- To, że mój list wywołał taką burzę, wielką radość rodziców i wielki niepokój nauczycieli pokazuje, że świat jest nieco mniej kolorowy - stwierdziła minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska. Komentowała w ten sposób kontrowersje, jakie wywołał jej list przypominający o obowiązku opieki dzieci przez szkoły w przerwie świątecznej. Podkreśliła przy tym, że jest to czas wolny dla dzieci, nie dla nauczycieli".
Minister edukacji przypomniała dyrektorom szkół, że mają obowiązek organizować zajęcia opiekuńcze i wychowawcze dla uczniów w okresie przerwy świątecznej. Kilka dni temu w liście otwartym do rodziców i opiekunów poinformowała: "Macie prawo, by nauczyciele zaopiekowali się Waszym dzieckiem podczas przerwy świątecznej".
Dyrektorzy zapewniają, że jest to praktyka szkolna stosowana od dawna. Związek Nauczycielstwa Polskiego twierdzi jednak, że minister zachęca rodziców do składania "donosów na nauczycieli".
"Nauczyciele do dyspozycji dyrektora"
- To nie jest czas wolny dla nauczycieli. Nauczyciele mają urlop w czasie ferii zimowych i w czasie wakacji letnich - powiedziała Kluzik-Rostkowska we wtorek w rozmowie z TVN24.
- Ten czas to jest taki czas, kiedy nauczyciele pozostają do dyspozycji dyrektora szkoły - dodała i wyjaśniła, dlatego skierowała listy do dyrektorów szkół, kuratoriów i samych rodziców ws. opieki w wolne dni.
"Oskarżenie o donosicielstwo pada"
Minister edukacji odpiera zarzuty nauczycieli, że chce ich skłócić z rodzicami. - To, że mój list wywołał taką burzę, wielką radość rodziców i wielki niepokój rodziców pokazuje, że świat jest nieco mniej kolorowy. Oczywiście są takie szkoły, które takie wsparcie dają. Ale jest bardzo wiele szkół, które z wielkim zdziwieniem przyjęły, że taką pomoc mają oferować - zauważyła
Zaznaczyła zarazem, że na infolinię MEN ws. opieki w dni wolne dzwonią zarówno dyrektorzy, nauczyciele, jak i rodzice. - W związku z tym oskarżenie o donosicielstwo pada - odparła.
Autor: nsz/kka / Źródło: tvn24