcza się także ten, kto daje. A kto zaręczy, co zrobi Saba na komendę „daj łapę”, popartą perspektywą korzyści osobistej w postaci ulubionego przysmaku?
Z szacunkiem
Kuba Sufin
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum