Rozważamy nową konstrukcję rządu. Jedną z rozważanych wersji jest znacznie mniejsza liczba resortów. Wtedy siłą rzeczy i proporcjonalnie pewnie udział koalicjantów by zmalał, ale za to te resorty byłyby większe - powiedział w "Ławie polityków" w TVN24 Marcin Horała (PiS). Zdaniem Włodzimierza Czarzastego (Lewica) "widać, że podstawą rekonstrukcji są tarcia między trzema partiami i ustalenia kto jest bardziej ważny, a kto mniej". - W tej rekonstrukcji nie chodzi o to, żeby rząd pracował lepiej dla Polski i dla Polaków, tylko o wewnętrzne porachunki Zjednoczonej Prawicy - ocenił Krzysztof Hetman (PSL).
Rekonstrukcję rządu Mateusza Morawieckiego zapowiedział w niedzielę prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. W Polskim Radiu powiedział tego dnia, że "na pewno będą zmiany personalne", przy czym zaznaczył, że "nie chodzi o premiera".
Wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki mówił w czwartek na Wiejskiej, że po rekonstrukcji "będzie trochę mniej ministerstw". Dodał, że koalicjanci "będą mieć po jednym" resorcie. Aktualnie Porozumienie i Solidarna Polska kierują pracą dwóch resortów. Koalicjanci nie zgadzają się na razie na ograniczenie liczby ministerstw im przypadających.
Horała: trwają rozmowy, czasem troszeczkę można je nazwać przeciąganiem liny
O rekonstrukcji rządu rozmawiali goście "Ławy polityków" w TVN24 wiceminister infrastruktury Marcin Horała (PiS), Andrzej Halicki (KO), Krzysztof Hetman (PSL), wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty (Lewica) oraz Artur Dziambor (Konfederacja).
- Rozważamy nową konstrukcję rządu. Jedną z rozważanych wersji jest znacznie mniejsza liczba resortów, to siłą rzeczy i proporcjonalnie pewnie udział koalicjantów by zmalał, ale za to te resorty byłyby większe, gdyby taka konstrukcja rządu ostatecznie miała powstać - powiedział Marcin Horała.
- Trwają rozmowy, czasem troszeczkę można je nazwać przeciąganiem liny, jak w każdej koalicji w krajach demokratycznych. Myślę, że na koniec będzie przyjęta optymalna konstrukcja na ten czas wychodzenia z koronakryzysu i trzech lat spokojnych rządów Prawa i Sprawiedliwości po to, żeby realizować nasz program - stwierdził.
Wskazał, że "jeżeli teraz jest 20 resortów i koalicjanci mają po dwa, to gdyby na przykład tych resortów miało być dziesięć, to w sposób naturalny pewnie mieliby po jednym". - Te rozmowy trwają - zapewniał.
- To jest jeden z rozważanych scenariuszy, jedną z opcji jest znaczące zmniejszenie liczby resortów. Wtedy waga takiego resortu byłaby większa, bo on by łączył nawet nieraz kilka obecnych ministerstw. Tu nic nie przesądzamy. Pan prezes Kaczyński, szefowie partii koalicyjnych, pan premier, to będą ci, którzy będą podejmowali te decyzje i je komunikowali - zaznaczył.
Pytany, czy zniknie aż dziesięć resortów, odpowiedział: - Już publicznie ta wiedza jest wiadoma. Dodał, że te "decyzje jeszcze nie zapadły", ale "zastanawiając się, szukając najlepszego rozwiązania, nie można z góry żadnego wykluczać, również i takiego".
Halicki: Ziobro pierwszy powinien odejść z tego rządu
Zdaniem Andrzeja Halickiego, "ta gigantomania, bo przecież mieliśmy największy rząd w Europie, rzeczywiście jest niczym nieuzasadniona". - Natomiast nie dlatego jest mowa o rekonstrukcji, że jest dobrze, tylko dlatego, że jest źle. Widać, że potrzebna jest zmiana. Szczyt unijny jest tego dowodem. Powinni odejść ministrowie, którzy są źli, a nie tylko dlatego, że przynależą do tej czy innej grupy koleżeńskiej - ocenił.
Jego zdanim "pierwszy powinien odejść z tego rządu Zbigniew Ziobro za zdemolowanie systemu sprawiedliwości". - Każdy minister w tym rządzie w zasadzie przysłużył się do tego, że ten rząd ma złe notowania - mówił.
Dodał, że niektórzy "powinni odejść, bo taka powinna być logika tej rekonstrukcji, a będzie dokładnie odwrotna". - Chodzi o to, żeby zrobić zamieszanie, zatuszować to, co złe i próbować uratować słabnący wizerunek, słabnącą siłę i mandat obecnej koalicji rządzącej - powiedział Halicki.
Czarzasty: tu jest argument taki: pan Gowin się podłożył w związku z tym dostanie w łeb
Włodzimierz Czarzasty przyznał, że "każda władza, która rząd sprawuje ma prawo do rekonstrukcji". - Pytanie jest tylko o podstawy tej rekonstrukcji. Tutaj widać, że podstawą tej rekonstrukcji są tarcia między trzema partiami, podstawą tej rekonstrukcji są ustalenia, kto jest bardziej ważny, kto jest mniej ważny i inne czynniki moim zdaniem nie są brane pod uwagę - mówił - A przecież mogłyby być pod uwagę brane, dlatego że kilka rzeczy się w ostatnim czasie zdarzyło - dodał.
