Robert Biedroń z Lewicy w "Faktach po Faktach" pytany był o inwigilowanie opozycji Pegasusem. - Danie Pegasusa w ręce Jarosława Kaczyńskiego i Mariusza Kamińskiego musiało się tak skończyć. Skończyło się tak, jak kończą się inne tego typu sytuacje w przypadku Prawa i Sprawiedliwości, czyli kompletną katastrofą - skomentował. Pytany o współpracę swojej formacji z rządem, zapytał: - Pan sobie wyobraża, że mógłbym być koalicjantem Kaczyńskiego?
Szef Prawa i Sprawiedliwości, wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński potwierdził, że polski rząd kupił program do inwigilacji Pegasus. O wydarzenia wokół używania tego oprogramowania w Polsce pytany był gość "Faktów po Faktach" europoseł i współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń.
- Danie Pegasusa w ręce (Jarosława) Kaczyńskiego i (Mariusza) Kamińskiego musiało się tak skończyć. Skończyło się tak, jak kończą się inne tego typu sytuacje w przypadku Prawa i Sprawiedliwości, czyli kompletną katastrofą i niedemokratycznymi działaniami - skomentował.
Biedroń o Pegasusie: sytuacja jest na pewno skandalem na skalę nie tylko ogólnopolską
Biedroń przypomniał, że "podsłuchiwanie opozycji w demokratycznym państwie jest nielegalne". - To, co zrobił Kaczyński i podlegli mu ministrowie, bo przecież Kaczyński na pewno maczał w tym palce, jest nielegalne. Powinni za to ponieść odpowiedzialność - postulował. - Boję się, że tej odpowiedzialności nie poniosą w najbliższym czasie - przyznał.
- Ale taka sytuacja jest na pewno skandalem na skalę nie tylko ogólnopolską, ale europejską i światową. Mówią o tym media na całym świecie, że do takiego skandalu we współczesnym świecie, po aferze Watergate, raczej w demokratycznych państwach nie dochodziło. Doszło niestety w Polsce w 2021 i 2022 roku - mówił dalej.
Biedroń o inwigilowanych Pegasusem: prawdopodobnie na trójce się nie skończyło
Przypomniał, że jego ugrupowanie domaga się powołania niezależnej komisji śledczej w sprawie inwigilacji Pegasusem. Przekonywał, że ma "doprowadzić do tego, żeby politycy już nigdy więcej nie mieli okazji do tego typu zakusów". - Trzeba im zabrać zabawki, ucywilizować tę kwestię - przekonywał.
- Powiedzmy sobie szczerze: tu nie chodzi tylko o trójkę tych osób - powiedział Biedroń. Nawiązał tu do inwigilowanych Pegasusem w Polsce mecenasa Romana Giertycha, prokurator Ewę Wrzosek oraz senatora Krzysztofa Brejzę. - Dobrze wiemy, że prawdopodobnie na tej trójce się nie skończyło - dodał.
Biedroń przyznał, że nie ma pewności, ale ma podejrzenia co do inwigilacji swojego telefonu, ponieważ był kandydatem na prezydenta w 2020 roku oraz szefem sztabu wyborczego swojej partii w 2019 roku. - Zamierzam to sprawdzić - zapowiedział.
- Dzisiaj nikt w tym PiS-owskim państwie nie może czuć się spokojnie. Tu nie chodzi o Biedronia czy redaktora z TVN-u. Dzisiaj każdy z nas może być podsłuchiwany - ocenił. Zapowiedział, że Lewica w przyszłym tygodniu złoży w Sejmie projekt ustawy w sprawie "nowelizacji odpowiednich ustaw tak, aby wszystkie osoby, które były inwigilowane przez służby specjalne, a nie postawiono im zarzutów, były o tym z automatu informowane".
"Pan sobie wyobraża, że mógłbym być koalicjantem Kaczyńskiego?"
W odpowiedzi na krytykę poczynań Prawa i Sprawiedliwości przez Biedronia, prowadzący program Piotr Marciniak przypomniał, że kilka miesięcy temu Lewica poparła rząd PiS w głosowaniu nad ratyfikacją unijnego funduszu odbudowy. Plan do dziś nie został przez Komisję Europejską zaakceptowany, głównie ze względu na zastrzeżenia wobec przestrzegania w Polsce zasad praworządności.
- Pan sobie wyobraża, że mógłbym być koalicjantem Kaczyńskiego? Mnie do Kaczyńskiego jest jak z Ziemi na Marsa, to lata świetlne - odparł Biedroń.
- Jesteśmy jedynym krajem na świecie, gdzie można odnieść wrażenie, że mafia polityczna przejęła rządy w naszym kraju. Tak to wygląda. Mamy bossa, który jednoosobowo rządzi tym wszystkim - stwierdził polityk lewicy.
Na uwagę, że jednak wtedy Lewica głosowała ramię w ramię z PiS-em argumentował: - Dlatego że trzeba było załatwić ważne rzeczy.
Biedroń: PiS musi zrobić ustępstwa, żeby dostać pieniądze
Jak z pespektywy czasu ocenia umowę z PiS-em w tej sprawie? - Dzisiaj mamy narzędzie do tego, żeby stopować wszystkie złe rzeczy, które robi Prawo i Sprawiedliwość. Bo te pieniądze by nie przyszły do Polski, gdyby nie ten Krajowy Plan Odbudowy - zapewniał Biedroń.
Na zwrócenie uwagi, że mimo to pieniądze nie dotarły do naszego kraju, Biedroń tłumaczył, że "nie przychodzą dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość jest zaszachowane". - Oni muszą zrobić ustępstwa, żeby dostać te pieniądze. Gdybyśmy wtedy tego nie zrobili, (zgłosowali "za" ratyfikacją KPO - red.) to nie byłoby tego szachu - mówił.
Dopytywany, w jaki sposób Lewica chce wyegzekwować fundusze dla Polaków z Unii Europejskiej, Biedroń ocenił, że "narzędzie jest proste" i przypomniał, że sam za nim w Parlamencie Europejskim głosował. - To mechanizm pieniądze za praworządność. Ani jedno euro nie trafi do Polski, jeśli Kaczyński nie wróci na ścieżkę praworządności - zauważył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24