Rządowy program "Za życiem" to dopiero pierwszy krok do kompleksowej pomocy niepełnosprawnym - mówiła w "Kawie na ławę" Beata Mazurek (PiS). - Daj Boże, żeby tak było, bo tego oczekują chorzy - podkreślił Piotr Liroy-Marzec (Kukiz'15).
Najpierw Sejm, a następnie Senat - bez poprawek - przyjęły ustawę o wsparciu kobiet w ciąży i rodzin "Za życiem". Przewiduje on m.in., że z tytułu urodzenia ciężko chorego dziecka przysługiwać będzie jednorazowe świadczenie w wysokości 4 tys. zł. Przewodnikiem rodzin po systemie wsparcia ma być asystent rodziny, którego zadaniem będzie koordynowanie dostępnej pomocy. Ustawa trafi teraz do prezydenta.
"Pierwszy krok"
O programie mówiła w "Kawie na ławę" szefowa kancelarii prezydenta Małgorzata Sadurska.
- Ustawa prawdopodobnie trafi do kancelarii prezydenta w poniedziałek - powiedziała i podkreśliła, że Andrzej Duda na pewno zapozna się z postulatami uczestniczek Czarnego Protestu, które apelują, by nie podpisywał ustawy. Jak dodała, decyzja należy do prezydenta i nie jest w stanie powiedzieć, jaka ona będzie.
Sadurska zaznaczyła, że zgodnie z zapowiedziami rządu program "Za życiem" to pierwszy krok do kompleksowej pomocy dla rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi oraz matek, które urodzą niepełnosprawne dziecko. - Bardzo wiele mówi się o pomocy dla osób niepełnosprawnych. Chyba wszyscy wiedzą, że cztery tysiące złotych to jest za mało. Każdy by chciał, żeby tych pieniędzy było dużo więcej, ale czekamy do końca roku, zgodnie z zapowiedzią pani premier, na kolejne ustawy, rozporządzenia, żeby ta pomoc była kompleksowa i pełna - powiedziała szefowa kancelarii prezydenta.
"Zadanie ogólnonarodowe, wyjęte spod bitwy politycznej"
- Ja chciałbym zaapelować do pani minister, żeby pan prezydent podpisał tę ustawę - zwrócił się do Sadurskiej Piotr Zgorzelski (PSL). Nie zgodził się, że program "Za życiem" to pierwszy krok, bo wcześniej podejmowano już takie działania. - To należy traktować jako zadanie ogólnonarodowe, wyjęte spod bitwy politycznej - zaznaczył.
- Doceniając te cztery tysiące, bo my każdą pomoc dla rodziny doceniamy, uznajmy także, że nie jest ona pierwszym takim ruchem, tylko kontynuacją, jest elementem w procesie budowania polityki prorodzinnej naszego państwa - podkreślił poseł PSL.
Halicki: to nie wystarczy
Andrzej Halicki (PO) powiedział, że ważne jest, by w temacie wsparcia dla niepełnosprawnych mówić prawdę. - To nie minister Kosiniak-Kamysz, tylko Donald Tusk prowadził rozmowy z rodzinami osób niepełnosprawnych - podkreślił.
W jego ocenie prawdziwie "za życiem" byłoby podniesienie trzykrotnie świadczenia pielęgnacyjnego, tak jak zrobiła to PO. Jak powiedział, świadczenie w wysokości czterech tysięcy złotych nie jest realnym wsparciem, ale jednorazowym dodatkiem, który nie wpłynie realnie na poprawę sytuacji osób niepełnosprawnych. - Każda złotówka jest ważna, natomiast to nie jest ustawa za życiem i pomocą rodzinom - ocenił Halicki.
Mazurek: słowa o 4 tys. zł na waciki jest niewłaściwe
Jak mówiła rzecznika klubu PiS Beata Mazurek, premier Beata Szydło i minister rodziny Elżbieta Rafalska przy okazji ogłoszenia programu "Za życiem" podkreślały, że mają świadomość tego, co zrobiono przez ostatnie osiem lat w sprawie pomocy niepełnosprawnym. - To jest czymś dodatkowym, nie zabieramy tego, co zostało uchwalone - podkreśliła. Jak dodała, program "Za życiem" nie wyklucza innych projektów prorodzinnych.
Mazurek przyznała, że jest jej przykro, że osoby niepełnosprawne stają się przedmiotem rozgrywki politycznej. Podkreśliła, że cztery tysiące złotych nie jest kwotą wystarczającą na zapewnienie pełnej pomocy osobie niepełnosprawnej. Ale, jak dodała, mówienie o tym, że cztery tysiące wystarczą tylko na waciki jest "po prostu niewłaściwe".
"Rozwiązanie daleko niewystarczające"
O rządowym programie mówił także Paweł Rabiej (Nowoczesna). - To rozwiązanie daleko niewystarczające - ocenił. Powiedział, że jego ugrupowanie oczekiwało, że zostanie zaprezentowany plan kompleksowy, a nie jednorazowy i doraźny dodatek.
Jak mówił, cztery tysiące zapomogi "ma dać zadośćuczynienie za urodzenie dziecka z poważną niepełnosprawnością". - To jest naprawdę jałmużna i myślę, że to jest jednak takie mrugnięcie okiem do części elektoratu konserwatywnego, które jest pewnym zadośćuczynieniem za to, co się stało z tematem aborcyjnym, i danie takiego sygnału, a nie chęć rozwiązania realnych problemów osób z niepełnosprawnością - powiedział Rabiej.
Liroy-Marzec: 4 tys. zł to jałmużna, ale może się przydadzą
Podobnego zdania był Piotr Liroy-Marzec (Kukiz'15). - Nie jest to mała pomoc, ale jest to jałmużna - powiedział. Jak dodał, PO rozpoczęła proces wspierania rodzin niepełnosprawnych, ale był to jedynie "ruch PR-owy". Mimo wszystko, jak mówił, "ważne, że coś ruszyło".
- Daj Boże, żeby to był pierwszy krok do rozwiązań systemowych, bo tego oczekują chorzy - ocenił program "Za życiem". - Te cztery tysiące nie załatwią sprawy prawie w ogóle, ale na pewno do czegoś się przydadzą - dodał i zaznaczył, że dobrze by było, gdyby rząd przedstawił bardziej kompleksowe, systemowe rozwiązanie, bo tego oczekują rodziny z niepełnosprawnymi.
Autor: mw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24