Pytania o uniewinnionych prokuratorów. Przesłuchania ws. Amber Gold


Prokuratorzy w sprawie Amber Gold zawinili w sensie potocznym, ale w sensie prawnym nie, skoro zostali uniewinnieni przed sądem dyscyplinarnym - mówił we wtorek przed komisją śledczą prok. Jacek Radoniewicz, były rzecznik dyscyplinarny w Prokuraturze Generalnej.

Według rzecznika "cały problem polega na tym, że w porę nie dostrzeżono powagi sprawy". Dodał, że powodów uchybień dopatrywałby się też w małym doświadczeniu Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz i prok. Barbary Kijanko, która była pierwszym referentem prowadzącym sprawę Amber Gold. - W naszej dyscyplinarnej praktyce zdarzają się tego typu sprawy. W jednej ze spraw pani prokurator nie podołała sprawie i rzecz zakończyła się zamachem samobójczym - mówił.

"O medialności nie wiedziałem"

- A może to pan niewłaściwie ocenił wagę sprawy i niedostatecznie poinformował Prokuratora Generalnego? Czy pan miał świadomość medialności tej sprawy? - zapytała Andżelika Możdżanowska (PSL). Radoniewicz odpowiedział, że znał wagę sprawy, ale sygnalizował tylko problemy, które były do uniknięcia poprzez odpowiednie sformułowanie zarzutów dyscyplinarnych. - O medialności nie (wiedziałem), bo telewizji od kilku lat nie oglądam - dodał. Radoniewicz zeznał, że ze sprawą Amber Gold pierwszy kontakt miał po nadesłaniu przez rzecznika dyscyplinarnego działającego przy gdańskiej prokuraturze apelacyjnej wniosków o wszczęcie postępowań wyjaśniających dotyczących czworga gdańskich prokuratorów: Barbary Kijanko, Witolda Niesiołowskiego, Marzanny Majstrowicz i Hanny Borkowskiej. Kijanko była prokuratorem referentem sprawy Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz po tym, gdy pod koniec 2009 r. zawiadomienie złożyła Komisja Nadzoru Finansowego. Niesiołowski był szefem tej prokuratury do lutego 2011 r., Majstrowicz była jego następczynią i kierowała tą prokuraturą do września 2012 r. Z kolei Borkowska w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku odpowiadała za nadzór nad prokuraturą rejonową we Wrzeszczu.

"Porażka przed sądem murowana"

- Po zarejestrowaniu tych spraw przeanalizowałem je i od razu rzuciły się w moje oczy pewne niedoskonałości tych opracowań - przyznał Radoniewicz, zaznaczając, iż o swoich wątpliwościach poinformował ówczesnego prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Sprecyzował, że jego zastrzeżenia dotyczyły przepisów, na jakie powoływał się rzecznik dyscyplinarny gdańskiej prokuratury apelacyjnej we wnioskach. W ocenie Radoniewicza wnioski "nie miały szans powodzenia", gdyż obraza tych przepisów, na które rzecznik powołał, nie była deliktem dyscyplinarnym. - W związku z tym porażka przed sądem murowana - ocenił. Jak stwierdził, w praktyce dyscyplinarnej jest bardzo trudno postawić "skutecznie zarzuty rażącej obrazy przepisów prawa" prokuratorom. - Rażąca i oczywista obraza przepisów prawa zachodzi wtedy, gdy możemy wskazać konkretne przepisy, które dane osoby naruszyły. Natomiast ani regulamin, ani Kodeks postępowania karnego, ani Ustawa o prokuraturze nie są na tyle kazuistyczne, żeby można było wskazać konkretny przepis - powiedział. W jego ocenie w postępowaniach dotyczących gdańskich prokuratorów należało skupić się na uchybieniu godności urzędu prokuratorskiego. Zgodnie z przepisami prokurator odpowiada dyscyplinarnie za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu prokuratorskiego.

