Dziś, w siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią, w Warszawie i innych miejscach odbywają się uroczystości upamiętniające tę tragedię. 10 kwietnia 2010 r. polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
- Dziękuję za wszystkie tablice, za wszystkie pomniki i za wszystko czym upamiętniacie tych, którzy Rzeczpospolitej służyli. Dziękuję za wszystkie uroczystości, które często są organizowane przez skromne osoby w mediach nieznane - głosił prezydent.
- Albo Polska będzie państwem poważnym albo nie będzie. To test i Polska jest na arenie międzynarodowej obserwowana - mówił prezydent o wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej.
W tłumie słychać okrzyki "hańba".
- Oni pojechali służyć Rzeczpospolitej - mówił o ofiarach katastrofy smoleńskiej Andrzej Duda. - Rodziny mają prawo znać prawdę o tym jak zginęli ich bliscy - apelował. - Dlaczego doszło do tragedii, dlaczego samolot się rozbił? - pytał. - Podobno samolot był nowy - dodał.
- Państwo jest po to by służyć obywatelom, by chronić ich interesy - mówił prezydent. - Co powiedzieć o jakości państwa i o bezpieczeństwie, jeżeli ginie prezydent tego państwa - pytał prezydent.
Prezydent podziękował zebranym pod pałacem. - Mimo tragedii Polacy są razem. W tamtych dniach zwykli obywatele, Polacy, wy wszyscy zdaliście wielki egzamin. Dziękuję wam za to - mówił.
- Tyle już minęło od kiedy stałem na Krakowskim Przedmieściu ze łzami w oczach wśród moich rodaków - mówił prezydent.
Głos zabiera prezydent Andrzej Duda.
Zebrany tłum skanduje "Beata, Beata".
Powitanie gości.
Odśpiewano hymn narodowy.
Zebrani pod Pałacem Prezydenckim skandują "Andrzej Duda".
Rozpoczęły się uroczystości przed Pałacem Prezydenckim. Biorą w nich udział m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło, Jarosław Kaczyński i córka Lecha i Marii Kaczyńskich - Marta Kaczyńska.
Setlak powiedział w TVN24, że ponieważ załoga Tu-154M schodziła ze zbyt dużą prędkością z włączonym autopilotem samolot, kiedy przekraczał ścieżkę zniżania, zniżał się zbyt szybko, a załoga nie miała możliwości, żeby je powstrzymać.
- Rzeczywiście na wieży panował chaos, który był spowodowany być może z jednej strony stanem lotniska i urządzeń, które na tym lotnisku występowały, były używane. Członkowie podkomisji stwierdzili, że urządzenia te były w znakomitym stanie - powiedział w TVN24 Setlak.
Ekspert lotniczy Michał Setlak ocenił w TVN24, że mieliśmy okazję obejrzeć 40-minutowy film science fiction, którego autorzy bardzo starannie pomijali fakty.
- Zaczyna się od tego, że mówią o trzech podejściach Ił 76. Ił 76 wykonywał dwa podejścia, co zresztą mówił przez radio pan Wosztyl, pilot Jaka-40 - podkreślił.
- Autorzy filmu twierdzą, że na pokładzie Ił 76 nie było samochodów. Ciekaw jestem w oparciu o jakie informacje - dodał.
Przed Pałacem Prezydenckim zebrało się już kilkaset osób, które trzymają flagi Polski, część ma biało-czerwone opaski na ramieniu, transparenty z napisem "10 kwietnia 2010 r. pamiętamy" oraz krzyże. Jest także grupa górników w strojach galowych.
Z telebimu był transmitowany fragment posiedzenie podkomisji, powołanej przez ministra obrony narodowej do ponownego zbadania przyczyny katastrofy samolotu Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.
Przewodniczący podkomisji dr Berczyński po zaprezentowanym filmie: badania zajęły dużo czasu, dużo wysiłku.
W gmachu opolskiego urzędu wojewódzkiego uroczyście odsłonięto tablicę upamiętniającą Lecha Kaczyńskiego. Reprezentacyjnej sali urzędu nadano imię tragicznie zmarłego prezydenta.
