Specjalne dodatki, nagrody, wysokie pensje, luksusowe samochody - pełniący obowiązki prokuratora krajowego Jacek Bilewicz zdradził, na jakie przywileje mogli liczyć ludzie Zbigniewa Ziobry w Prokuraturze Krajowej. W wywiadzie dla "Newsweeka" mówił o układzie towarzysko-finansowym wokół poprzedniego kierownictwa prokuratury. - Mieliśmy do czynienia z mafijnym państwem Prawa i Sprawiedliwości - komentuje Elżbieta Polak z Platformy Obywatelskiej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Ludzie Zbigniewa Ziobry skończyli pracę w prokuraturze - teraz dowiadujemy się, jak ona wyglądała. Kulisy pracy poprzedniego kierownictwa Prokuratury Krajowej odkrył w wywiadzie dla "Newsweeka" Jacek Bilewicz. Pełniący obowiązki prokuratora krajowego mówił o zarobkach porównywalnych do prezesów dobrych spółek.
"Okazuje się, że prawie wszyscy prokuratorzy Prokuratury Krajowej dostawali oprócz bardzo wysokich pensji, bo to jest ok. 30 tys. zł brutto, jeszcze dodatki specjalne sięgające 40-proc., co dawało w sumie blisko 50 tys. zł" - powiedział Bilewicz. "Jak ustaliliśmy niektórzy brali jeszcze ryczałty mieszkaniowe. Jest jakieś uzasadnienie, żeby taki ryczałt dostawał prokurator delegowany do Prokuratury Krajowej, ale nie prokurator tytularny, czyli ten, który ma już status prokuratora krajowego i wysoką pensję" - dodał.
"Mafijne państwo", "system korupcyjny"
Nowa ekipa ciągle sprawdza umowy, które zawierali prokuratorzy - już zdradza, że niektórzy dostawali ekstra pieniądze za coś, co mieli wpisane w obowiązkach. - Mieliśmy do czynienia z mafijnym państwem Prawa i Sprawiedliwości - stwierdza Elżbieta Polak z Platformy Obywatelskiej.
Z kolei dziennikarka "Polityki" Ewa Siedlecka mówi, że był to "system korupcyjny, który polegał na tym, że posłuszni prokuratorzy dostawali całe mnóstwo nagród". - Dostawali nagrodowe delegacje do prokuratur wyższych szczebli, nie mając po temu kompetencji. Natomiast ci szeregowi tych nagród nie dostawali - podkreśla.
- Oponenci posługują się metodą, że po prostu zarzucają wszystkim instytucjom, które były reformowane za czasów Prawa i Sprawiedliwości to, co oni sami z tymi instytucjami realnie robili, kiedy byli u władzy - odpiera zarzuty Janusz Cieszyński z PiS.
Sawicki: za rządów PO-PSL o rozrzutności nie było mowy
Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego zapewnia, że za rządów PO-PSL o rozrzutności nie było mowy, nie tylko w kierowanym przez niego resorcie rolnictwa. - W 2008 roku w związku z kryzysem finansowym, jaki dotknął cały świat, Donald Tusk płace w budżetówce zamroził. To dotyczyło nie tylko posłów i ministrów, ale także urzędników – zwraca uwagę.
Pełniący obowiązki prokurator krajowy mówi o królach życia, którzy po zmianie władzy tracą pracę. "Buntują się ci, którzy najbardziej korzystali na układzie towarzysko-finansowym wokół poprzedniego kierownictwa prokuratury, czyli pana Święczkowskiego, poprzednika pana Barskiego, i pana prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Chodzi o prokuratorów, którzy byli wysoko wynagradzani, otrzymywali rok po roku nagrody, z czym właśnie kończymy" - mówi w wywiadzie Jacek Bilewicz.
- To jest absolutny skandal, nadużycie władzy, rozpasanie i wykorzystanie pieniędzy publicznych na prowadzenie partyjnej polityki - uważa Wanda Nowicka z Nowej Lewicy.
Prokuratorzy z przydzielonymi kierowcami
Janusz Cieszyński odpowiada, że "nie było sytuacji, w której ktoś miał wynagrodzenie, które byłoby wypłacane niezgodnie z prawem czy też w sposób taki, który może budzić wątpliwości co do celowości takich działań".
Pieniądze to jedno, a przywileje to drugie - o tych też mówi Jacek Bilewicz. "Ale proszę sobie wyobrazić, że zastępcy prokuratorów generalnych bądź dyrektorzy mieli przydzielonych po dwóch kierowców, którzy jeździli po nich np. do Legnicy czy Jeleniej Góry i przywozili ich w poniedziałek do pracy, mimo że mieli zniżkowe bilety na pierwszą klasę PKP" - zdradził.
"Taki kierowca musiał jechać w niedzielę, nocować w hotelu na koszt Prokuratury Krajowej, a w poniedziałek wracał do Warszawy" - dodał.
Źródło: TVN24