Radoniewicz poinformował, że swoje wnioski i uwagi dotyczące wniosków dyscyplinarnych przedstawił w piśmie do ówczesnego zastępcy prokuratora generalnego Marka Jamrogowicza (z grudnia 2012 r.) oraz wysłał do szefa gdańskiej prokuratury apelacyjnej Ireneusza Tomaszewskiego. Świadek - dopytywany przez posłów - przyznał jednocześnie, że mimo swych wniosków dotyczących tych postępowań dyscyplinarnych nie widział podstaw ani do przejmowania tych postępowań, ani do przekazania ich do innej prokuratury. - Gdybym nawet przejął te postępowania, problemy by nie zniknęły - stwierdził. Dodał, że nie było też takiej decyzji Prokuratora Generalnego. Z kolei - wyjaśniał - do przenoszenia postępowania do innej prokuratury dochodziło wtedy, gdy była inicjatywa w tej sprawie ze strony danego prokuratora apelacyjnego. Dodał, że nie było dowodów na to, że w postępowaniu gdańskich prokuratorów w sprawie Amber Gold doszło do rażącego naruszenia przepisów. Zeznał też, że na temat zarzutów dyscyplinarnych stawianych tym prokuratorom rozmawiał raz lub dwa razy z Prokuratorem Generalnym. - Seremet uważał, że sprawy dyscyplinarne powinny znaleźć finał przed sądem dyscyplinarnym. Chciał, aby każdą z tych spraw rozpoznał sąd - powiedział Radoniewicz. Ostatecznie doszło do postępowań przed sądem dyscyplinarnym wobec czworga prokuratorów, zostali oni uwolnieni od zarzutów.

Nie widział podstaw do kasacji

Radoniewicz powiedział, że sądy dyscyplinarne rozstrzygnęły tak, jak na to pozwalał materiał dowodowy. Wskazał, że orzeczenia w postępowaniu dyscyplinarnym prokuratorów związanych ze sprawą Amber Gold były wyjątkiem, bo większość takich postępowań kończy się wyrokami skazującymi. Jednocześnie świadek przyznał, że nie widział podstaw do wniesienia kasacji od orzeczeń sądu dyscyplinarnego uniewinniających prokuratorów. - Kasacja jest środkiem nadzwyczajnym. (...) Musi być rażąca obraza przepisów prawa, kasacja nie może dotyczyć polemiki z ustaleniami poczynionymi przez sąd - mówił. Jarosław Krajewski (PiS) zapytał o uwagi szefa KNF Andrzeja Jakubiaka z listopada 2011 r. ws. błędów w postępowaniu dotyczącym Amber Gold, które były skierowane do Prokuratora Generalnego, ale na jego biurko nie trafiły - departament postępowania przygotowawczego PG skierował je do gdańskiej prokuratury apelacyjnej, skąd przekazane zostały do gdańskiej prokuratury okręgowej. Poseł przypomniał, że w gdańskiej prokuraturze okręgowej 5 stycznia 2012 r. przygotowano odpowiedź na uwagi szefa KNF - projekt tego pisma przygotowała prok. Borkowska. W piśmie tym było przyznanie, że zawieszenie postępowania w prokuraturze rejonowej było niezasadne oraz że pismo w tej sprawie zostało skierowane do prokuratury we Wrzeszczu; było też stwierdzenie, że po podjęciu postępowania zostanie ono objęte nadzorem przez prokuraturę okręgową. Jednak pismo prokuratury okręgowej w sprawie wznowienia postępowania trafiło do prokuratury rejonowej dopiero w kwietniu 2012 r., a wznowione wówczas postępowanie nie było objęte nadzorem. - W ciągu tych trzech miesięcy nieświadomi zagrożenia klienci wpłacili do Amber Gold 160 mln zł. To powinno dać do myślenia - wskazał Krajewski. Jak dodał, w marcu 2015 r. odwoławczy sąd dyscyplinarny uznał, że prok. Borkowska dopuściła się czynu "o znikomej szkodliwości społecznej". - Czy pan się zgadzał z tym orzeczeniem? - zapytał. - Byłem na stanowisku, że szans na kasację nie ma. Trudno jest na to odpowiedzieć. Można się nie zgadzać z orzeczeniem, ale z drugiej strony być przekonanym, że nie ma podstaw do wniesienia kasacji - odpowiedział Radoniewicz.

Stanisław Pięta (PiS) pytał z kolei o uniewinnienie w postępowaniu dyscyplinarnym prok. Niesiołowskiego. Jak mówił, w uzasadnieniu sąd wskazał, iż nie ma dowodu na to, że w sposób niestaranny wykonywał swoje obowiązki nadzorcze. - Oczywiście nieprawidłowości były widoczne, z tym, że jeśli chodzi o wniesienie kasacji, to podstaw do tego nie widziałem, ponieważ byłaby to polemika z ocenami dokonanymi przez sąd pierwszej instancji - odparł świadek. W ocenie Radoniewicza czasem zdarza się, iż pewnych dostrzegalnych nieprawidłowości nie da się przełożyć na zarzuty dyscyplinarne. Szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała jednak, czy gdyby zarzuty wobec prokuratorów były sformułowane inaczej, to postępowania dyscyplinarne zakończyłyby się inaczej. Wskazała tu na przykład wniosku dyscyplinarnego wobec prok. Kijanko. - Nie widziałabym problemu, że wydała decyzję taką, czy inną, bo do tego ma prawo. Zbadałabym czy swoim postępowaniem (...) nie uchybiła godności urzędu w ten sposób, że tak dalece odbiegła od celu i standardów prowadzonego postępowania karnego - wskazała. - Element godności powinien się tu znaleźć (we wniosku do sądu dyscyplinarnego - red.), natomiast jakby się to skończyło przy tak zmodyfikowanym zarzucie, tego rozstrzygnąć nie możemy - ocenił świadek. Zaznaczył jednak, że szanse takiego postępowania "byłyby zapewne większe".