Podkomisja podała, że przeprowadziła analizy dotyczące rozmieszczenia i stanu ciał ofiar katastrofy. Stwierdziła, że na wrakowisku znaleziono "co najmniej cztery ciała ofiar noszące ślady działania wysokiej temperatury, której w tych przypadkach nie można wytłumaczyć bliskością pożarów naziemnych".
Podkomisja smoleńska poinformowała, że awarie w ostatnich sekundach lotu, rozlokowanie szczątków wraku, specyficzny charakter obrażeń ciał kazały podkomisji potraktować możliwość wystąpienia eksplozji całkiem realnie.
W poniedziałek w Sejmie otwarto wystawę poświęconą emisji filatelistycznej "Pamiętamy 10.IV.2010". Oprócz marszałka Kuchcińskiego obecni byli m.in. minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS), prezes Poczty Polskiej Przemysław Sypniewski oraz grupa parlamentarzystów. - W świecie trwają przez wieki jedynie państwa mające wyraźną tożsamość polityczną, a podstawą tej tożsamości politycznej jest pamięć historyczna - to jest przesłanie, które od wielu wieków nam towarzyszy. Tę pamięć wyrażamy w kulturze w różnych formach, w postaci symboli i wizerunków, a od połowy XIX wieku także w tej roli występują znaczki pocztowe - mówił marszałek Sejmu Marek Kuchciński podczas otwarcia wystawy. Zaznaczył, że w poniedziałek Poczta Polska zaprezentowała w Sejmie znaczek z wizerunkiem tragicznie zmarłej pary prezydenckiej - Marii i Lecha Kaczyńskich. - Są to już w dziejach Polski postaci symboliczne, mimo tego, że od ich tragicznej śmierci minęło zaledwie 7 lat. Maria i Lech Kaczyńscy są obecni w przestrzeni politycznej naszej ojczyzny w postaci pomników, medali okolicznościowych, nazw ulic, stowarzyszeń i różnej innej formie, są w naszym zbiorowym myśleniu o państwie - mówił Kuchciński. - Pan prezydent i jego małżonka są współczesną personifikacją tych wartości, na których od wieków budowana i umacniana jest Rzeczpospolita i w których wyraża się nasza polskość - powiedział marszałek Sejmu.
Podkomisja: w wyniku eksplozji w kadłubie, centropłacie oraz w skrzydłach, konstrukcja Tu-154M została rozerwana.
Podkomisja: pierwsze elementy lewego skrzydła zaczęły spadać na ziemię około 900 metrów przed początkiem pasa startowego.
Podkomisja: ostatnia faza tragedii została spowodowana eksplozją, do której doszło w kadłubie samolotu.
Badania przeprowadzone przez Wojskową Akademię Techniczną w tunelu aerodynamicznym pokazują że oderwanie lewego skrzydła na długości 6 metrów nie może spowodować obrócenia samolotu i przeszkodzić w jego dalszym locie – oceniła podkomisja.
Według podkomisji smoleńskiej kpt. Arkadiusz Protasiuk został oszukany "co do odległości wejścia na ścieżkę", przez co był przekonany, że ma bardzo małą odległość do progu pasa. - Oznaczało to, że musi jak najszybciej zwiększyć prędkość zniżania, by zejść po stromej ścieżce (...) tak, aby w ogóle mieć szansę wylądować - podano.
- Począwszy od wejścia Tu-154 na ścieżkę i ustawienia zejścia pod zbyt stromym kątem, Ryżenko systematycznie podawał Polakom fałszywe, zaniżone o ok. pół kilometra informacje co do odległości od pasa - twierdzi podkomisja.
- Wbrew utrwalanej przez ostatnie lata wizji zdarzeń, to informacja o odległości, a nie wysokości była najważniejsza, bo tę ostatnią pilot kontrolował na przyrządach - podała w prezentacji podkomisja.
Jak podano w specjalnej prezentacji, pierwszy ze znalezionych odłamków samolotu leżał 45 m przed brzozą. - Odłamek ten został dokładnie zidentyfikowany, opisany i zmierzony już w 2012 r. Co więcej jego oderwanie się od samolotu nie mogło być spowodowane uderzeniem w jakiekolwiek przeszkody terenowe, gdyż pierwszą większą przeszkodą była brzoza na działce Bodina - poinformowała podkomisja.
