Putin po aneksji Krymu nieprędko wróci na europejskie salony - uważają Jerzy Maria Nowak, były ambasador Polski przy NATO i prof. Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta. Goście "Wstajesz i wiesz" TVN24 ocenili, że zapowiadane spotkanie Sikorski-Ławrow - o ile do niego dojdzie - będzie dla Polski bardzo prestiżową sprawą i może oznaczać, że "Rosja nie ma wobec nas agresywnych zamiarów".
Jerzy Maria Nowak, prezes zarządu Stowarzyszenia Euroatlantyckiego i były ambasador Polski przy NATO, ocenił, że ze względu na wydarzenia na Krymie prezydent Rosji nie wróci na europejskie salony w ciągu najbliższych kilku miesięcy. - Później bym nie wykluczał, zależy jakie będą jego dalsze działania - powiedział.
Z kolei doradca prezydenta Tomasz Nałęcz stwierdził, że jego zdaniem stanie się to "nieprędko" z dwóch powodów. - Po pierwsze dlatego, że Europejczycy to są żarna, które powoli mielą. One mają długą pamięć. Moim zdaniem ten brutalny akt agresji przeciwko Ukrainie zapadnie na długo w sercach i umysłach Europejczyków - argumentował. - Poza tym jest druga strona medalu. On (Putin - red.) gra rolę twardziela wobec Europy, swojej opinii publicznej, buzuje uczucia nacjonalistyczne. Więc wrócić musi w jakimś sensie na kolanach do Europy. To sobie też trudno wyobrazić - dodał.
Spotkanie Sikorski-Ławrow wielką szansą?
Eksperci skomentowali także zapowiedź, że na marginesie szczytu w Hadze spotkają się ministrowie spraw zagranicznych Polski i Federacji Rosyjskiej - Radosław Sikorski i Siergiej Ławrow.
Nowak powiedział, że ta rozmowa to "poszerzenie kanału dyplomatycznego", bo - jak stwierdził - rozwiązanie kryzysu na Krymie powinno mieć charakter pokojowy. - Polska jest bardzo wyrazistym uczestnikiem, z którym Rosjanie dotychczas nie bardzo chcieli prowadzić dialog - powiedział. - Dojście do takiego spotkania będzie dla nas nie tylko prestiżowe (...), ale będzie miało bardzo istotne znaczenie dla poszukiwania konkretnych sposobów jakiegoś załagodzenia tej sytuacji i znalezienia rozwiązania - dodał.
Dodał, że takie spotkanie oznacza, że "Rosja nie ma wobec nas agresywnych zamiarów".
Prof. Nałęcz powiedział, że już sam fakt spotkania szefów dyplomacji "będzie bardzo ważnym sygnałem intencji rosyjskich". - Jeśli dojdzie do tego spotkania, to oznacza, że Rosja wkracza na drogę deeskalacji, czyli nie nasila tego konfliktu, nie przygotowuje agresji na wschodniej Ukrainie - argumentował.
Autor: pk//tka / Źródło: tvn24