Pismo szefa KNF

Radoniewicz był też pytany, czy nie widział potrzeby wystąpienia o postępowanie dyscyplinarne wobec ówczesnego szefa gdańskiej prokuratury okręgowej Dariusza Różyckiego, w związku z tym, że postępowanie ws. Amber Gold prokuratury rejonowej we Wrzeszczu nie zostało objęte nadzorem prokuratury okręgowej. Odpowiedział, że sytuacja była specyficzna, bo sąd pierwszej i drugiej instancji w postępowaniu dyscyplinarnym (prok. Borkowskiej) wskazał na wątpliwości co do tego, czy w ogóle doszło do wydania polecenie (o objęciu postępowania nadzorem) i w jakiej formie, więc - jak mówił - "była to bardzo niepewna materia, która tak naprawdę nie została do końca wyjaśniona i nie miała szans na wyjaśnienie". Dopytywany przez Wassermann, czy chce powiedzieć, że nie było szans na wyjaśnienie przyczyny, dlaczego prokurator okręgowy nie zdecydował o objęciu postępowania nadzorem, Radoniewicz odpowiedział: "jeśli chodzi o skuteczność i możliwość uzyskania skazania dyscyplinarnego, tak oczywiście z całą odpowiedzialnością, tak twierdzę, to znaczy można było wyjaśnić, dlaczego doszło do tej sytuacji, ale nie można tego było ubrać w znamiona deliktu dyscyplinarnego". Radoniewicz zeznał też, że nie wiedział, iż do Seremeta nie dotarło pismo szefa KNF z listopada 2011 r. Przyznał, że sprawę niedostarczenia tego pisma poznał niedawno, a w 2012 roku jej nie znał, choć prokurator Seremet mówił o tym latem tamtego roku z mównicy sejmowej. Świadek przyznał, że "jeśli zapadłaby taka decyzja", wszcząłby postępowanie wyjaśniające w sprawie pisma. - Gdyby prokurator generalny uznał, że to ja powinien się tym zająć, zwróciłby się do mnie - zaznaczył. Radoniewicz powiedział też, że "przeciętnie rocznie do sądu dyscyplinarnego trafiało ok. 30 wniosków" i część z nich skończyło się wyrokami skazującymi przed sądami dyscyplinarnymi. - Na czym polegała różnica ze sprawą Amber Gold? - pytał Witold Zembaczyński (Nowoczesna). - Na materiale dowodowym - odpowiedział świadek, powtarzając, że gdańskim prokuratorom można było zarzucić tylko uchybienia. Zapewniał zarazem, że rzecznik dyscyplinarny PG miał w rękach wystarczające narzędzia prawne, by wykonywać swoją działalność.