Według podkomisji, "wszystkie inne zarośla nie stanowiły przeszkody mogącej spowodować takich uszkodzeń, a ich wysokość nie przekraczała 4 m nad ziemią". - Tymczasem wszystkie dane jakie posiadamy mówią, że samolot nigdy do uderzenia w ziemię nie zszedł poniżej 6 m. Licznie odrywające się odłamki lewego skrzydła utworzyły tzw. blaszane ptaki, które w Smoleńsku zostały odnalezione, np. wiszące na wielu gałęziach. Ich występowanie jest charakterystycznie dla typów katastrof, w których samolot rozpada się w powietrzu a nie na ziemi - podano.
Podkomisja smoleńska poinformowała, że destrukcja lewego skrzydła Tu154 rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad "słynną" brzozą.
Jak poinformowała podkomisja pomiędzy godz. 8.40.31 i 8.40.46 tzw. polska czarna skrzynka ATM-QAR adnotowała awarię pierwszej instalacji hydraulicznej.
- Ciągłość tego alarmu do godz. 8.41.01 przesądza, że nie mamy do czynienia z nałożeniem się alarmu TAWS z alarmem instalacji. Być może więc były to skutki gwałtownego rozszczelnienia się pierwszej instalacji hydraulicznej. Awaria ta o czym informuje polski rejestrator ATM-QAR, początkowo niezbyt groźna, bo zastępowana działaniem pozostałych instalacji, mogła pogłębiać się w miarę lotu i powodować narastające trudności - podała podkomisja.
Podkomisja: prawdopodobnym powodem niemożności natychmiastowego odejścia Tu-154M na drugi krąg była seria awarii, która rozpoczęła się w odległości około 2,5 km od lotniska a została zarejestrowana przez aparaturę na pokładzie tupolewa.
Polski Tu-154 nadlatywał nad lotnisko w Smoleńsku z niewłaściwym kursem, nawigatorzy wiedzieli, że sytuacja samolotu będzie bardzo trudna - twierdzi podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.
Według podkomisji nagrania rozmów rosyjskiej kontroli ruchu powietrznego ukazują chaos i to, że rolą kierownika lotów w Smoleńsku "była realizacja poleceń przekazywanych przez płk. Krasnokutskiego, a wydawanych przez Moskę". Wg podkomisji za przebieg wypadków odpowiada strona rosyjska.
- A trzeba jasno powiedzieć, że działania strony rosyjskiej w tym dniu musiały doprowadzić do katastrofy - brzmi teza podkomisji.
Podkomisja zwraca uwagę, że nie wiadomo, na jakiej wysokości był samolot. Frołow zeznał, że było to ok. 60 metrów, a inne źródła rosyjskie mówią nawet o 73 metrach. "- Inaczej widzieli to świadkowie wydarzeń, którzy wylądowali kilkanaście minut wcześniej – por. Artur Wosztyl i pozostali członkowie polskiej załogi Jaka-40. Według nich Ił miał przelecieć zaledwie kilka metrów nad ziemią, z lewej strony pasa, w odległości ok. 170 m, nieomal zawadzając skrzydłem o ziemię - poinformowano na filmie.
- O tym, że Iłowi groziła katastrofa, przekonani byli wszyscy świadkowie, i łączyli to z fatalną pogodą spowodowaną narastającą w szybkim tempie mgłą. Jednak Frołow, znakomity pilot, świetnie znający lotnisko, przez cały czas musiał wiedzieć, co robi i jak ryzykuje. Od początku był precyzyjni sprowadzany i do wysokości decyzji ani jedna decyzja nie była sprzeczna z regulaminem sprowadzania samolotu - przeczytał lektor.
Jak przedstawiono na nagraniu, w okolicach dalszej radiolatarni kierownik system lądowania mjr Wiktor Ryżenko zezwolił na lądowanie warunkowo: "posadka dopołnitielno", co - jak podała podkomisja - "zgodnie z rosyjskimi przepisami jednoznacznie oznaczało, że najdalej na wysokości 100 metrów nad pasem kierownik lotów ma obowiązek podać decyzję o lądowaniu lub odejściu na drugi krąg". "Ryżenko nie dopełnił jednak tego obowiązku i mimo precyzyjnie podanej komendy: Jeden, na kursie i ścieżce" decyzję o odejściu na drugi krąg podał dopiero ok. 200 metrów przed pasem - podała podkomisja.
