Krzysztof Olewnik mógłby żyć, gdyby prokuratorzy z Sierpca w 2003 roku nie puścili wolno gangstera Ireneusza P., podejrzanego przez nich o uprowadzenie i pobicie jednego z okolicznych mieszkańców. Uwolniony od podejrzeń P. mógł już następnego dnia bez obaw wziąć udział w odebraniu okupu od rodziny Olewników. Krzysztof jeszcze wtedy żył. Oskarżyciele pominęli najważniejsze dowody przeciwko Ireneuszowi P. Do dzisiaj żaden z prokuratorów nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
Tvn24.pl odkrył nieznane dotąd fakty, które mogą wskazywać, że prokuratorzy popełnili szereg nieprawidłowości w sprawie Krzysztofa Olewnika. Główne role w tej historii pełnią oskarżyciele z Prokuratury Rejonowej w Sierpcu, z ówczesną szefową na czele oraz Ireneusz P. - w 2008 roku skazany na łączną karę 14 lat więzienia za współudział wraz z innymi przestępcami w porwaniu i zabójstwie syna producenta wędlin spod Płocka.
Żaden z oskarżycieli do dzisiaj nie poniósł odpowiedzialności za zaniedbania.
Dwa śledztwa, ten sam bandyta
Wydarzenia, które opisujemy, rozegrały się równolegle z dramatycznymi przeżyciami rodziny Olewników.
Okazuje się, że sierpecka prokuratura w tym samym czasie gdy prowadziła śledztwo w sprawie porwania Krzysztofa (od 27 października 2001 do 16 października 2002 roku), w które zamieszany był Ireneusz P., prowadziła też drugą sprawę przeciwko niemu. W pierwszym przypadku sierpecki prokurator Leszek Wawrzyniak nie potrafił znaleźć dowodów przeciwko Ireneuszowi P. W drugiej sprawie prokurator Barbara Karkosz–Rowicka sporządziła postanowienie o przedstawieniu zarzutów P., ale śledztwo w marcu 2002 roku zawiesiła. Wawrzyniak i Karkosz-Rowicka pracowali razem, w małym budynku sierpeckiej prokuratury. Oba te śledztwa nadzorowała była szefowa tej prokuratury - Ewa Wierzchowska.
Uprowadzony i skatowany
Czego dotyczyło drugie śledztwo? Według wciąż obowiązujących ustaleń sądu, Krzysztof został porwany w nocy z 26 na 27 października 2001 roku, a później był przetrzymywany m.in. przez Ireneusza P. Dziesięć dni przed zniknięciem Olewnika z jego domu w Drobinie, w okolicach wioski Białoskóry (około 26 km od Drobina, 11 od Sierpca) znaleziono pobitego do nieprzytomności Pawła G., mieszkańca nieodległego Giżyna. Co się stało? Poprzedniego wieczora Paweł G. w towarzystwie swojego brata bawił się ze swoim przyjacielem w domu jego sióstr. Towarzystwo było już bardzo wesołe, gdy około godz. 22 do drzwi zapukali dwaj mężczyźni. Zażądali, by Paweł G. wyszedł z domu. Doszło do szarpaniny, napastnicy siłą wsadzili G. do srebnego opla vectry. Po drodze się zatrzymali, pobili Pawła G. i zostawili. Obrażenia były tak poważne, że dzisiaj G. ma przyznaną drugą grupę inwalidzką. Przyjaciele uprowadzonego zapamiętali tablice rejestracyjne auta.
Gangster w agencji towarzyskiej
Miejscowa policja szybko odkryła, że kierowcą samochodu był Patryk R., pracujący dla właściciela agencji towarzyskiej w dzielnicy Płocka - Radziwie. R. zeznał, że tego wieczora szef kazał mu zawieźć trzech klientów agencji do Drobina. Po drodze kazali mu jednak podjechać pod dom, z którego uprowadzili, a potem skatowali G. Szybko ustalono kim byli napastnicy. Kierowca na tablicach poglądowych jako jednego ze swoch pasażerów rozpoznał Ireneusza P., pseudonim "Bokserek". - Gdy wysiadał w Drobinie to z marynarki wypadł mu pistolet - zeznał Patryk R.
Dowody przeciwko Ireneuszowi P.
Właściciel agencji potwierdził, że jednym z jego pasażerów był P. Policja ustaliła, że jego kompanem był Jan S., także mieszkaniec Drobina. Trzecim pasażerem kierowcy z agencji towarzyskiej był Romuald K., zwany "Kwiatkiem". Motywem uprowadzenia i pobicia Pawła G. przez Ireneusza P. i Jana S. były porachunki z czasów więziennych. Panowie P. i G. razem odbywali karę za drobne przestępstwa. G. nie obciążył swoich oprawców, zasłaniając się niepamięcią. Jednak Ireneusza P. pogrążały zeznania świadków uprowadzenia i pobicia.