Zeznania prokurator Syguły

Druga przed komisją zeznawała we wtorek prok. Małgorzata Syguła, zastępca Prokuratora Okręgowego w Gdańsku. W okresie, który obejmują prace komisji, była naczelnikiem wydziału postępowania przygotowawczego PO w Gdańsku. Była też bezpośrednią przełożoną prok. Hanny Borkowskiej z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, nadzorującej prace Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Prokuratura ta zajmowała się sprawą Amber Gold po tym, jak pod koniec 2009 r. KNF złożyła zawiadomienie, że spółka ta prowadzi działalność bankową bez zezwolenia. Pytana przez poseł Joannę Kopcińską (PiS), Syguła opisała swój pierwszy kontakt ze sprawą Amber Gold. Stało się to wtedy, gdy do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wpłynęło pismo szefa KNF Andrzeja Jakubiaka z listopada 2011. - Była na nim adnotacja szefa Prokuratury Okręgowej, że prosi mnie o rozmowę - relacjonowała. Prokurator okręgowy Dariusz Różycki podjął wtedy decyzję, mówiła, żeby sprawę zbadać. - Zarejestrowałem sprawę i przydzieliłam ją pani Borkowskiej i na tym mój kontakt ze sprawą się skończył - powiedziała. Dodała, że Borkowskiej zleciła zbadanie sprawy i zrelacjonowanie efektów prokuratorowi okręgowemu lub jego zastępcy, żeby odpowiedzieć na pismo szefa KNF. Właśnie o pismo Prokuratury Okręgowej w Gdańsku do Prokuratury Apelacyjnej ze stycznia 2012 pytał Sygułę poseł Jarosław Krajewski (PiS). W piśmie tym przyznano, że zawieszenie postępowania ws. Amber Gold w prokuraturze rejonowej było niezasadne, oraz że prokuratura we Wrzeszczu została o tym poinformowana; było też stwierdzenie, że po podjęciu postępowania zostanie ono objęte nadzorem przez prokuraturę okręgową. Jednak, jak zwracał uwagę Krajewski, pismo prokuratury okręgowej w sprawie wznowienia postępowania trafiło do prokuratury rejonowej dopiero w kwietniu 2012 r., a wznowione wówczas postępowanie nie było objęte nadzorem. Pod pismem tym podpisał się prokurator okręgowy Dariusz Różycki, natomiast pod pismem przewodnim - Syguła. Poseł PiS pytał m.in. o to, dlaczego pod pismem podpisała się Syguła oraz czy miała świadomość tego, że w załączniku do niego wskazano nieprawdę. - Z jakiegoś powodu pisma nie podpisał prokurator okręgowy. Nie wiem, może zawierało błędy, może kazano coś uzupełnić. Już potem prokurator (Hanna Borkowska - red.) nie uznała za konieczne, żeby tego typu "przekazówkę" (...) podpisał - wskazała, tłumacząc dlaczego znajduje się pod nim jej podpis. Syguła dodała też, że wówczas nie zapoznawała się z treścią załącznika do pisma, pod którym podpisał się Różycki. Podała, że zrobiła to dopiero w momencie, gdy wybuchł "boom medialny". - Gdy u nas na trawnikach, wszędzie byli dziennikarze, to był chyba sierpień 2012 r. - wskazała. - Nie czuję się odpowiedzialna za wprowadzenie w błąd jednostek nadrzędnych - podkreśliła. - Podpisując pismo przewodnie, z mojego punktu widzenia przekazywałam rutynową informację, która z punktu widzenia merytorycznego nie ma żadnego znaczenia. Z punktu widzenia obiegu dokumentów informowałam, że to nie ta jednostka (prokuratura okręgowa - red.) prowadzi to postępowanie. To jest wszystko - dodała.

Zeznała też, że kolejny kontakt ze sprawą miała wtedy, gdy "zadzwoniła pani prok. Majstrowicz, że w wydziale (w Prokuraturze Okręgowej - red.) są akta zawieszonego postępowania". Był to, jak dodała, koniec marca lub początek kwietnia 2012 r. Wtedy, jak mówiła, zwróciła się do prokurator Borkowskiej z pytaniem: "Hanka, masz taką sprawę?". Ta jej odpowiedziała: "Już ją wysłałam" (z powrotem do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz - red.).

"To mi się po prostu nie mieściło w głowie"

