Oczywiście to nie jest codzienna sytuacja i z punktu widzenia protokolarnego można się krzywić, można powiedzieć, że to jest sytuacja nierówna - powiedział w "Faktach po Faktach" Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w USA, komentując planowaną na marzec wizytę Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w Białym Domu. Zaznaczył przy tym, że sprawy, o których mają rozmawiać, "są tak ważne i pilne, że warto odrzucić kanony". Ocenił też, iż "moglibyśmy oczekiwać, że Joe Biden obieca wzmocnienie obecności amerykańskiej w Polsce". - Myślę, że mogą paść jakieś zapowiedzi. Nie zobowiązania, ale jakieś zapowiedzi - uściślił.
Dyplomata i historyk Ryszard Schnepf - były ambasador RP Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii, Kostaryce i Urugwaju - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o planowanym na 12 marca spotkaniu w Białym Domu, na które Joe Biden zaprosił prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Donalda Tuska.
Jak przyznał dyplomata, "oczywiście to nie jest codzienna sytuacja i z punktu widzenia protokolarnego można się krzywić, można powiedzieć, że to jest sytuacja nierówna, ponieważ z jednej strony jest prezydent Stanów Zjednoczonych, a po stronie polskiej prezydent i premier".
- Ale sprawy, o których mają rozmawiać, są tak ważne i tak pilne - mam na myśli Ukrainę przede wszystkim i kwestie NATO, to znaczy gwarancji, zapewnień o obecności Stanów Zjednoczonych w Sojuszu Północnoatlantyckim - że warto odrzucić te kanony dyplomatyczne, protokolarne - ocenił Schnepf.
Schnepf: mogą paść jakieś zapowiedzi
Wieloletni ambasador mówił też o tym, co jego zdaniem może się wydarzyć podczas tego spotkania liderów. - Myślę, że padnie wiele ciepłych słów pod adresem przede wszystkim Polaków za te gesty, za otwartość, z jaką przyjęli uchodźców wojennych z Ukrainy - powiedział gość TVN24.
Jego zdaniem "amerykańska dyplomacja wykazała się kunsztem". - Bo te słowa padną nie w jednym kierunku, ale i wobec prezydenta, i wobec premiera. Więc to jest niezwykle komfortowe, można powiedzieć, z punktu widzenia Białego Domu - dodał.
- Ja bym powiedział, że (...) w obliczu tych niejasności, jakie sprowadza Donald Trump swoimi słowami, moglibyśmy oczekiwać, że prezydent Biden obieca wzmocnienie obecności amerykańskiej w Polsce. I to będzie odpowiedź na to, co mówi Donald Trump - kontynuował Schnepf. - Myślę, że mogą paść jakieś zapowiedzi. Nie zobowiązania, ale jakieś zapowiedzi - uściślił.
Donald Trump, były prezydent Stanów Zjednoczonych i prawdopodobny kandydat Partii Republikańskiej w wyścigu o kolejną prezydenturę, na sobotnim wiecu wyborczym w Karolinie Południowej stwierdził, że nie ruszyłby z pomocą sojusznikowi, który nie wydaje wystarczająco dużo na obronność i zachęcałby Rosję, by zrobiła z nim, co się jej podoba.
CZYTAJ TEŻ: Trump broni swoich słów o NATO. "Stany Zjednoczone płaciły niemal za wszystko. To było straszne"
"Zachowując pewien protokół, prezydent Biden powita prezydenta, później premiera"
Schnepf mówił również o tym, jak wyobraża sobie przebieg takich rozmów. Według niego, mogłoby być tak, że "prezydent Biden siedziałby w środku jako gospodarz, po prawej ręce mając prezydenta Dudę, a po lewej ręce premiera Tuska". - Ja myślę, że nie będzie się tak źle komponować - mówił.
Na uwagę, że zapewne pojawią się analizy, dotyczące tego, do kogo najpierw zwrócił się amerykański przywódca, jak długo rozmawiał z prezydentem, a jak długo z premierem, dyplomata odpowiedział, że "to trochę można przewidzieć". - Z całą pewnością, zachowując pewien protokół, prezydent Biden powita prezydenta, później premiera - w tej kolejności. Tak się domyślam. Natomiast kto więcej powie? Pewnie pan redaktor obserwował Radę Gabinetową, tam jest odpowiedź - powiedział Schnepf. Dodał, że "bycie sparaliżowanym w takiej sytuacji może zamrozić każdego". - Widziałem nie takie sytuacje. Myślę, że z racji swojego doświadczenia, przygotowania, takiej międzynarodowej ogłady, premier Tusk ma znaczącą przewagę - mówił.
Podkreślenie roli Polski w NATO? "Tak warto to odbierać"
Były ambasador był również pytany, czy to zaproszenie można odczytywać jako podkreślenie polskiej roli w NATO, ponieważ wizyta wypada w 25-lecie naszego wejścia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. - Tak warto to odbierać. Może być wiele interpretacji, będziemy dopiero się temu przyglądać. Myślę, że w trakcie i po tej wizycie trzeba będzie analizować to, co się wydarzyło, o czym była rozmowa, jaki był przebieg. Natomiast dla komfortu własnego najlepiej interpretować jest właśnie w ten sposób - odpowiedział.
Wskazywał, że Polska była jednym z trzech krajów, które wstąpiły do NATO w 1999 roku - obok Węgier i Czech - i ocenił, że zaproszenie polskich przedstawicieli "to wyróżnienie". - Z tych trzech (krajów), które wymieniłem, to w naszym kraju są amerykańskie siły zbrojne. Jesteśmy też bardziej kluczowi, ważni, jeśli chodzi o zaplecze tego, co dzieje się w Ukrainie - przekonywał.
Źródło: TVN24