Fragment filmu z ustaleniami podkomisji poświęcony jest rosyjskiemu samolotowi transportowemu Ił-76, który leciał do Smoleńska przed Tu-154M z polską delegacją na pokładzie. Jak informowano do tej pory, Ił, pilotowany przez byłego zastępcę dowódcy bazy w Smoleńsku ppłk Frołowa, wiózł samochody, którymi kolumna prezydenta miała pojechać do Katynia.
- Wspomnianych samochodów dla prezydenta w tym samolocie nie było. Z całego systemu komend i zachowania samego Frołowa, jak i nawigatorów (z lotniska - red.) wynika bowiem, że pilot nie miał lądować, a dokonywana przezeń kalibracja przyrządów wyznaczała tor dla Tu-154M - przeczytał lektor na filmie.
Zdaniem podkomisji w tym kontekście zadziwiający jest dialog między kierownikiem lotów w Smoleńsku ppłk. Pawłem Plusninem a centrum "Logika" w Moskwie 10 kwietnia 2010 r., pomiędzy godz. 6.40 a 6.48 - czyli zanim Tu-154M wystartował z Warszawy.
"Proszę powiedzieć, o Polakach nie macie żadnych informacji, tak? (...) Czy wyleciał czy nie wyleciał" - mówił Plusnin. I dalej: "Tak, na razie mamy potwierdzenie, że tylko Ił leci, innej informacji nie ma" - dodał, a następnie powiedział: "Może zaspał... przecież w sumie sobota".
- Te słowa pokazują nie tylko niechęć i lekceważenie okazywane przez rosyjskich wojskowych Polsce i jej prezydentowi, ale także chaos i brak przygotowania do realizacji tak poważnego zadania, jakim jest sprowadzenie samolotu z prezydentem państwa na pokładzie - uważa podkomisja.
- W dniach poprzedzających wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego rosyjska dyplomacja prowadziła grę pozorów, mającą zniechęcić prezydenta do obecności w Katyniu. Do ostatniego momentu podkreślano, że lotnisko może być niesprawne, że nie dysponuje nawet kartami podejścia i nie wiadomo, czy przyjmie samolot z prezydentem na pokładzie. Mimo to Rosjanie przeprowadzili całą serię przygotowań, gwarantujących realizację zakładanych celów, wśród których było przecież przyjęcie 7 kwietnia 2010 r. samolotu premiera Rosji Władimira Putina i jego gościa Donalda Tuska. Dokonano więc oblotu i certyfikacji lotniska, zapewniono obecność na wieży byłego dowódcy bazy w Smoleńsku, przygotowano liczne służby ratownicze i porządkowe, w tym nawet specnaz - przeczytał lektor.
- Dwa samoloty poprzedzające podejście tupolewa sprowadzone były nie tylko zgodnie z zasadami obowiązującymi według przepisów prawa lotniczego, ale i starannością. Na lotnisku działał w pełni sprawny system precyzyjnego sprowadzania, wyposażony w aparaturę radiotechniczną lotniska (radary – red.). Zachowano też najnowocześniejszy system analizy meteorologicznej, korzystający z rosyjskich i amerykańskich satelitów - poinformowała podkomisja na filmie, który zaprezentowano dziennikarzom.
Podkomisja zaznaczyła też, że w lotnictwie rosyjskim, podobnie jak w polskim, nawigatorzy mają pełną autonomię działania, nawet zakazuje się im w trakcie sprowadzania samolotu przyjmowania poleceń od przełożonych i oficerów wyższych stopniem.