Członkowie komisji dochodzili, dlaczego akta sprawy Amber Gold leżały w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku od 5 stycznia do 4 kwietnia 2012 roku, choć już w styczniu powinny były być zwrócone Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz. Pytana, jakie są powody, dla których przez trzy miesiące akta te były przechowywane w PO, Syguła przyznała, że prokurator Borkowska poinformowała ją, że po prostu zapomniała o tych aktach. Stało się to jednak już po konferencji prasowej prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta w sprawie Amber Gold z sierpnia 2012 roku. - Gdy wybuchła afera, po tej słynnej konferencji prasowej prokuratora generalnego, prokurator Borkowska powiedziała mi, że zapomniała - relacjonowała Syguła. Dodała, że "była to nieprzyjemna rozmowa". - Byłam tak zdenerwowana, że to mi się po prostu nie mieściło w głowie - mówiła świadek. - Bo to się stało w moim wydziale - dodała. Posłanka Andżelika Możdżanowska (PSL) dopytywała, czy takie sytuacje często się zdarzały. - Sytuacje, gdy udziela się odpowiedzi (na pytanie Prokuratury Apelacyjnej - red.), a pozostawia akta, się nie zdarzały - odpowiedziała. - Sądzę, że to przeciążenie pracą - mówiła, pytana o przyczyny zachowania prokurator Borkowskiej. - Zastanawiam się nad tym od 4 lat i nie wiem. To osobista klęska dla mnie jako naczelnika. Czułam się osobiście tym dotknięta, było mi z tym źle, bo identyfikowałam się z tym wydziałem - dodała. Przyznała też, iż prokurator Borkowska "po niezbyt miłej wymianie zdań powiedziała, że przeprasza". Pytana przez Krzysztofa Brejzę (PO) Syguła zaznaczyła jednocześnie, że "nie widziała potrzeby", by sporządzać notatkę służbową z rozmowy z Borkowską. Witold Zembaczyński (Nowoczesna) dopytywał: "Słowo przepraszam zamykało sprawę, wystarczyło, rozwiązały to panie prokurator na poziomie interakcji osobistych i to kończyło sprawę?". - Panie pośle, ja nie wiem, czy mi to "przepraszam" do tej pory wystarczy - odpowiedziała świadek. Jednocześnie poseł Nowoczesnej pytał, dlaczego o słowach Borkowskiej skierowanych do Syguły komisja śledcza dowiedziała się dopiero we wtorek, a nie było o tym fakcie mowy w zeznaniach złożonych przez Sygułę w charakterze świadka przed prokuratorskim rzecznikiem dyscyplinarnym. - To wynika z kontekstu pytań, gdyby pan poseł Jarosław Krajewski nie zaczął mnie w tej kwestii pytać, to nie sądzę, żebym o tym powiedziała (...) jeżeli rzecznik odpowiedzialności dyscyplinarnej by mnie o to zapytał, to bym na pewno powiedziała - zaznaczyła Syguła. - Nie zapytano mnie (podczas postępowania dyscyplinarnego - red.) o to, jak się zachowała prok. Borkowska po konferencji prasowej prokuratora generalnego, w związku z tym o czym ja miałam mówić - zeznała Syguła. Zembaczyński zaś skomentował: "Czy to pytanie nie zostało celowo zadane, nigdy się nie dowiemy?". Stanisław Pięta (PiS) ocenił zaś, że kwestia ta "wydaje się miała istotne znaczenie w postępowaniu dyscyplinarnym, którym objęta była prok. Borkowska". - Nie wiem, nie widzę tutaj istotnego znaczenia - odpowiedziała Syguła.

Autor: mart/sk / Źródło: PAP

Pozostałe wiadomości

Władze w chińskim mieście Zhuhai, gdzie kierowca wjechał w tłum ludzi zabijając 35 osób, usunęły wieńce i świece złożone w miejscu tragedii. Rząd monitoruje internet i kasuje wzmianki o ataku, a państwowa telewizja w ogóle o nim przez cały dzień nie wspominała. - Oświadczenie policji będzie jedynym oficjalnym wyjaśnieniem i nie pozwolą ludziom go kwestionować ani omawiać - powiedziała chińska badaczka Rose Luqiu cytowana przez Reutersa.

Konfiskata kwiatów, cenzura i zakazy po tragedii w Chinach

Konfiskata kwiatów, cenzura i zakazy po tragedii w Chinach

Źródło:
Reuters

Prokuratura sprawdza, czy 2,5-letnie dziecko, które zmarło w Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie, zatruło się środkiem chemicznym do zwalczania gryzoni. O śmierci chłopca śledczych poinformowali lekarze. Przeprowadzona została już sekcja zwłok.

Zmarło 2,5-letnie dziecko. Śledczy sprawdzają, czy zatruło się środkiem do zwalczania gryzoni

Zmarło 2,5-letnie dziecko. Śledczy sprawdzają, czy zatruło się środkiem do zwalczania gryzoni

Źródło:
tvn24.pl

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w trzecim kwartale 2024 roku wyniosło 8161,62 złotego - poinformował Główny Urząd Statystyczny (GUS). Wskazał też, że oznacza to wzrost o 13,4 procent rok do roku.

Tyle zarabiamy. Najnowsze dane GUS

Tyle zarabiamy. Najnowsze dane GUS

Źródło:
PAP

Na zdjęciach z obchodów Święta Niepodległości widać, że prezydent Andrzej Duda nie ma kawałka palca. Pytany o tę kwestię prezydencki minister Wojciech Kolarski mówił, że Duda "w czasie prac domowych zranił się dosyć poważnie w palec". - Był potrzebny mały zabieg, ale już jest wszystko w porządku - zapewnił Kolarski.

Prezydent stracił kawałek palca. Był potrzebny "mały zabieg"

Prezydent stracił kawałek palca. Był potrzebny "mały zabieg"

Źródło:
RMF FM

Zwolnienia grupowe zostaną przeprowadzone w Siarkopolu należącym do Grupy Azoty. Zatrudnienie ma stracić około jedna czwarta pracowników z ponad 700-osobowej załogi - przekazała rzeczniczka Grupy Azoty Monika Darnobyt.

