Homofobiczny i antyobywatelski projekt "Stop LGBT" jednym z tematów "Faktów po Faktach". Komentowali go profesor Tomasz Nałęcz i Krzysztof Łapiński. - Regulamin Sejmu mówi wyraźnie, wprost, że projekty niezgodne z konstytucją nie mogą być kierowane pod obrady - zwrócił uwagę Nałęcz. Tłumaczył, że projekt jest niekonstytucyjny, bo zabrania określonej grupie obywateli prawa do zgromadzeń. Łapiński zwrócił natomiast uwagę, że projekt sprawia pewne trudności dla partii rządzącej. - Być może finalnie, nawet do końca kadencji, nie zostanie uchwalony - ocenił.
Gośćmi sobotniego wydania "Faktów po Faktach" byli profesor Tomasz Nałęcz - były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz Krzysztof Łapiński - były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy. Dyskutowali o antyobywatelskim projekcie "Stop LGBT", złożonym przez Fundację Życie i Rodzina Kai Godek. W trakcie sejmowej debaty o projekcie padły słowa nienawiści wobec mniejszości seksualnych, a także tezy mogące być obraźliwe i dyskryminujące, a częściowo także sprzeczne z prawdą i wiedzą naukową.
"Bardzo niskie intencje polityczne"
Tomasz Nałęcz, były wicemarszałek Sejmu, został zapytany, czy projekt tego rodzaju powinien być procedowany w Sejmie. W odpowiedzi stwierdził, że projekt "Stop LGBT" jest sprzeczny z konstytucją. - Polska konstytucja, ciągle obowiązująca, zapewnia obywatelom prawo do zgromadzeń, nie warunkując tego przekonaniami obywateli - przypomniał.
Zaznaczył przy tym, że w ustawie jest artykuł, "który mówi o zakazie działalności komunistycznej i faszystowskiej". - Więc rozumiem, ze gdyby ktoś chciał organizować demonstracje pod hasłami komunistycznymi czy faszystowskimi, to byłoby to sprzeczne z prawem. Ale konstytucja nie mówi, że ktoś o innej orientacji seksualnej, innych poglądach politycznych czy wyznaniu ma być ograniczany. Więc ustawa, która ograniczyłaby to prawo do demonstrowania dla części obywateli, jest w sposób oczywisty sprzeczna z konstytucją - tłumaczył.
Zdaniem Nałęcza marszałek Sejmu Elżbieta Witek "nie stanęła na wysokości zadania, bo jej powinnością było zablokować projekt ustawy sprzeczny w sposób oczywisty konstytucją". - Prawo jest w Polsce jasne, regulamin Sejmu mówi wyraźnie, wprost, że projekty niezgodne z konstytucją nie mogą być kierowane pod obrady - zauważył.
- Ale jeśli już doszło do takiego nadużycia, to uważam za bardzo niesympatyczną demonstrację ze strony PiS-u, że ten projekt nie został odrzucony w pierwszym czytaniu. Rozumiem polityczne intencje PiS-u, takie bardzo niskie, bo to chęć przypodobania się wszelkiej maści radykałom w Polsce, którzy z walki z ludźmi LGBT czynią sobie swój sztandar polityczny. To bardzo źle świadczy o PiS-owskiej większości Sejmu - ocenił.
"Trik PiS-u"
Krzysztof Łapiński ocenił, że projekt "nie jest dla Prawa i Sprawiedliwości łatwy". - Z jednej strony odrzucenie go w pierwszym czytaniu spowodowałoby pewnie to, że część wyborców, nazwijmy ich mocniej prawicowymi, mogłaby być niezadowolona. Z drugiej strony wiemy, że przyjęcie tego projektu będzie trochę przeciwskuteczne - ocenił.
- Demonstracje czy marsze równości odbywały się i będą się odbywać i pewnie arbitralne, administracyjne czy ustawowe zakazywanie byłoby na gruncie konstytucji trudne do obronienia, ale wiemy, że zakazany owoc lepiej smakuje i pewnie wtedy takie marsze odbywałyby się, i to z większą frekwencją - prognozował.
Opisał, że politycy PiS "zastosowali taki trik, że 'nie odrzucamy go w pierwszym czytaniu, wrzucamy go gdzieś do komisji, do dalszych prac' i teraz pewnie jeszcze długo, długo o tym projekcie nie usłyszymy". - Być może finalnie, nawet do końca kadencji, nie zostanie uchwalony, bo tak naprawdę, gdyby Prawo i Sprawiedliwość chciało, żeby ten projekt przeszedł, to równie dobrze mogliby zrobić to na innym posiedzeniu Sejmu - stwierdził.
- Proszę zauważyć, że inny projekt, podniesienie akcyzy na alkohol i papierosy, przeszedł podczas jednego posiedzenia Sejmu. W trzy dni wszystko zostało uchwalone - przypomniał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24