W Polsce brakuje lekarzy - przyznał w "Faktach po Faktach" minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Gość programu był pytany o śmierć lekarki z Białogardu, która zmarła w szpitalu podczas czwartej doby pełnienia dyżuru. - Czasami jest dramatyczny wybór między lekarzem zmęczonym a żadnym - oświadczył.
- W Polsce tak jak w bardzo wielu krajach na świecie jest za mało lekarzy - przyznał Radziwiłł. Stwierdził, że "lekarzy nie da się wyprodukować w 3 miesiące" i to wymaga czasu.
Powiedział, że resort zdrowia przygotowuje szereg działań, które mają temu zaradzić. W tym roku przyjęto - jak przekonywał - o 600 studentów więcej niż w poprzednich latach na kierunki medyczne. - Oczywiście z dnia na dzień nie przybędzie od tego lekarzy, ale to jest pokazanie, że planujemy nie tylko pod publikę, już i teraz, tylko to jest plan na wiele lat - wyjaśnił.
Zmęczony lekarz czy brak lekarza?
Minister zdrowia pytany, czy pacjenci mają się pogodzić z rzeczywistością, w której leczeni są przez przepracowanych lekarzy, stwierdził: - Powiem bardzo brutalnie. Czasami jest dramatyczny wybór między lekarzem zmęczonym a żadnym. Jak nie mam odpowiedzi prostej na to.
I dodał: - Staramy się zmieniać organizację pracy, staramy się planować większe nakłady na ochronę zdrowia, ale musimy mieć świadomość taką, że może dojść do dylematu: czy lepiej, żeby w miejscu pracy był zmęczony lekarz, czy żeby nikogo tam nie było?
Psychotropy zamiast leków na serce?
Minister był pytany także o sprawę przypadkowej podmiany przez producenta w opakowaniach leków kardiologicznych Atram z psychotropami Neurol. - Każdy pacjent, którzy bierze ten lek [Atram - red.], powinien natychmiast zgłosić się do swojego lekarza i od niego uzyska odpowiednią informację - powiedział Radziwiłł.
Minister: potrzebujący pacjenci dostają marihuanę za darmo
Radziwiłł powiedział w "Faktach po Faktach", że w Polsce pacjenci w szczególnych przypadkach mają dostęp do medycznej marihuany lub jej pochodnych. Przypomniał, że decyzję w sprawie zastosowania takiej terapii wydaje minister zdrowia. Zaprzeczył, że procedura jest długa i uciążliwa.
- Pacjenci, którzy jej [marihuany - red.] potrzebują, ją dostają za darmo - oświadczył.
Podkreślił jednak, że substancja ta powinna przejść normalną ścieżkę rejestracji tak jak każda inna substancja lecznicza. Zwrócił uwagę, że najnowsze badania wcale nie potwierdzają tezy o rzekomych właściwościach leczniczych.
Zdaniem Radziwiłła marihuana nie różni się od dopalaczy, bo oba środki te są substancjami "psychoaktywnymi, uzależniającymi, degradującymi człowieka" i powodują dużo "problemów psychicznych, społecznych i zdrowotnych".
Dlatego - jak przekonywał - dostęp do niej powinien być maksymalnie utrudniony. Wyraził przekonanie, że o legalizację medycznej marihuany walczą ci, którzy "chcą zalegalizować ją do celów rekreacyjnych, czyli krótko mówiąc jako narkotyk".
Minister: nie ma prac nad ustawą zakazującą in vitro
Konstanty Radziwiłł powiedział także, że w miejsce wygaszonego w czerwcu refundowanego z budżetu programu in vitro Ministerstwo Zdrowia wprowadzi swój Program Prokreacyjny, który skupi się na profilaktyce, prawidłowym diagnozowaniu problemów niepłodności i wprowadzeniu adekwatnego leczenia.
Pytany o powody wygaszenia programu, stwierdził: - Faktem jest, że finansowanie procedury, która budzi znaczący sprzeciw w dużej części społeczeństwa, ze środków publicznych, oznacza po prostu zmuszanie niektórych do tego, żeby płacili na coś, wobec czego odczują poważny konflikt sumienia i sprzeciw.
- Myślę, że to jest wystarczający powód do tego, żebyśmy wszyscy razem nie byli zmuszeni do tego, żeby się na to składać - argumentował Radziwiłł.
Minister zapewnił, że w jego resorcie nie prowadzone są prace nad żadnym projektem zakazującym zapłodnienia in vitro.
Autor: pk//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24