Zawiesili śledztwo zamiast szukać gangstera
Prokuratura w Sierpcu miała więc dowody obciążające Ireneusza P. I co zrobiła? Początkowo oskarżyciele postąpili jak należy. W styczniu 2002 roku prokurator Karkosz–Rowicka wydała postanowienie o przedstawieniu bandycie zarzutów. Ireneusz P. zapadł się pod ziemię. Prokurator jednak nie wystawiła za nim listu gończego. Prokurator zapytana przez nas, dlaczego tego nie zrobiła, odpowiedziała że nie może się wypowiadać dla mediów.
Zamiast tego śledztwo zostało zawieszone. - Do wystawienia listu gończego potrzebna była decyzja sądu o aresztowaniu. W takich sprawach nie występowało się o areszt - tłumaczy dzisiaj Grzegorz Jędrzejewski, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Sierpcu. Temu przeczą jednak nasze ustalenia. Według obowiązującego w 2002 roku "regulaminu wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury" w ważniejszych sprawach prokurator mogła wydać list gończy za P. Także policja nie poszukiwała P.
Podejrzany czuje się swobodnie
Od wiosny 2002 roku Ireneusz P. specjalnie przed policją i prokuraturą się nie ukrywał. Brał udział w przetrzymywaniu Krzysztofa Olewnika. W tej sprawie wyszło na jaw, że w marcu i kwietniu 2003 roku P. został dwukrotnie skontrolowany przez drogówkę. Podróżował wraz Wojciechem Franiewskim - uznanym później przez sąd za herszta grupy porywaczy. W czerwcu 2003 trafił nawet na dwa dni do więzienia za niezapłaconą grzywnę. Jednocześnie rodzina Olewników dostała anonim, z którego wynikało że P. ma związek z porwaniem Krzysztofa. Przed lipcem 2003 roku porywacze kontaktowali się z rodziną i ustalali szczegóły przekazania okupu. Gdyby P. był ścigany listem gończym za sprawę uprowadzenia i pobicia Pawła G. to historia Krzysztofa mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.
Szefowa prokuratury przyjmuje bandytę
P. najwyraźniej czuł się bardzo bezpiecznie. 23 lipca 2003 roku zjawił się w budynku sierpeckiej prokuratury. "W charakterze podejrzanego" przesłuchała go prokurator Wierzchowska - szefowa prokuratury. Ireneusz P. składał wyjaśnienia około 40 minut, po czym wyszedł z prokuratury przez nikogo nie zatrzymywany.
Śledztwo zostało umorzone z powodu braku dowodów przeciwko Ireneuszowi P. Jednak pod uzasadniem tej decyzji nie podpisała się prokurator, która przesłuchała P., a Karkosz-Rowicka, która formalnie prowadziła śledztwo. Dlaczego tak się stało? Tego nam w sierpeckiej prokuraturze nie wytłumaczono. Z prokurator Wierzchowską nie udało nam się skontaktować. Od kilku lat jest w stanie spoczynku, czyli na prokuratorskiej emeryturze.
Ireneusz P. przejmuje okup od Olewników
Czy nagłe pojawienie się Ireneusza P. w prokuraturze, wyjątkowe przesłuchanie bandyty przez szefową jednostki i natychmiastowe umorzenie mu sprawy było rutynowym, prokuratorskim działaniem? Tego nie wiadomo. Ale od momentu umorzenia sprawy przez sierpeckich oskarżycieli bandyta poczuł się już zupełnie swobodnie. Następnego dnia po wizycie w gabinecie szefowej prokuratury (24 lipca 2003 roku - red.) wziął udział w ryzykownej, przestępczej operacji jaką było przejęcie 300 tys. euro od rodziny Olewników. Później sąd ustalił, że P. działał wtedy razem z Franiewskim, Sławomir Kościukiem, Robertem Pazikiem i Stanisławem Owsianko - innymi skazanymi za porwanie Olewnika.
Nieoczekiwany zwrot
Wczesną wiosną 2012 roku tvn24.pl dowiedział się, że Ireneusz P. po 11 latach od uprowadzenia i pobicia Pawła G. został jednak skazany. Sąd Rejonowy w Sierpcu wydał wyrok w Wielki Piątek, 6 kwietnia. Zaczęliśmy dociekać jak do tego doszło. Prokuratura Okręgowa w Płocku (nadzoruje sierpecką prokuraturę) wyjaśniła nam, że śledztwo przeciwko P. wznowiono pod koniec kwietnia 2011 roku. Akt oskarżenia trafił do sądu jesienią w tym samym roku, czyli po 8 latach od umorzenia. - Podstawą wznowienia były nowe dowody. Chodzi o w grypsy zabezpieczone podczas przeszukania miejsca zamieszkania Ireneusza P. Stało się to po uprawomocnieniu się postanowienia o umorzeniu śledztwa - tłumaczy Iwona Śmigielska-Kowalska, rzecznik płockiej prokuratury.
Czy to sierpecka prokuratura sama z siebie zdecydowała o podjęciu umorzonej sprawy przeciwko gangsterowi? Nie. Prokurator Śmigielska-Kowalska wyjaśniła, że akta tego śledztwa "były przedmiotem analizy prowadzonej przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku". - Gdańska prokuratura zwracając wypożyczone akta sprawy wnioskowała o rozważenie wznowienie tego postępowania z uwagi na nowe dowody - tłumaczy pani rzecznik.
