- Tu, gdzie można wyciągnąć wnioski twarde, to je wyciągam. Tam, gdzie można miękkie, to wyciągam miękkie, ale tak czy inaczej nie da się tego zamieść pod dywan - bronił swojej książki w "Rozmowie Rymanowskiego" Roman Graczyk. Dziennikarz twierdzi w książce "Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego", że kilkoro publicystów pisma było zarejestrowanych jako tajni współpracownicy SB.
Książka Romana Graczyka powstała na podstawie kwerendy w archiwach IPN. Publikacja spotkała się z oburzeniem ze strony jej bohaterów.
- Jest mi oczywiście przykro, jeżeli ktoś cierpi z mojego powodu, ale w tej sytuacji nie mogłem postąpić inaczej, dlatego, że proszono mnie o zbadanie tych dokumentów. Głównie chodzi o dokumenty SB. Tu, gdzie można wyciągnąć wnioski twarde, to je wyciągam. Tam, gdzie można miękkie, to wyciągam miękkie, ale tak czy inaczej nie da się tego zamieść pod dywan. W świetle tych dokumentów nie da się stwierdzić, że rozmowy Marka Skwarnickiego z SB, były bez znaczenia - stwierdza autor "Ceny przetrwania (...)".
"W takim momencie ja rozkładam ręce"
Zdaniem prof. Andrzeja Friszke, na podstawie materiału, który został zaprezentowany w książce, "nie można było napisać tego, co zostało napisane".
- Ja badając bardzo dużo akt Służb Bezpieczeństwa przyjmuję zasadę, że jak jest doniesienie i są konkretnie użyte zdania, to mogę je interpretować. Jeśli nie ma konkretnej informacji, to ja nie jestem w stanie nic sądzić na podstawie tego, że ktoś się z kimś spotkał i to spotkanie mogło trwać trzy godziny. Ja w takim momencie rozkładam ręce, jestem bezsilny, nie wiem o czym była ta rozmowa - ripostował Friszke.
Profesor zaznaczył jednak, że w książce Graczyka jest jedna merytoryczna informacja dotycząca jednej rozmowy Marka Skwarnickiego z SB dotycząca przygotowań do i głodówki członków KOR, która miała się "nie podobać" środowisku "Tygodnika Powszechnego". - To nie jest dobra rzecz, że Marek Skwarnicki powiedział to w rozmowie ze Służbą Bezpieczeństwa, ale na podstawie tego jednego faktu ja byłbym bardzo ostrożny z charakteryzowaniem tych kontaktów - przestrzegł Friszke.
Niejeden fakt
Roman Graczyk tłumaczy, że napisał książkę nie na podstawie jednego faktu. - Mamy pewną liczbę dowodów, które wskazują na fakt niewątpliwie wieloletnich kontaktów Marka Skwarnickiego z SB. Mamy pewną liczbę dokumentów, które wskazują na regularność tych kontaktów. Mamy pewność dokumentów o funduszach operacyjnych, które nie wiem, czemu pan profesor nazywa "kwitami z kawiarni". Fundusz operacyjny to są dokumenty, które mówią kto, z kim, kiedy, pod jakim pseudonimem, w jakim charakterze, jak często i jak długo (...) W książce jest twarde twierdzenie o długoletnich spotkaniach i jest słaba hipoteza o charakterze tej współpracy. Proszę tego nie mylić - argumentował autor kontrowersyjnej publikacji.
- Nigdy nie spotkałem się z tym, żeby dokumenty kłamały. Problem zawsze polega jednak na interpretacji. Prawdziwa współpraca nie może odbywać się w kawiarni. Dlatego, że wtedy jest złamana tajność – podstawowa zasada działania służb. Tutaj nie ma lokalu konspiracyjnego, więc w słowo o współpracy typowo agenturalnej można powątpiewać - mówił z kolei Friszke. Profesor zaznaczył jednak, że faktycznie zachodzą "rozmowy polityczne", a spotkania miały miejsce i było ich dosyć dużo.
- W przypadku takich osób (jak współpracownicy "TP" - red.) sprawiano pozory, że to nie jest współpraca. Chodziło o to żeby ich nie spłoszyć - argumentuje Graczyk. Tłumaczy, że rozmawiał z jednym z bohaterów swojej książki - Stefanem Wilkanowiczem - ale ten przez rok nie autoryzował swoich wypowiedzi, a potem nie zgodził się na publikację rozmowy. - Przez to nie ma konfrontacji od razu w książce - kwituje publicysta.
Inwigilacja w "TP"
Graczyk w książce "Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego" pisze o inwigilacji środowiska tygodnika i o jego uwikłaniu we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Wymienia osoby, które propozycjom współpracy się oparły, m.in. sekretarkę Stanisława Stommy Halinę Żulińską, i tych, którzy ją podjęli, m.in. dyrektora administracyjnego pisma Tadeusza Nowaka i związanego z pismem ks. Mieczysława Malińskiego (oba nazwiska były już wcześniej publikowane w tym kontekście).
Największe zainteresowanie budzi jednak ujawnienie nazwisk tajnych współpracowników, które wcześniej nie były znane. Na podstawie dokumentów z archiwów IPN Graczyk pisze, że jako kontakt operacyjny SB zarejestrowana była obrończyni praw człowieka Halina Bortnowska, a jako tajni współpracownicy publicysta katolicki, były redaktor naczelny miesięcznika "Znak" Stefan Wilkanowicz, poeta Marek Skwarnicki i jeden z najbliższych współpracowników Jerzego Turowicza, ekspert spraw niemieckich zmarły w 1995 r. Mieczysław Pszon.
Stefan Wilkanowicz na stronie Fundacji Kultury Chrześcijańskiej Znak zamieścił w poniedziałek krótkie oświadczenie, w którym pisze: "Oświadczam, że nie byłem współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Do książki Romana Graczyka odniosę się po zapoznaniu się z nią".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24