Od nowa ma ruszyć proces pięciu cudzoziemców zatrzymanych w 2009 r. w sprawie transportu do Polski ponad tony kokainy z Ameryki Płd. Służby USA, Kolumbii i Polski przeprowadziły wówczas prowokację, by ująć dystrybutorów. Warszawski sąd rozważa wniosek o przekazanie sprawy do USA.
Pierwszy proces ruszył w listopadzie 2011 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Teraz musi zacząć się od nowa z powodu choroby sędzi, która go prowadziła.
We wtorek nie doszło do formalnego rozpoczęcia nowej sprawy; sąd zajmował się kwestiami organizacyjnymi związanymi ze sprawnym prowadzeniem rozpraw. - Kroi nam się następne parę lat procesu - przyznała sędzia Dorota Radlińska. Wskazała zarazem na możliwość dobrowolnego poddania się karze przez podsądnych albo nawet przejęcia ich sądzenia przez USA. Tamtejsze władze musiałyby jednak tego chcieć, a polski minister sprawiedliwości musi zgodzić się na taki wniosek sądu; stanowisko oskarżonych nie jest wiążące. Obrońcy generalnie byli przeciwni przekazaniu sprawy USA (gdzie oskarżonym grozi dożywocie bez prawa do warunkowego zwolnienia; w Polsce - do 10 lat więzienia). Swe stanowiska przedstawią sądowi na piśmie.
Transport za 100 mln zł
O sprawie opinia publiczna dowiedziała się, gdy w lutym 2009 r. w Warszawie zatrzymano obcokrajowców, którzy przyjechali do Polski, by organizować dalszą dystrybucję kokainy. Jej transport z Kolumbii o wartości ok. 100 mln zł był wspólną operacją specjalną amerykańskiej Agencji do Walki z Narkotykami (DEA), kolumbijskiej policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - największą w historii polskich służb. Operację określano jako ogromny sukces ABW. Jak pisały media, nakładem dużych kosztów ABW przygotowała wielką operację, aby uwiarygodnić sytuację. Handlarzom wmówiono, że za wszystkim stoi wpływowy "generał SB". Kokainę trzymano w magazynie strzeżonym przez ABW. Mężczyźni zostali ujęci po tym, gdy wzięli z niego próbki towaru. Według mediów narkotyki zniszczono za zgodą stołecznego sądu.
Nielegalna operacja?
Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zarzuciła całej piątce "próbę wprowadzenia kokainy do obrotu w Polsce". Tę kwalifikację prawną kwestionuje obrona, która podkreśla, że oskarżeni nie zdążyli wejść w posiadanie kokainy przed zatrzymaniem. Ponadto adwokaci kwestionują legalność operacji; twierdzą, że polskie prawo nie zezwala służbom na przepuszczenie przez granicę kontrolowanego transportu narkotyków. Podnoszą też, iż nie wiadomo, czy było odpowiednie porozumienie służb Polski i USA. Prokuratura uważa, że ta "przesyłka niejawnie dozorowana" była legalna, bo wystarczająca była zgoda na nią szefa ABW. Na wniosek obrony proces przeniesiono z sądu rejonowego do okręgowego. Sąd apelacyjny uzasadniał to m.in. tym, że wymaga analizy, "czy służby specjalne nie przekroczyły granic dozwolonej prawem prowokacji". Strona polska zgodziła się już na ekstradycję zatrzymanych do USA - po tym, jak odbędą ewentualne wyroki skazujące w naszym kraju.
Przewlekłość postępowania
Jak ujawniła we wtorek sędzia Radlińska, w poniedziałek na wolność wyszedł szósty z zatrzymanych w 2009 r. - obywatel Kolumbii Enrique Hernan N. W lipcu 2011 r. poddał się on karze 5 lat więzienia i 100 tys. zł grzywny. - USA odstąpiły od jego ekstradycji; nie poinformowano nas, z jakiego powodu - powiedziała sędzia. Dodała, że można się domyślać, iż wobec osądzenia N. w Polsce nie może być on sądzony za ten sam czyn w USA. PAP ustaliła, że nota dyplomatyczna USA co do N. nosi datę 7 lipca. Sam Hernan N., który pojawił się w sądzie, powiedział, że chce wrócić do rodziny w Szwajcarii, ale jest gotowy zeznawać w sądzie. Ekstradycja wobec pięciu pozostałych jest aktualna - dodała Radlińska. - Jeśli panowie byliby skazani w tym procesie, za ten czyn w USA sądzeni być nie możecie - oświadczyła oskarżonym, którzy od 5,5 roku są w areszcie. We wtorek sąd wystąpił o przedłużenie aresztów, czemu obrona była przeciwna. W całej sprawie stwierdzono już przewlekłość postępowania sądu.
Zamiast konsula oficer ABW
Z akt sprawy wynika, że USA uznawały N. za organizatora przerzutów narkotyków do Europy. On sam twierdził, że był jedynie kierowcą zatrzymanego cudzoziemca. W 2009 r. "odstąpił on od udziału w sprawie", bo zapewne zorientował się w sytuacji; zatrzymano go, gdy jechał w stronę granicy. - Strona amerykańska twierdzi, że 20 stycznia 2009 r. przelana została kwota 100 tys. dolarów z Meksyku do Wschodniego Okręgu Michigan w USA w celu opłacenia polskiego urzędnika konsularnego stacjonującego w Kolumbii - ujawnił kilka lat temu Sąd Apelacyjny w Warszawie, zgadzając się na ekstradycję N. Zdaniem Amerykanów, N. "wierzył, że ten polski urzędnik zgodził się na udział w przewozie 1000 kg kokainy do Polski z Kolumbii". Według mediów ok. miliona zł kosztowało wysłanie na cztery lata oficera ABW do Ameryki Płd., który przyjął rolę konsula podatnego na korupcję. Do wniosku ekstradycyjnego USA wobec N. dołączono zeznania agenta DEA Gary'ego Gallowaya, że transport do Polski zorganizowali "funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości Kolumbii i USA". Z wniosku USA, opartego m.in. na "legalnie przechwyconych rozmowach telefonicznych i wiadomościach elektronicznych", wynikało, że od 2007 do 2009 r. w Michigan N. miał uczestniczyć w handlu narkotykami. USA odmówiły przyjazdu agentów DEA do Polski, by mogli zeznawać.
"Groteskowe" przesłuchanie
W poprzednim procesie przesłuchano m.in. czterech tzw. świadków anonimowych - oficerów polskich służb. We wtorek część obrońców wnosiła o ich ponowne przesłuchanie, część - tylko o odczytanie ich zeznań. Zdaniem części adwokatów ich przesłuchanie było "groteskowe", bo podczas telekonferencji w sądzie ich głos, odtwarzany z małego głośnika, było słychać słabo i z dużymi zakłóceniami. Według obrony niezbędna jest też pomoc prawna z USA. Adwokaci chcą, by przesłuchano tam Gallowaya, a także nieznanego z nazwiska Kolumbijczyka. Jak mówił mec. Mikołaj Pietrzak, prawdopodobnie to objęty w USA programem ochrony świadków handlarz narkotyków, który miał pójść na współpracę z amerykańskimi służbami i współuczestniczyć w operacji. W poprzednim procesie tych wniosków sąd nie rozpoznał.
Autor: db//rzw/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: aptn