O urzędach pracy mówi się, że to ostatnie miejsce, z pomocą którego można pracę znaleźć. Tzw. pośredniaki zamiast faktycznie pośredniczyć między pracodawcą a potencjalnym pracownikiem, zajmują się głównie biurokracją związaną z zasiłkami dla bezrobotnych, których w Polsce jest coraz więcej. Co ciekawe, sens istnienia takich urzędów podważa samo ministerstwo pracy, które chce, by pracy dla Polaków szukały teraz prywatne firmy.
Jak informuje reporter programu "Czarno na Białym", gdyby zapytać o skuteczność urzędów pracy, średnia nie wygląda zachęcająco. Od 2008 roku bezrobotnych w Polsce przybywa. Dziś stopa bezrobocia to ponad 12 proc., a to oznacza, że bez pracy jest ponad 2 mln osób.
Eurostat podkreśla, że większe bezrobocie jest tylko w dziesięciu krajach UE. Warto zaznaczyć, że z pieniędzy unijnych na walkę z bezrobociem wydaliśmy przez pięć lat 6 mld euro.
Dlaczego?
W każdym pośredniaku osób poszukujących pracy jest mnóstwo. Ale pracownikom urzędów trudno jest wszystkim pomóc, skoro na jednego przypada nawet tysiąc bezrobotnych. - W warunkach jakie mamy, przy środkach jakie mamy, robimy to najlepiej jak możemy - zapewnia szefowa Powiatowego Urzędu Pracy w Wołominie Jolanta Tlaga.
W Polsce mamy łącznie 357 urzędów pracy. W 2002 roku zatrudnionych w nich było prawie 16 tys. urzędników. Dziś jest ich prawie 24 tysiące. Skuteczność ich pracy trudno oszacować. Nie ma też statystyk, które pokazywałyby ilu Polaków znalazło pracę w urzędach.
Czy zatem są potrzebne? - Myślę, że tak. Biorąc pod uwagę także pewien poziom kapitału społecznego, który musi być zbudowany, jest to w wielu powiatach instytucja kluczowa - twierdzi wiceminister pracy i polityki społecznej Jacek Męcina. Jednak zdaniem ministerstwa, by działać skutecznie, urzędy pracy potrzebują wsparcia.
Zadziała?
Pomysł jest taki, żeby urząd pracy dawał pracę nie bezrobotnym, ale prywatnym firmom, które pracy dla bezrobotnych będą szukały. Od stycznia na Mazowszu, Dolnym Śląsku i Podkarpaciu to właśnie prywatne agencje pomogą urzędnikom. Na razie testowo. Ministerstwo chce wydać na ten program 30 mln zł. Ważne jest to, że prywatna firma dostanie wynagrodzenie dopiero, gdy znajdzie bezrobotnemu pracę.
Takiego rozwiązania próbowano już w Gdańsku. Nie sprawdziło się, m. in. z winy prawa. Nie wiadomo bowiem, na jakich zasadach urzędy pracy mają współpracować z prywatnymi firmami, czy przy ich wyborze trzeba organizować przetargi i w końcu jak finansować te firmy. Błędy ma naprawić resort.
Autor: mn/tr / Źródło: tvn24