- Jest potrzebna całościowa zmiana ustawy budżetowej, zakończył się cały cykl wyborczy. Trzy i pół roku będziemy prawdopodobnie w takim stanie, w jakim jesteśmy - ocenił.
Jego zdaniem, "pewnie nastąpią próby przejęcia w różnych miejscach, w samorządach, w Senacie, polityków z różnych stron".
- Jeżeliby ktoś powiedział: "dobra, są nowe warunki, zmieniamy rząd", ale tu nie ma takiego argumentu. Tu jest argument taki: pan Gowin się podłożył w związku z tym dostanie w łeb, a ktoś w związku z tym będzie chciał mieć więcej władzy, a ktoś będzie chciał mieć trzy resorty, a nie jeden resort - wymieniał.
Jak powiedział, "na taką dyskusję patrzy z obrzydzeniem". - Na dyskusję o poważnej rekonstrukcji rządu związanej z przyszłością w naszym kraju patrzyłbym pozytywnie - dodał.
Hetman: w rekonstrukcji chodzi o jakieś wewnętrzne porachunki Zjednoczonej Prawicy
Krzysztof Hetman podkreślił, że "celem każdej rekonstrukcji powinno być to, aby rząd pracował sprawniej i lepiej, powinno być to, aby wymienić gorszych ministrów na lepszych ministrów". - W przypadku rządu pana premiera Morawieckiego Zjednoczona Prawica miałaby duże pole do popisu. Natomiast widać wyraźnie, że w tej rekonstrukcji nie chodzi o to, żeby rząd pracował lepiej dla Polski i dla Polaków, tylko chodzi o jakieś wewnętrzne porachunki Zjednoczonej Prawicy - ocenił
- Cały porządek konstytucyjny jest wciąż postawiony na głowie. Pan premier Morawiecki jest marionetką, on nie ma żadnego wpływu na swój gabinet. Rekonstrukcję jego gabinetu zapowiada pan prezes Kaczyński i wicemarszałek Terlecki. To już w ogóle pokazuje, jak tam traktuje się zapisy konstytucji, biorąc także pod uwagę to, że ignoruje się prezydenta Dudę nie po raz pierwszy i nie ostatni. Jeśli ktoś miałby zapowiadać, że premier zostanie lub miałby zostać odwołany, to taką prerogatywę ma prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Mamy jakieś państwo z ulicy Nowogrodzkiej, które nie ma nic wspólnego z zasadami normalnego demokratycznego państwa prawa - skomentował.
Przyznał również, że emisariusze z PiS-u pukają do PSL i "będą pukali". - Będą dalej prowadzić tę złodziejską politykę podkradania posłów, nie tylko w Polskim Stronnictwie Ludowym. Dzieje się to ciągle - powiedział.
- Ciągle jest ten ping-pong, że PSL mógłby robić koalicję z PiS-em. Pół żartem pół serio, mogę powiedzieć tak: zrobimy taką koalicję pod dwoma warunkami. Po pierwsze zostanie przywrócona praworządność. Po drugie zakończy się neobolszewicka rewolucja prowadzona przez Prawo i Sprawiedliwość, a żeby tego przypilnować, premierem musiałby być ktoś z Polskiego Stronnictwa Ludowego, marszałkiem Sejmu ktoś z PSL-u, a także ministrem spraw wewnętrznych i administracji oraz ministrem sprawiedliwości, tak, aby służby nie służyły tylko jednej partii, a Polakom i Polsce - powiedział.
Wyraził nadzieję, że w ten sposób "skończymy dyskusję o tym, że PSL miałby zasilić koalicję z Prawem i Sprawiedliwością". - Bo to się nie stanie. Nie ma w ogóle o tym mowy - podkreślił.
Dziambor: czują, że to są te ostatnie trzy lata i chcą zmaksymalizować swoje zyski polityczne
- Sytuacja, w której nasz rząd był tak maksymalnie rozrośnięty i 1/3 posłów Prawa i Sprawiedliwości to byli ministrowie albo wiceministrowie, była spowodowana tym, że Jarosław Kaczyński w pewnym momencie tak się zdenerwował, że aż obciął posłom pensję o 1/5 i trzeba było jakoś sobie dorobić. To jest geneza tej całej dyskusji - ocenił Artur Dziambor.
- Teraz to, że dyskutuje się, żeby uciąć część ministerstw może wynikać też z potrzeby tego, żeby od czasu do czasu poza samym PR i propagandą zrobić coś, co będzie musiało być przyklepane również przez opozycję - stwierdził.
Przypomniał, że Prawo i Sprawiedliwość przez swoją pierwszą kadencję uchwaliło "około 30 nowych podateczków, podatków, danin, składek i różnych podwyżek". - Ale za to obniżyli o jeden punkt procentowy podatek dochodowy, w związku z tym są partią obniżającą podatki - mówił.
- Teraz też Prawo i Sprawiedliwość stworzyło największy rząd w całej Europie i bohatersko będą rozwiązywać ten problem, czyli będą redukować stanowiska i zabierać ministerstwa. Odbywa się to dlatego, że tam wewnątrz są tarcia pomiędzy koalicjantami. Są te tarcia dlatego, że oni doskonale wiedzą, że za trzy lata będzie zmiana rządu i oni już rządzić nie będą. Więc Zbigniew Ziobro, Jarosław Gowin, Jarosław Kaczyński i wszyscy inni, którzy biją się tam o stanowiska, będą się bić teraz najbardziej, ponieważ wszyscy czują, że to są te ostatnie trzy lata i przez te trzy lata chcą zmaksymalizować swoje zyski polityczne - powiedział Dziambor.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24