Zwolnienia grupowe w Siarkopolu. "Nie wygląda to dobrze"

Zwolnienia grupowe w Siarkopolu. "Nie wygląda to dobrze"

Źródło:
PAP

Liczba deweloperów spodziewających się obniżek cen mieszkań znacząco wzrosła. Obecnie już co czwarty przewiduje taki scenariusz w najbliższych miesiącach - wynika z najnowszego badania Indeksu Nastrojów Deweloperów opracowanego przez portal tabelaofert.pl. Jak wskazują eksperci, obecnie "mamy idealną sytuację na rynku z punktu widzenia nabywców".

"Idealna sytuacja" dla szukających mieszkania. Nie było tak od dekady

"Idealna sytuacja" dla szukających mieszkania. Nie było tak od dekady

Źródło:
PAP

Funkcjonariusze ABW zatrzymali w Warszawie obywatela Białorusi podejrzanego o usiłowanie dokonania podpalenia obiektu w Gdańsku. "Jest to kolejne zatrzymanie w śledztwie dotyczącym działania zorganizowanej grupy przestępczej, która - na zlecenie obcych służb specjalnych - dokonywała aktów sabotażu, w szczególności podpaleń" - czytamy w komunikacie.

Obywatel Białorusi zatrzymany w Warszawie. Jest podejrzany o dywersję i sabotaż

Obywatel Białorusi zatrzymany w Warszawie. Jest podejrzany o dywersję i sabotaż

Źródło:
tvn24.pl

W środę w Redzikowie (Pomorskie) po wielu latach budowy odbędzie się uroczyste otwarcie bazy amerykańskiej tarczy antyrakietowej, która ma chronić USA i europejskich sojuszników przed pociskami balistycznymi. W ceremonii wezmą udział prezydent Andrzej Duda, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz oraz przedstawiciele władz USA i sekretarz generalny NATO.

Prezydent, minister obrony, szef NATO i przedstawiciele USA w Redzikowie. Dziś wielkie otwarcie

Prezydent, minister obrony, szef NATO i przedstawiciele USA w Redzikowie. Dziś wielkie otwarcie

Źródło:
PAP

Otwierana właśnie baza w Redzikowie pod Słupskiem należy do amerykańskiej marynarki wojennej nie bez powodu. Jest bowiem lądowym rozszerzeniem morskiego systemu antybalistycznego Stanów Zjednoczonych, który początkowo instalowany był na amerykańskich okrętach. Z tego powodu baza w Redzikowie bywa nawet porównywana do "wkopanego w ziemię" okrętu US Navy. Jak działa i wygląda od wewnątrz jeden z takich okrętów, niszczyciel rakietowy USS Carney, w 2018 roku pokazał dziennikarz TVN24 Piotr Świerczek.

Okręt, który budzi strach. Odwiedziliśmy go z kamerą

Okręt, który budzi strach. Odwiedziliśmy go z kamerą

Źródło:
tvn24

Prezydent elekt Donald Trump ogłosił, że powoła "departament wydajności państwa" (DOGE) pod przewodnictwem Elona Muska i swojego byłego rywala, biznesmena Viveka Ramaswamy'ego. Zadaniem nowego ciała doradczego ma być "demontaż biurokracji" i cięcia wydatków. "Będziemy mieć ranking najbardziej głupich wydatków z pieniędzy z waszych podatków. Będzie to zarówno niezwykle tragiczne, jak i niezwykle zabawne" - napisał Musk.

Elon Musk stanie na czele nowego departamentu. "Będzie to niezwykle tragiczne, jak i niezwykle zabawne"

Elon Musk stanie na czele nowego departamentu. "Będzie to niezwykle tragiczne, jak i niezwykle zabawne"

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Margaret Spada, 22-letnia mieszkanka włoskiego Lentini, miała poddać się zabiegowi korekcji nosa w klinice w Rzymie. Wkrótce po znieczuleniu lekarze "zdali sobie sprawę, że coś jest nie tak" - pisze portal Rai News. Po czterech dniach kobieta zmarła. Prokuratura wszczęła śledztwo.

Chciała zrobić korekcję nosa. 22-latka nie żyje

Chciała zrobić korekcję nosa. 22-latka nie żyje

Źródło:
Rai News, Il Massengero

Jamie Oliver wycofał ze sprzedaży swoją najnowszą książkę dla dzieci po tym, jak jej treść skrytykowali przedstawiciele rdzennych Australijczyków. Znany na całym świecie szef kuchni i prowadzący telewizyjnych programów kulinarnych wystosował też przeprosiny.

Jamie Oliver wycofuje ze sprzedaży swoją książkę. Jest "zdruzgotany" i przeprasza

Jamie Oliver wycofuje ze sprzedaży swoją książkę. Jest "zdruzgotany" i przeprasza

Źródło:
The Guardian, BBC

Pierwszy raz od 73 dni Rosjanie przeprowadzili połączony atak rakietowy i dronowy na Kijów - poinformował szef stołecznej administracji wojskowej Serhij Popko. Jedna osoba została ranna w obwodzie kijowskim.

