Pracownicy sądów i prokuratury połączyli siły z protestującymi pracownikami ochrony zdrowia. Razem utworzyli biało-czerwone miasteczko. - Żądamy wskaźnikowego wzrostu wynagrodzeń o 12 procent. Nie traktujemy tego jako podwyżki, to jest dążenie do tego, by nasze pensje nie straciły na wartości w związku z inflacją - mówiła w piątek w rozmowie z TVN24 przewodnicząca Krajowego Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego Ad Rem, Justyna Przybylska.
Do protestujących w białym miasteczku pracowników ochrony zdrowia dołączyli w czwartek pracownicy sądów i prokuratury. Utworzyli wspólnie biało-czerwone miasteczko. Domagają się między innymi zwiększenia liczby pracowników, poprawy bezpieczeństwa pracy i godnej płacy.
Przybylska: obecne pensje to katastrofa
- Po pierwsze żądamy wskaźnikowego wzrostu wynagrodzeń o 12 procent. Nie traktujemy tego jako podwyżki, to jest dążenie do tego, by nasze pensje nie straciły na wartości w związku z inflacją - mówiła w piątek w rozmowie z TVN24 przewodnicząca Krajowego Niezależnego Samorządowego Związku Zawodowego Ad Rem, Justyna Przybylska.
Oceniła, że "obecne pensje to katastrofa". - Oczywiście są zróżnicowane, bo jesteśmy zróżnicowaną grupą zawodową - zauważyła. - Mamy też rzeszę urzędników, którzy od momentu styczności obywatela z sądem biorą czynny udział w orzekaniu. Mówimy o tych osobach. Te zarobki to jest 2600-2800 złotych netto, tak to wygląda. Większość osób po prostu zastanawia się, jak wyżyć, jak wykarmić rodzinę. Często też szukają drugiego zatrudnienia - powiedziała Przybylska.
Jak poinformowała, drugim ważnym postulatem protestujących jest "stop mobbingowi w sądach". - To jest zjawisko bardzo powszechne. Nie da się tak funkcjonować. Do mnie dzwonią i piszą ludzie, którzy mówią, że mają myśli samobójcze. Tych przypadków jest masakrycznie dużo - mówiła Przybylska. Jak dodała, "chcielibyśmy też społeczeństwu uświadomić, jak bardzo jesteśmy zawaleni pracą". - Etaty się zabiera, wasze sprawy, sprawy ludzi, leżą na podłogach, w szafach, my nie mamy rąk do pracy, nie mamy kiedy tego robić - przekonywała.
Ministerstwo Sprawiedliwości "nie podejmuje żadnych rozmów"
Przybylska powiedziała, że resort sprawiedliwości "to jest jedyne ministerstwo, które nie podejmuje żadnych rozmów". - Dla mnie jest to wyraz całkowitego lekceważenia grupy pracowniczej. Ja osobiście od maja próbowałam dostać się na rozmowę do ministra (Michała) Wosia, nie udało się. 5 lipca rozpoczęliśmy w związku z tym protesty, żeby zwrócić uwagę, że to nie są żarty - tłumaczyła.
Jak dodała, "również po zaniesieniu postulatów czerwonego marszu 10 września, do dnia dzisiejszego nie ma żadnej mowy o tym, byśmy mieli zostać zaproszeni na rozmowy".
Przybylska zapowiedziała, że szykowane są kolejne formy protestu, który trwa od 5 lipca. - Nie chcemy o wszystkim uprzedzać - dodała.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24