Rząd musi oszczędzać i szuka pieniędzy wszędzie. Nawet na własnym podwórku. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", przed dwoma tygodniami na naradzie współpracowników Donalda Tuska padł pomysł, żeby zredukować zatrudnienie w administracji państwowej. Może ona dotknąć nawet 10 proc. urzędników, a więc ok. 12 tys. osób.
Według "Gazety Wyborczej", projekt redukcji przygotować ma zespół pod przewodnictwem człowieka do zadań specjalnych premiera - Michała Boniego. - Zaczęliśmy prace studialne i analityczne związane z racjonalizacją zatrudnienia. Projekt będzie gotowy za miesiąc - powiedział szef Komitetu Stałego "Gazecie Wyborczej".
Za PSL a nawet PiS
Projekt odchudzenia administracji popierać ma koalicyjne Polskie Stronnictwo Ludowe. Ludowcy opowiadają się za cięciem dodatkowych wydatków na pracę urzędników, m.in. samochodów służbowych. - Nie mogą wozić tysięcy urzędników do pracy i z pracy - uważa Stanisław Żelichowski.
Pomysł popiera nawet opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość. - Kryzys może być dobrym czasem na racjonalizację zatrudnienia - powiedział dziennikarzom Mariusz Błaszczak, który sam był szefem kancelarii premiera Jarosława Kaczyńskiego. - Sami przygotowaliśmy się do redukcji, ale nie zdążyliśmy - zdradził Błaszczak.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka