Sejm powinien być forum dialogu i szacunku. Zamienił się w arenę pogardy – powiedział w "Faktach po Faktach" Bart Staszewski, aktywista LGBT i działacz społeczny. W ten sposób odniósł się do czwartkowej debaty nad projektem "Stop LGBT". - To, że to się odbyło w Sejmie, jest szczególnie wzburzające i karygodne - oceniła Paula Sawicka ze stowarzyszenia "Otwarta Rzeczpospolita".
Goście "Faktów po Faktach" - Bart Staszewski, aktywista LGBT i działacz społeczny oraz Paula Sawicka ze stowarzyszenia "Otwarta Rzeczpospolita" - dyskutowali o projekcie "Stop LGBT", złożonym przez Fundację Życie i Rodzina Kai Godek. W trakcie sejmowej debaty o projekcie padły słowa nienawiści wobec mniejszości seksualnych, a także tezy mogące być obraźliwe i dyskryminujące, a częściowo także sprzeczne z prawdą i wiedzą naukową.
Staszewski: Sejm zamienił się w arenę pogardy
- To jest potworne dla mnie, dla każdej osoby LGBT, usłyszeć, że osoby LGBT to pedofile, że osoby LGBT idą po wasze dzieci, że ruch LGBT jest jak NSDAP. (…) To jest obrzydliwe usłyszeć, że przez to, że się urodziłem gejem, jestem jak naziści. Nikt nie zasługuje na tego typu porównania, nikt nie zasługuje, żeby to słyszeć. Zwłaszcza, że homofobia zbiera tragiczne żniwo w Polsce – mówił Staszewski.
Jak dodał, czuje się "potwornie za każdym razem, kiedy coś takiego słyszę, ale mam argumenty, żeby w tej Polsce walczyć, żeby żyło nam się lepiej".
- Sejm powinien być forum dialogu i szacunku do tego, że w tym kraju żyją różni ludzie, o różnych poglądach, z różnych mniejszości. Zamienił się w arenę pogardy, której nie dało się słuchać – ocenił. Jak dodał, "z zażenowaniem słuchałem, że w XXI wieku ktoś jest w stanie głosić takie poglądy w polskim Sejmie".
- Na naszych oczach demokracja powoli umiera. To, że ten projekt nie został odrzucony na pierwszym czytaniu powoduje, że jako obywatel czuje się fatalnie – powiedział.
W jego ocenie, "tego typu mowa nienawiści powinna być karana". - Nie można tak mówić o żadnej mniejszości – dodał.
"Prawo, które jest bezprawiem, nie powinno być w ogóle rozpatrywane"
Paula Sawicka odniosła się do słów wicemarszałka Włodzimierza Czarzastego, który po wysłuchaniu Krzysztofa Grzegorza Kasprzaka z Fundacji Życie i Rodzina powiedział, że "demokracja ma wysoką cenę". – Wysłuchałem dzisiaj najbardziej obrzydliwego wystąpienia w Sejmie przez dwa lata, jak w tym Sejmie siedzę – dodał Czarzasty.
- Nie zgadzam się, że demokracja wymaga wysłuchiwania tego rodzaju treści, które pan Kasprzak był uprzejmy zaprezentować. Wszystko co mówił, to były kłamstwa, które były mową nienawiści. (…) To było wzywanie do nienawiści. Demokracja nie polega na tym, żeby słuchać wszystkiego, co komu przyjdzie do głowy. Demokracja ma swoje granice, tak, jak wolność ma swoje ograniczenia. Życie w społeczeństwie wymaga pewnych ograniczeń od każdego jej członka. Jeżeli tego nie będziemy rozumieć, to będziemy uważali, że może musimy słuchać takich rzeczy – tłumaczyła.
- To, że to się odbyło w Sejmie, jest szczególnie wzburzające i karygodne. Sejm powinien być tym miejscem, w którym w pierwszym rzędzie prawo jest szanowane i to nie miało miejsca – zauważyła.
Pytana o tłumaczenia polityków, którzy poparli projekt, że to projekt obywatelski, któremu należało dać szasnę, Sawicka oceniła, że "to też jest nieporozumienie". – Absolutnie nie jest tak, że wszystko co obywatele [złożyli-red.], nawet jeżeli byłoby ich 150 tysięcy, musi być procedowane w Sejmie, jeżeli jest niezgodne z prawem. Gdyby znalazło się 150 tysięcy obywateli, którzy by żądali wprowadzenie prawa, które pozwala na wejście do cudzego domu i zabrania czyjejś własności, to z pewnością uważalibyśmy, że jest absolutnie niedopuszczalne, by w ogóle procedować takie prawo – powiedziała.
- Prawo, które jest bezprawiem, nie powinno być w izbie parlamentu (…) w ogóle rozpatrywane. Taka rzecz powinna być odrzucona – mówiła.
"Tragiczne skutki tego, że ktoś ma fanatyczne poglądy"
Staszewski pytany o konsekwencje mowy nienawiści wobec osób LGBT, zwrócił uwagę, że "słowa mają moc". – Dzieje się tak za każdym razem, gdy tego typu nienawistne słowa są rzucane w przestrzeń publiczną – powiedział.
Jak dodał, Stowarzyszenie Lambda, które prowadzi telefon zaufania dla osób LGBT alarmuje, że "liczba telefonów, które oni odbierają po każdej takiej nienawistnej sesji w polskim parlamencie, telewizji, czy przestrzeni publicznej, drastycznie wzrasta". – To dzieje się od początku, kiedy Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło swoją kampanię nienawiści wobec osób LGBT – zaznaczył.
- To są tragiczne skutki tego, że ktoś ma fanatyczne poglądy i przyzwolenie społeczne, żeby je głosić – mówił. Przypomniał, że "wolność słowa kończy się w momencie, kiedy zaczynamy krzywdzić drugą osobę".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24