Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz poinformował, że w tej chwili w skali całego kraju 25 procent karetek jest nieobsadzonych. - Czas dojazdu mimo tych nieobsadzonych 25 procent ambulansów się nie zmienił - zapewnił.
Ratownicy medyczni walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. Część z nich nie przyszła do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.
Wojciech Andrusiewicz: 25 procent karetek ma status "niegotowa"
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz powiedział w poniedziałek w TVN24, że codziennie dwa razy na dobę dostają informacje z Centrum Zarządzania Kryzysowego, jak wygląda stan przygotowania karetek. - W tej chwili w samej Warszawie nieobsadzonych karetek mamy 12, więc ta skala się zmniejszyła. Oczywiście to nie znaczy, że ona z dnia na dzień nie może znowu wzrosnąć - zaznaczył.
- W skali całego kraju jest to constans - 25 procent karetek ma status "niegotowa". Pamiętajmy, że najważniejszym dla pacjenta jest czas dojazdu. Czas dojazdu mimo tych nieobsadzonych 25 procent ambulansów się nie zmienił. Ten czas dojazdu to nadal 14 minut, więc zaręczam i zapewniam pacjentów, że karetka zawsze będzie u nich na czas - podkreślił.
Wojciech Andrusiewicz: to nie jest konflikt z Ministerstwem Zdrowia
- Ten konflikt i akcja protestacyjna to nie jest konflikt na linii z Ministerstwem Zdrowia. To jest pewien konflikt na linii ratownicy a pracodawcy. My oczywiście staramy się ten konflikt załagodzić, wygasić. My proponujemy tu rolę swego rodzaju pośrednika w tych rozmowach, ale z drugiej strony też staramy się zwiększyć finansowanie cały czas - mówił Andrusiewicz o proteście.
Stwierdził, że "do tej pory w ciągu ostatnich lat o 600 milionów zwiększyliśmy dofinansowanie systemu ratownictwa". - Już dzisiaj na kierownictwie między innymi będziemy się zajmować zwiększeniem wyceny tak zwanej dobokaretki. To z naszej strony jest ten ruch, który też ma zniwelować pewne protesty, ale na pewno te protesty zniweluje rozmowa z pracodawcami - powiedział.
- My uczulaliśmy pracodawców, że ten konflikt należy załagodzić i szybko wyjaśnić wszystkie problemy. Pracodawcy zapowiadali te spotkania. Z naszej strony spotkania z ratownikami odbywają się cyklicznie, bo pracujemy nad ustawą o ratownictwie medycznym, o samorządzie - dodał.
Łukasz Jankowski: nie nazwałbym tego protestem
O proteście ratowników mówił między innymi dr Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie w TVN24 w poniedziałek.
- Nie nazwałbym tego, co dzieje się dzisiaj w ratownictwie medycznym protestem, raczej naturalną konsekwencją tego, jak źle przez lata zaplanowano system ratownictwa medycznego w Polsce. Zwróćmy uwagę na to, że większość ratowników medycznych, która dziś przyjeżdżała do domów pacjentów, to nie byli pracownicy etatowi, ale pracownicy, których zatrudniano na umowy tak zwane śmieciowe lub też jednoosobowe firmy. Ci ratownicy nie robili tego z własnej woli, byli nierzadko przymuszani do tego, żeby w takiej formie wykonywać pracę. Pracowali ponad siły, pracowali przez całą pandemię, wielogodzinne dyżury w kombinezonach. Za tę swoją pracę nie są docenieni i co więcej, funduje im się takie warunki pracy, w których oni nie są w stanie tej pracy wykonywać - powiedział.
Dodał, że teraz ci ratownicy "mówią wprost", że nie są w stanie dalej świadczyć usług. - A w przestrzeni publicznej pojawiają się nieetyczne z mojego punktu widzenia wypowiedzi polityków, którzy wykorzystują przyzwoitość tych ludzi - stwierdził. - Starają się szantażować ratowników medycznych mówieniem "nie odchodźcie od łóżek pacjentów". Otóż szanowni państwo, ratownicy nie odchodzą od łóżek pacjentów, są cały czas przy pacjentach, a zafundowano nam taki system, w którym firmy świadczące usługi ratownicze, te jednoosobowe działalności, po prostu nie są w stanie dalej świadczyć tej pracy - dodał.
Wsparcie dla protestu ratowników
Poinformował, że z tego, co wie, to jeśli toczą się rozmowy, to nie są one satysfakcjonujące dla ratowników. - Mam poczucie, że rządzący nie mają pomysłu na to, jak ten system naprawiać i szafują etyką zawodową, pewnymi określeniami, które mają na celu chyba zaszantażowanie ratowników medycznych - mówił.
- W pełni wspieramy protest ratowników, a w zasadzie nie protest, ale ich postulaty. To, o czym oni mówią, jest gwarancją tego, że cały system będzie działał dobrze. Jeżeli padnie państwowe ratownictwo medyczne, to padnie zdrowie nas wszystkich. Nie można dziś mówić o tym, że ratownika można zastąpić w karetce czy to żołnierzem czy kimś innym. Za chwilę będziemy mówić o tym, że policjanta można zastąpić hydraulikiem. To są absurdy - dodał.
Odwołał się też do zapowiadanej na 11 września manifestacji pracowników ochrony zdrowia. Ocenił, że dziś brakuje merytorycznej rozmowy o postulatach ze strony Ministerstwa Zdrowia, które jego zdaniem "na postulaty nie odpowiedziało ani razu".
Źródło: TVN24