W przypadku raka piersi profilaktyka ma szczególne znaczenie - przy wcześnie wykrytych zmianach można całkowicie wyzdrowieć. Jednak jak mówili eksperci we "Wstajesz i weekend" na antenie TVN24, prawie dwie trzecie Polek w ogóle nie chce się badać, a do lekarzy trafiają już w zaawansowanym stadium choroby. - Kobiety nie przychodzą na badania, nie zapisują się. Wiedzą o nich, ale się boją. Strach jest wszechobecny - mówi psychoonkolog Małgorzata Czyżewska-Kleczkowska.
Onkolog, dr n. med. Jerzy Giermek już na początku rozmowy na antenie TVN24 podkreślił, że rak piersi stał się chorobą cywilizacyjną, a na przestrzeni ostatnich lat jest widoczny stały wzrost zachorowań. Przyczyny? - Mało ruchu, nadwaga, późno pierwsze dziecko, w ogóle mała ilość dzieci, czy hormonalna terapia menopauzy - wylicza ekspert.
- To wszystko sprawia, że ilość tych raków wzrasta. Na przestrzeni ostatnich 20 lat uległa prawie podwojeniu - przyznaje dr Giermek.
Powody i wzrost liczby zachorowań to jedno. Inne - równie istotne zagadnienie - to profilaktyka. Małgorzata Czyżewska-Kleczkowska, psychoonkolog z grupy Luxmed przyznaje, że wiele kobiet po prostu się nie bada.
- Te badania są mało skuteczne, mimo że są dostępne. Kobiety na nie nie przychodzą, nie zapisują się. Wiedzą o nich, ale się boją. Strach jest wszechobecny. Pokutuje takie stereotypowe przekonanie, że jeśli tego nie ruszę, nie pójdę do lekarza i on mi nic nie znajdzie, to tego nie będzie. To okropne, o czym mówię, że świadomość jest tak niska. Często kobiety można by uratować, zwłaszcza w początkowym stadium, nie tak inwazyjnym. Ale jest dużo kobiet, które zgłaszają się w bardzo późnym stadium - mówi Czyżewska-Kleczkowska.
"Krok do tyłu". Lekarz: spersonalizowane zaproszenie naprawdę działa
Jak mówi dr Giermek, "w 2016 roku zrobiliśmy krok do tyłu". Do tego czasu zaproszenia na badania piersi trafiały bezpośrednio do kobiet, co przekładało się na większą frekwencję.
- Myśmy w 2016, wbrew wytycznym europejskim, wycofali się z tego programu. W tej chwili jest możliwość wykonania badań. Świadczeniodawcy, zwłaszcza prywatni, na podstawie bazy swoich pacjentek, wysyłają im zaproszenia. Ale obecnie, z każdym rokiem, przybywa nam coraz więcej roczników, które nie były badane. Do nich nie idzie żadna informacja. A przecież teraz są możliwości - uważa onkolog.
- Spersonalizowane zaproszenie imienne, na przykład od lekarza Podstawowej Opieki Zdrowotnej, to naprawdę działa. Kobiety czują się zaproszone, dostają coś, co jest im dedykowane. Jakiś odsetek zawsze nie skorzysta, natomiast dobrze by było do tego wrócić. To były te dobre przykłady, które działały - podkreślała psychoonkolog we "Wstajesz i weekend".
Eksperci w studio podkreślali, że już nawet 20-letnie kobiety należy edukować, aby regularnie przeprowadzały samobadanie piersi. Po trzydziestce zaleca się badania USG, a po pięćdziesiątce - badania mammograficzne. W mniejszych ośrodkach dostępność takich badań jest mniejsza, ale tam starają się dotrzeć pracownie mobilne.
- Mammobusy przyjeżdżają, a wcześniej zapowiadają swój przyjazd. Jeśli mamy w mniejszych ośrodkach lekarzy, którzy mają wiedzę, że ten mammobus będzie i informacja trafi do pacjentek to one się zapisują. Widać w tych mniejszych miejscowościach, że są nawet kolejki do badania - mówi Czyżewska-Kleczkowska.
Czytaj też: Rak piersi dotyka nie tylko kobiet. Co roku ten nowotwór wykrywa się także u kilkuset mężczyzn
Wpływ pandemii
Kiedy w 2020 roku świat wstrzymał oddech z powodu pandemii choroby COVID-19, odbiło się to na wielu obszarach życia. Również w tematyce nowotworów. Statystyki w tamtym okresie pozornie może wyglądały na korzystniejsze (mniej stwierdzonych przypadków zachorowań), ale wynikało to tylko i wyłącznie ze zmniejszonej ilości wykonywanych badań.
- Rak nie czeka aż skończy się covid. Rak rósł, w związku z czym teraz kobiety zgłaszają się z większym zaawansowaniem i wyniki leczenia są zdecydowanie gorsze. Zbieramy żniwo pandemii - przyznaje dr Giermek.
Onkolog za wzór stawia Szwecję, gdzie ponad 80 proc. kobiet bada się regularnie. Celem jest, aby w Polsce ten odsetek przekraczał 70 proc. Aktualna sytuacja przy tych liczbach wypada fatalnie.
- Myśmy w 2015 roku, czyli ostatnim roku aktywnych zaproszeń, objęli prawie 45 procent populacji. W tej chwili mamy 37 procent, a i tak to wzrosło, bo w roku pandemii było to 34 procent. Zlikwidowano przy okazji tych zaproszeń również wojewódzkie ośrodki regionalne, które prowadziły akcje informacyjne, pikniki. Myślę, że powinniśmy wrócić do bardziej aktywnych form informowania. Był raport NIK, który wykazał, że jest mało efektywne i dość drogie. Tylko nikt nie policzył, ile kosztuje leczenie zaawansowanego raka piersi, a ile kosztuje leczenie wczesnego stadium. Finansowo jest to ogromna różnica - mówi dr Giermek i dodaje, że w stadium subklinicznym lekarze są w stanie wyleczyć niemal sto procent kobiet.
Lekarze: klucz to samobadanie
Czyżewska-Kleczkowska w trakcie rozmowy podzieliła się historią z własnego życia. Sama wykryła u siebie zmianę, ale ginekolog, u którego ją konsultowała, zbagatelizował temat i stwierdził, że kobieta przesadza.
- Na szczęście lekarz Podstawowej Opieki Zdrowotnej wykonał mi USG i potwierdziło się, że ta zmiana, choć niewielka, to jest. Z mojego punktu widzenia była nieistotna, ale już był przerzut do węzłów chłonnych. (...) Ja to cały czas podkreślam, po tym moim doświadczeniu, jak się ktoś regularnie bada, to my siebie znamy. I naprawdę jesteśmy w stanie palpacyjnie wyczuć każdą zmianę - zaznacza onkopsycholog.
- Kobiety powinny wymuszać na lekarzach badania diagnostyczne. Jeżeli zgłosi się do lekarza i twierdzi, że ma zmianę, bo ją wyczuwa i nalega na badanie, to lekarz będzie musiał je wykonać - dodaje dr Giermek.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock