Trudno byłoby sobie wyobrazić, żeby po tym, co wydarzyło się w czwartek, nie było odzewu społeczeństwa. Nawet jeśli było to inspirowane przez partyjnego lidera - mówiła w "Faktach po Faktach" doktor Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego. W niedzielę w wielu polskich miastach odbyły się prounijne manifestacje. To reakcja na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że niektóre przepisy prawa UE są niezgodne z polską konstytucją.
Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej, zajmował się w czwartek sprawą zainicjowaną wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego z końca marca, dotyczącą zgodności z konstytucją niektórych z przepisów Traktatu o Unii Europejskiej. TK uznał tego dnia w wyroku, że część przepisów unijnych, o które pytał szef rządu, jest niezgodna z konstytucją.
W reakcji na tę decyzję pełniący obowiązki przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donald Tusk jeszcze tego samego dnia zainicjował na godzinę 18 w niedzielę na placu Zamkowym manifestację. Wezwał do udziału "wszystkich, którzy chcą bronić Polski europejskiej".
CZYTAJ RELACJĘ: Prounijne manifestacje po wyroku Trybunału Konstytucyjnego
"Trzeba było się policzyć, pokazać i dać jasny sygnał"
Doktor Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz profesor Antoni Dudek, politolog z UKSW, komentowali w "Faktach po Faktach" w TVN24, jaki wpływ może ona mieć na losy opozycji i rząd Zjednoczonej Prawicy.
- Trudno byłoby sobie wyobrazić, żeby po tym, co wydarzyło się w czwartek, nie było odzewu społeczeństwa. Nawet jeśli było to inspirowane przez partyjnego lidera. (…) Gdyby nie było odzewu partyjnego lidera, taka demonstracja powinna być, bo trzeba było się policzyć, pokazać i dać jasny sygnał, że jesteśmy w Unii i chcemy w niej pozostać - stwierdziła dr Materska-Sosnowska.
- Bez względu na to, co w tej chwili robią rządzący, czy Trybunał Konstytucyjny z przewodniczącą Julią Przyłębską postanowi, to my jesteśmy Europejczykami. Tak jak w innych państwach i miastach, kiedy były jakieś antyunijne czy niezgodne z prawem unijnym szykowane ustawy, takie demonstracje były. U nas to też musiało się wydarzyć. To, że przy okazji organizuje się opozycja, to akurat uważam, że słusznie i dobrze. To też musi być pokazane. W okresie między wyborami tylko demonstracje są taką siłą - dodała.
Dr Materska-Sosnowska przypomniała, że w wyborach do europarlamentu w 2019 roku stanęła Koalicja Europejska, którą zaproponował wówczas Grzegorz Schetyna. - Ona po raz pierwszy pokazała, że w sile jest jakaś moc. To tak naprawdę zatrzymało wtedy PiS. Drugi taki sygnał, to były wybory prezydenckie (w 2020 roku – red.). Albo więc będzie zjednoczenie i współpraca opozycji, albo będzie wersja węgierska bardzo widoczna również w Polsce - podkreśliła.
"Tusk najwyraźniej nie potrafi jeszcze organizować opozycji"
Zdaniem prof. Dudka podczas manifestacji "popłynął bardzo mocny głos", ale pokazał też problem opozycji. - Powiedzmy sobie jasno, że na tym wiecu obok Donalda Tuska nie było przywódców kilku innych partii opozycyjnych. To pokazuje, że oni nie potrafią się porozumieć. Tusk najwyraźniej nie potrafi jeszcze organizować opozycji w sposób jednolity. Gdyby tak było, na wiecu mielibyśmy Władysława Kosiniaka-Kamysza, Włodzimierza Czarzastego i przede wszystkim Szymona Hołownię, który był tu największym nieobecnym. To jest ogromny problem opozycji, że nawet w tak fundamentalnej sprawie, która zasadniczo łączy te cztery formacje, bo przecież one wszystkie jednoznacznie są proeuropejskie, tych liderów na takim wiecu nie ma. To jest fakt, który należy odnotować - wyjaśnił politolog.
- Obóz władzy nie zlekceważy (takiego głosu - red.). Natomiast będzie próbował narrację, którą przedstawił Donald Tusk i inni występujący na wiecu, dezawuować. I takim najważniejszym czynnikiem będą pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, bo to jest konkretna i olbrzymia kwota, liczona w miliardach euro. Są trzy kraje, poza Polską, Szwecja i Węgrami, które czekają na zatwierdzenie. Jeżeli okaże się, że PiS nie będzie w stanie tych pieniędzy, które jeszcze parę miesięcy temu premier Mateusz Morawiecki przedstawiał jako swój wielki sukces, dostać, będzie to gigantyczna klęska PiS-u. Myślę, że odpowiedzią tej partii, rządu i premiera na niedzielne demonstracje będzie wyjazd do Brukseli i próba dogadania się, żeby te pieniądze jednak uzyskać - powiedział prof. Dudek.
- To jest dzisiaj największy problem PiS-u. Wtedy narracja Donalda Tuska się załamie, bo cóż to za polexit, skoro dostajemy pieniądze? Ale jeśli nie dostaniemy tych pieniędzy, wiarygodność Tuska gwałtownie wzrośnie u tej części społeczeństwa, o którą toczy się walka. Ona toczy się o zachowanie i poparcie tej części społeczeństwa, która nie jest jednoznacznie ani po stronie PiS-u, ani po stronie opozycji. Jest to wahające się może kilka, może dziesięć procent, które przesądza o wyniku wyborów - podsumował.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Zdjęcia organizatora