Pierwszy taki rosyjski atak na Kijów od 73 dni

Pierwszy taki rosyjski atak na Kijów od 73 dni

Źródło:
PAP

Ulice Bogoty znalazły się pod wodą po tym, jak miasto nawiedziła fala intensywnego deszczu. Towarzyszący opadom wiatr łamał gałęzie i przewracał drzewa, doprowadzając do paraliżu komunikacyjnego. W ubiegłą niedzielę w całej Kolumbii wprowadzono stan klęski żywiołowej w związku z powodzią, jaka przetoczyła się przez kraj.

Potężna ulewa sparaliżowała stolicę 52-milionowego kraju

Potężna ulewa sparaliżowała stolicę 52-milionowego kraju

Źródło:
PAP, Reuters

"Z zaskoczeniem i oburzeniem, czemu dałam wyraz w programie, przyjęłam cytowane w mediach głosy na temat pochodzenia Anne Applebaum. Uważałam, że minister powinien mieć możliwość się do nich odnieść, co też zrobił w 'Kropce nad i'" - podkreśliła w oświadczeniu dziennikarka TVN24 Monika Olejnik. Odniosła się w ten sposób do reakcji ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na jej pytanie w programie.

"Od lat walczę z antysemityzmem, z przemocą, z hejtem i z agresją". Oświadczenie Moniki Olejnik 

"Od lat walczę z antysemityzmem, z przemocą, z hejtem i z agresją". Oświadczenie Moniki Olejnik 

Źródło:
TVN24

Jeżeli Radosław Sikorski byłby kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, będę zwolennikiem tego, byśmy wszyscy, łącznie z Szymonem Hołownią, dogadali się wokół tej kandydatury - powiedział w TVN24 wicemarszałek Senatu Michał Kamiński (Unia Europejskich Demokratów, Trzecia Droga).

Kamiński: wybór Sikorskiego na nowo otworzy dyskusję o wspólnym kandydacie

Kamiński: wybór Sikorskiego na nowo otworzy dyskusję o wspólnym kandydacie

Źródło:
TVN24

Mam nadzieję, że panowie Patryk Jaki, Michał Woś, a przede wszystkim Zbigniew Ziobro znaleźli czas, by obejrzeć reportaż "Zakład pracy" w "Czarno na białym" - napisał w mediach społecznościowych minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Jak ocenił, "to porażający materiał". - Sprawą zajmuje się już niezależna prokuratura - przekazał.

Bodnar o "porażającym materiale" TVN24: mam nadzieję, że  Jaki, Woś i Ziobro znaleźli czas, by go obejrzeć

Bodnar o "porażającym materiale" TVN24: mam nadzieję, że Jaki, Woś i Ziobro znaleźli czas, by go obejrzeć

Źródło:
TVN24

Droga z górki, przymrozki, śliska nawierzchnia, załadowana oponami naczepa - to wszystko mogło przyczynić się do nocnej kolizji ciężarówki w Hucisku. Wypadła z jezdni, przewróciła się do góry kołami i wiele godzin blokowała w obu kierunkach drogę wojewódzką 792. Kierowca i pasażer byli zakleszczeni w kabinie.

Ciężarówka całą noc leżała w rowie. Droga zablokowana

Ciężarówka całą noc leżała w rowie. Droga zablokowana

Źródło:
tvn24.pl

Nie ma nic za darmo - wskazał szef NATO Mark Rutte, który spotkał się z sekretarzem stanu USA Antonym Bliknem, by omówić sytuację w Ukrainie i sojusz między Rosją a Koreą Północną. Rutte wskazywał, czym Putin płaci za pomoc wojskową Kim Dzong Una, podkreślając rosnące zagrożenie, ze strony sojuszu reżimów.

Co Rosja daje w zamian? Szef NATO o koszcie sojuszu z Kimem

Co Rosja daje w zamian? Szef NATO o koszcie sojuszu z Kimem

Źródło:
PAP

Łódzcy policjanci namierzyli, gdzie złodzieje ukryli luksusowe porsche. Auto, które pod koniec października zniknęło z parkingu jednego z hoteli odnaleziono na Teofilowie. Sprawcy wciąż są poszukiwani.