- Tymczasem w Smoleńsku, na wieży kontroli lotów od samego początku działały trzy ośrodki decyzyjne. W Moskwie, w centrum (o kryptonimie – red.) "Logika" rozkazy wydawał gen. (Władimir) Benediktow, były dowódca wojsk specjalnych w Afganistanie, który łączył się bezpośrednio ze Smoleńskiem, podejmując ostateczne decyzje. Dodatkowo na wieży - poza kierownikiem lotów ppłk. Pawłem Plusninem, odpowiadającym za dowodzenie i kierowanie samolotami oraz kierownikiem systemu lądowania mjr. Wiktorem Ryżenką, który miał sprowadzać samolot po kursie i ścieżce zniżania - pojawił się jeszcze płk Nikołaj Krasnokutski, były dowódca bazy w Smoleńsku, który przejął dowodzenie na wieży i ostatecznie wydawał rozkazy. Było to oczywistym złamaniem przepisów rosyjskiego prawa lotniczego - podała podkomisja.
Podkomisja wróciła uwagę, że obaj nawigatorzy z lotniska w Smoleńsku - ppłk Paweł Plusnin i mjr Wiktor Ryżenko - 10 kwietnia 2010 r. rano nie przeszli obowiązkowych badań lekarskich, więc nie mogli być "dopuszczeni do realizacji tak ważnych zadań".
Podkomisja: od samego początku zachowanie rosyjskich nawigatorów odbiegało od przyjętych standardów.
Przewodniczący podkomisji Dr Wacław Berczyński powitał rodziny smoleńskie. Podziękował szefowi MON. Zaprosił na prezentację ustaleń podkomisji.
Macierewicz: dziś jest czas czynów a nie słów. Instytucje państwowe, które badały katastrofę po 10 kwietnia 2010 nie wypełniły swoich obowiązków.
Dodał, że dziś jest rząd polski, który podejmuje się zadania wyjaśnienia przyczyn katastrofy.
Głos zabrał szef MON Antoni Macierewicz. Podziękował podkomisji oraz tym, którzy "nie stracili nadziei, że dotrzemy do prawdy, do tego jak wyglądał prawdziwy obraz tragedii w Smoleńsku".
Rozpoczęło się spotkanie podkomisji smoleńskiej.
Prezes PiS i szef MON przyjechali na publiczne spotkanie podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.
Pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego wreszcie powinien stanąć w Warszawie - oświadczyła w poniedziałek premier Beata Szydło. - Jesteśmy to winni wybitnej postaci, wybitnemu Polakowi - podkreśliła szefowa rządu.
Opóźnia się publiczne spotkanie powołanej przez ministerstwo obrony narodowej podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Planowo miało rozpocząć się o godz. 15.
Państwowe uroczystości rozpoczęły się od mszy św. w intencji ofiar katastrofy w Kościele seminaryjnym. O godz. 8.41 odbył się apel pamięci przed Pałacem Prezydenckim.
Uroczystości - w tym oficjalne zorganizowane przez Ratusz - odbywały się też na warszawskich Powązkach. Rano w Sejmie marszałkowie Sejmu i Senatu Marek Kuchciński i Stanisław Karczewski oraz członkowie Prezydiów obu izb złożyli wieńce przed tablicą upamiętniającą posłów i senatorów, którzy zginęli w katastrofie. Również rano przy grobie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Marii Kaczyńskiej w krypcie na Wawelu modlili się prezydent Andrzej Duda i córka pary prezydenckiej Marta Kaczyńska. Beata Szydło i Jarosław Kaczyński po południu w kancelarii premiera wzięli udział w odsłonięciu tablicy upamiętniającej Lecha Kaczyńskiego, Przemysława Gosiewskiego oraz Zbigniewa Wassermana. Na godz. 16.30 zaplanowano uroczystości przed Pałacem Prezydenckim z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy, który wygłosi przemówienie oraz m.in. premier Beaty Szydło.
W Warszawie odbywa się publiczne spotkanie powołanej przez MON podkomisji do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, z udziałem szefa MON Antoniego Macierewicza. O godz. 17.30 z udziałem szefa MON nastąpi odsłonięcie popiersia prezydenta Lecha Kaczyńskiego przy budynku Dowództwa Garnizonu Warszawa. Wieczorem o godz. 19.00 odbędzie się msza św. w intencji Ofiar Katastrofy w Bazylice Archikatedralnej oraz Marsz Pamięci, po którym wystąpi prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Autor: agr//rzw / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24