Prokuratura Okręgowa w Lublinie umorzyła śledztwo w sprawie przestępstw, do których miało dojść w klasztorze w Kazimierzu Dolnym (Lubelskie). To tam przebywały zbuntowane betanki. Jest kilka powodów umorzenia śledztwa. Między innymi śmierć przełożonej byłych betanek, a także to, że "cztery byłe siostry powiedziały, że nie czuły się nigdy pokrzywdzone".
Prokurator sprawdzał m.in. czy dochodziło do naruszenia nietykalności cielesnej przebywających tam byłych sióstr, tzw. zmuszania ich do określonych zachowań, pozbawiania wolności lub molestowania seksualnego. Do umorzenia postępowania doszło z kilku powodów.
Brak wniosku o ściganie
W przypadku jednej z byłych sióstr, wobec której w lipcu 2006 r. miało dojść do molestowania seksualnego, śledztwo zostało umorzone z powodów formalnych - tzn. braku wniosku od osoby pokrzywdzonej o ściganie. Jak informuje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska, w przypadku tego przestępstwa wniosek jest konieczny, aby można było prowadzić postępowanie karne.
- Jedna z kobiet, z której zeznań wynika, że zachowania wobec niej mogły nosić znamiona tego przestępstwa – zachowania te polegały na dotykaniu i całowaniu tej kobiety - pouczona o tym prawie, nie złożyła wniosku o ściganie – powiedziała rzeczniczka.
Trzeba było "wyganiać z nich złego ducha"
Prokuratura badała także zachowania tzw. grupy modlitewnej, którą wśród zbuntowanych zakonnic powołała Jadwiga L. - była przełożona zgromadzenia L. Jak tłumaczyła rzeczniczka, grupa ta wobec sióstr, które osłabły w wierze albo trzeba było "wyganiać z nich złego ducha", stosowała "omadlanie". W ramach tego "obrzędu" dochodzić miało do naruszenia ich nietykalności cielesnej poprzez uderzanie w twarz czy też oblewanie wodą.
Brak interesu społecznego w ściganiu
Syk-Jankowska powiedziała, że dowodem na te zachowania były zeznania tylko jednej z byłych sióstr. Działania grupy modlitewnej miały dotyczyć czterech kobiet. - Cztery byłe siostry powiedziały, że wobec nich nie popełniono żadnego przestępstwa na terenie domu w Kazimierzu i nie czuły się nigdy pokrzywdzone – powiedziała Syk-Jankowska. Wobec tego – jak tłumaczy rzeczniczka - prokurator nie dopatrzył się przestępstw ściganych z oskarżenia publicznego.
Prokurator zaznaczyła, że z uwagi na stanowisko pokrzywdzonych - które twierdzą, że przestępstwa nie było - prokuratura uznała, iż brak jest interesu społecznego w objęciu ściganiem z urzędu przestępstw, które można rozpatrywać co najwyżej jako przestępstwa prywatno-skargowe.
Przełożona nie żyje - nie ma śledztwa
Cztery byłe siostry powiedziały, że wobec nich nie popełniono żadnego przestępstwa na terenie domu w Kazimierzu i nie czuły się nigdy pokrzywdzone. Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Lublinie
Prokurator sprawdzał także, czy w lipcu 2006 doszło do zmuszania jednej z byłych sióstr - poprzez przemoc fizyczną i zamykanie jej w klasztornej celi - do pozostania w budynku w Kazimierzu Dolnym. Prokurator ustalił, że do takiego zachowania dochodziło jedynie ze strony byłej przełożonej Jadwigi L., która już nie żyje. - Postępowanie to umorzono wobec śmierci sprawcy czynu - zaznaczyła Syk–Jankowska.
Prokuratorskie śledztwo w sprawie betanek zainicjowane zostało po artykule w "Fakcie" w czerwcu 2007 r., w którym była informacja, że jedna z matek byłych sióstr otrzymała od córki list o charakterze pożegnalnym. Prokuratura ustaliła, że zarówno list jak i zdjęcie matki w artykule były nieprawdziwe. Gazeta zamieściła sprostowanie i przeprosiny.
- Prokurator w związku z tym umorzył śledztwo w sprawie nakłaniania osób przebywających w domu w Kazimierzu do targnięcia się na własne życie, wobec stwierdzenia, iż czynu nie popełniono – dodała rzeczniczka.
Zaznaczyła, że prokuratura w tej sprawie przesłuchała wszystkie eksmitowane byłe siostry, członków ich rodzin, a także zakonnice, które opuściły klasztor w Kazimierzu przed eksmisją. W ramach pomocy prawnej uzyskała również zeznania byłych zakonnic - trzech Białorusinek i dwóch Rosjanek - które wyjechały z Polski po eksmisji.
Akt oskarżenia za naruszenie miru domowego
W grudniu ub. roku Prokuratura Rejonowa w Puławach skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko byłemu franciszkaninowi, a obecnie księdzu diecezji łomżyńskiej Romanowi K., który przebywał ze zbuntowanymi betankami w domu w Kazimierzu Dolnym.
Prokuratura zarzuciła Romanowi K. naruszenie miru domowego (czyli przebywanie na terenie klasztoru wbrew woli właściciela i wyroku sądu), znieważanie policjantów słowami obelżywymi podczas eksmisji betanek z klasztoru, naruszenie nietykalności cielesnej policjanta, zmuszanie funkcjonariusza publicznego do zaniechania czynności eksmisyjnych. Proces Romana K. ma się toczyć przed Sądem Rejonowym w Lublinie.
Puławska prokuratura umorzyła natomiast postępowanie w części dotyczącej naruszenia miru domowego przez Jadwigę L. i mieszkające w klasztorze zbuntowane byłe zakonnice.
Kilkuletni konflikt
Konflikt w zakonie betanek trwał kilka lat i miał związek z działalnością byłej przełożonej generalnej Jadwigi L. Według władz kościelnych podejmowała ona decyzje z pominięciem zasad obowiązujących w zakonie, m.in. kierując się "prywatnymi objawieniami", które nie były zgodne z nauczaniem Kościoła. Betanki z Kazimierza nie podporządkowały się decyzji o zmianie przełożonej. Władze kościelne wykluczyły je z zakonu, a władze zakonne wystąpiły do sądu o eksmisję byłych sióstr z klasztoru. 10 października 2007 r. komornik w asyście policji eksmitował ponad 60 zbuntowanych zakonnic. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: PAP