"Niezasadne umorzenie"
Gdańska prokuratura prowadzi kilka śledztw dotyczących okoliczności zniknięcia i śmierci Krzysztofa Olewnika. Po co sięgneli po akta umorzonego śledztwa przeciwko P. ? Oskarżyciele wyjaśnili, że zbadali około 100 spraw, w których szukali np. bilingów i innych informacji o osobach zamieszanych w sprawę Olewnika. - Szczególną uwagę zwróciła sprawa Prokuratury Rejonowej w Sierpcu, dotycząca ciężkiego pobicia Pawła G. przez trzech sprawców, w tym przez Ireneusza P. Szczegółowa analiza tej sprawy doprowadziła - w ocenie gdańskich prokuratorów - do stwierdzenia, że postępowanie to zostało umorzone niezasadnie - tłumaczy prokurator Barbara Sworobowicz, zastępująca rzecznika prasowego gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej.
Dowody ukryte w aktach
Gdańscy prokuratorzy odkryli kolejny skandal popełniony w sierpeckiej prokuraturze. Okazuje się, że tamtejsi oskarżyciele pominęli nowe dowody, które sami zamieścili w aktach śledztwa, zamiast od razu na ich podstawie podjąć umorzoną sprawę przeciwko gangsterowi P. - Dowody, czyli grypsy znajdowały się w aktach już od 2005 r., gdy zostały przesłane do prokuratury w Sierpcu przez Centralne Biuro Śledcze, po przeszukaniu u Ireneusza P. - oświadczyła tvn24.pl prokurator Sworobowicz. I dodała, że dowody, jakie prokuratura z Sierpca miała już w pierwszych miesiącach śledztwa obciążały Irenusza P. Czy ta sprawa mogła mieć wpływ na los Krzysztofa Olewnika?
- Już od marca 2002 roku, P. mając status podejrzanego w sprawie pobicia Pawła G., mógł być ścigany listem gończym. Natomiast sierpecka sprawa nie ma bezpośredniego, merytorycznego znaczenia dla naszego śledztwa - odpowiada gdańska prokurator.
Bezkarni prokuratorzy
Gdańska prokuratura zawiadomiła płocką o odkrytych nieprawidłowościach.Czy wobec tego wszczęto postępowania dyscyplinarne wobec sierpeckich prokuratorów? - O ile mi wiadomo, nie były prowadzone żadne postępowania dyscyplinarne w związku z tą sprawą - odpowiada prokurator Śmigielska-Kowalska z płockiej prokuratury. Nie wszczęto również śledztwa, które mogłoby wyjaśnić, czy w sierpeckiej prokuraturze mogło dojść do korupcji.
PO i "Solidarna Polska": "Wyciągnąć konsekwencje"; "Rozwiązać prokuraturę"
Odkrytego przez nas skandalu nie znali posłowie z komisji śledczej badającej nieprawidłową pracę policji i prokuratury w sprawie Olewnika. - Sprawa dotycząca Ireneusza P. pokazuje dobitnie, że gdyby prokuratura wykonywała to, co do niej należy, to Ireneusz P. byłby zatrzymany. Sprawcy porwania Krzysztofa Olewnika byliby namierzeni dużo wcześniej, a on sam by żył - uważa Andrzej Dera z "Solidarnej Polski". Były szef sejmowej komisji śledczej dodaje, że już dawno należało pociągnąć prokuratorów do odpowiedzialności. - Powinni chociaż ponieść konsekwencje służbowe, a nie awansować - mówi Marek Biernacki z PO.
Dodaje, że oskarżyciele, którzy w sprawie Olewnika popełnili najwięcej błędów, z biegiem czasu awansowali w prokuratorskiej hierarchii. - Źle się powodzi tylko prokuratorowi, który prowadził to śledztwo bezkompromisowo, chodzi o Radosława Wasilewskiego - tłumaczy Biernacki. Tvn24.pl w listopadzie 2011 roku ujawnił, że ten warszawski prokurator kilka lat temu odkrył luki w zeznaniach rodziny Olewników, wpadł na trop porywaczy, ale śledztwo mu odebrano. Zaś Dera dodaje: - Nie wiem czy warto reformować prokuraturę czy nie warto jej zlikwidować i stworzyć od nowa system organów, które będą w imieniu nas wszystkich obywateli ścigali przestępców.
W sprawie P. istnieje wciąż wiele niewyjaśnionych zagadek. Jedną z nich jest to, dlaczego rodzina Olewników nie powiadomiła w 2001 roku prokuratury o świadku, który obciążał Ireneusza P. Wyjaśnia to prokuratura w Gdańsku. Wyrok sądu w Sierpcu przeciwko P. nie jest prawomocny. Przestępca zamierza złożyć apelację.
Autor: Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (m.duda2@tvn.pl)//mat/k / Źródło: tvn24.pl