Skradzione auto za 400 tys. znalezione

Skradzione auto za 400 tys. znalezione

Źródło:
tvn24.pl

Nie żyje trzyletnia dziewczynka z okolic Grodziska Wielkopolskiego i dwulatek z okolic Tomaszowa Lubelskiego, a dziewięcioletnie bliźniaczki spod Płońska są w szpitalu. Śledczy sprawdzają, czy powodem tragedii był środek do zwalczania gryzoni. W "Uwadze!" TVN o tym, jak trutki na myszy albo szczury mogą być śmiertelnie niebezpieczne dla człowieka.

Środki na gryzonie i śmiertelne zagrożenie dla człowieka. "To broń chemiczna"

Środki na gryzonie i śmiertelne zagrożenie dla człowieka. "To broń chemiczna"

Źródło:
TVN

Zagrożenie zbrojnym atakiem na państwo członkowskie Unii Europejskiej jest wyższe niż kiedykolwiek wcześniej - oceniła szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen na forum współpracy fińsko-szwedzkiej w Espoo. Komentowała ostatni raport na temat poprawy gotowości Unii Europejskiej w sferze cywilnej i wojskowej autorstwa poprzedniego prezydenta Finlandii Sauliego Niinisto.

"Zagrożenie atakiem największe od 30 lat". Ursula von der Leyen o fińskim raporcie

"Zagrożenie atakiem największe od 30 lat". Ursula von der Leyen o fińskim raporcie

Źródło:
PAP

Zadzwonił do domu 58-latki i jej 89-letniej matki, przedstawił się jako policjant i powiedział, że starsi ludzie płacą w aptekach fałszywymi banknotami. Zaoferował, że sprawdzi banknoty pań w specjalnej maszynie, którą ma w samochodzie. Kobiety uwierzyły nieznajomemu. Straciły wszystkie oszczędności.

Dały nieznajomemu wszystkie pieniądze, jakie miały w domu. 350 tysięcy złotych w reklamówce

Dały nieznajomemu wszystkie pieniądze, jakie miały w domu. 350 tysięcy złotych w reklamówce

Źródło:
tvn24.pl

- Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie jest trenerem Barcelony, który może na nasz wariant przygotować jakieś trzy swoje. Raczej ma już w głowie kandydata w wyborach prezydenckich. Sądzę, że tak naprawdę zaczął się liczyć tylko jeden - powiedział w TVN24 minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak.

Siemoniak: W PiS zaczął się liczyć tylko jeden kandydat. Zakon wokół prezesa nie jest jego entuzjastą

Siemoniak: W PiS zaczął się liczyć tylko jeden kandydat. Zakon wokół prezesa nie jest jego entuzjastą

Źródło:
TVN24

Mieszkańcy Lizbony domagają się od władz miasta przeprowadzenia referendum w sprawie ograniczenia najmu krótkoterminowego dla turystów. Autorzy stworzonej w tym celu petycji podkreślają, że z powodu nadmiernej turystyki wiele osób musiało się wyprowadzić ze stolicy Portugalii.

Kolejne europejskie miasto ma dość turystów. Mieszkańcy chcą referendum

Kolejne europejskie miasto ma dość turystów. Mieszkańcy chcą referendum

Źródło:
CNN, tvn24 pl

We wtorek wieczorem we Wrocławiu spadł pierwszy śnieg tej jesieni. To kolejny region, w którym w ostatnich dniach pojawił się biały puch. Na Kontakt24 otrzymaliśmy zdjęcia nie tylko z zabielonej stolicy Dolnego Śląska, ale również z innych miast.

Pierwszy śnieg we Wrocławiu. Nagranie

Pierwszy śnieg we Wrocławiu. Nagranie

Źródło:
tvnmeteo.pl, IMGW

Kto z paralimpijczyków zdobędzie w tym roku tytuł sportowca roku w plebiscycie Polskiego Komitetu Paralimpijskiego? Do wygrania jest statuetka imienia sir Ludwiga Guttmanna. Są juz nominowani. Głosowanie trwa w internecie. 

Trwa głosowanie na tytuł sportowca roku. Wśród nominowanych walczący z nowotworem szermierz Michał Dąbrowski

Trwa głosowanie na tytuł sportowca roku. Wśród nominowanych walczący z nowotworem szermierz Michał Dąbrowski

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

43 organizacje pozarządowe, grupy aktywistów, środowiska akademickie, naukowe i dziennikarskie podpisały apel do polskich władz o przyjęcie ambitnych rozwiązań przeciwko SLAPP - strategicznym działaniom prawnym zmierzającym do stłumienia debaty publicznej.

"SLAPPy uderzają nie tylko w media i pojedyncze osoby, lecz także w demokrację". Apel społeczeństwa obywatelskiego

"SLAPPy uderzają nie tylko w media i pojedyncze osoby, lecz także w demokrację". Apel społeczeństwa obywatelskiego

Źródło:
tvn24.pl