Kobiety boją się, że kiedy zajdą w ciążę, zostaną pozbawione swoich praw, że przestaną móc o sobie decydować, że nie będą mogły zdecydować w sytuacji, kiedy okaże się, że dziecko ma jakieś bardzo ciężkie wady, albo kiedy one same będą w sytuacji zagrożenia życia. To jest coś, co paraliżuje kobiety - mówiła w "Jeden na jeden" w TVN24 ginekolożka profesor Marzena Dębska. Oceniła także, że środowisko lekarskie "jest bardzo zastraszone". Dodała, że "zastraszanie ma miejsce na różnych poziomach".
W najnowszym sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24 45 procent badanych oceniło, że poziom bezpieczeństwa kobiet podczas porodów pogorszył się pod rządami PiS. Przeciwnego zdania jest 13 procent respondentów. 18 procent ankietowanych uważa, że bezpieczeństwo "nie zmieniło się". Trudno powiedzieć" wskazało 24 procent pytanych.
Profesor Marzena Dębska, specjalistka ginekologii, położnictwa i perinatologii z Dębski Clinic zapytana w sobotę w "Jeden na jeden" w TVN24, czy widzi i słyszy zmianę nastroju i ocenę bezpieczeństwa kobiet pracując z nimi w swoim gabinecie, odpowiedziała: - Zdecydowanie. Niestety, ale obserwuję coraz większy lęk kobiet przed porodem, przed salą porodową, przed zachodzeniem w ciążę.
- To jest coś, co ma na pewno ogromny wpływ na to, co obserwujemy, czyli spadek liczby porodów - dodała.
Jak mówiła Dębska, "kobiety boją się, że kiedy zajdą w ciążę, zostaną pozbawione swoich praw, że przestaną móc o sobie decydować, że nie będą mogły zdecydować w sytuacji, kiedy okaże się, że dziecko ma jakieś bardzo ciężkie wady, że nie będą mogły zdecydować w sytuacji, kiedy one same będą w sytuacji zagrożenia życia". - To jest coś co paraliżuje kobiety - dodała.
Dębska mówiła, co się dzieje w sytuacji, kiedy stwierdzone zostają wady letalne płodu. - Pacjentkę informujemy o tym, jaki jest stan zdrowia dziecka. Jeżeli stwierdzamy bardzo ciężkie, śmiertelne wady, wtedy pacjentka ma prawo... Przepraszam, to już nieaktualne. Pacjentka nie ma prawa do przerwania ciąży w świetle obowiązującej ustawy. Wtedy oceniamy jej stan psychiczny. Jeżeli taka pacjentka jest w bardzo złym stanie psychicznym, cierpi, ma myśli samobójcze, to wtedy kierujemy ją do psychiatry. Psychiatra ocenia ten stan i na tej podstawie pacjentka może być przyjęta do szpitala - powiedziała.
Pytana, do którego szpitala w Warszawie wysyła taką pacjentkę, odparła, że do różnych szpitali, dlatego, że stara się, żeby "wszystkie szpitale podejmowały te wyzwania, żeby nie centralizować tych pacjentek w jednym ośrodku". - To jest obciążenie dla takiej placówki ze względu na to, że pod tymi placówkami, gdzie jest więcej zabiegów przerwania ciąży, gromadzą się pikiety. To niesłychanie utrudnia pracę i jest też ogromnie stresujące dla pacjentek - dodała.
"Wiemy, gdzie pacjentki nie mają czego szukać"
Została zapytana o słowa Macieja Sochy, ordynatora Oddziału Położniczo-Ginekologicznego Szpitala św. Wojciecha w Gdańsku, który w lipcu w "Gazecie Wyborczej" mówił, że "znaczącą część pacjentek, które trafiają do nas ze skierowaniem do przerwania ciąży, stanowią kobiety z województwa mazowieckiego, bo w Warszawie nie uzyskały pomocy".
- Rzeczywiście tak jest i to nie jest problem ostatnich dwóch lat, ale to jest problem kilkunastu lat, a właściwie w 1993 roku weszła tak zwana kompromisowa ustawa, w której pacjentki miały możliwość przerwania ciąży ze względu na bardzo ciężkie wady. Była to możliwość w większości szpitali tylko teoretyczna. Niestety nawet wtedy prawa pacjentek nie były respektowane i te pacjentki jeździły po całej Polsce szukając ośrodków, gdzie będą mogły zgodnie z prawem przerwać ciążę - powiedziała ginekolożka.
Dodała, że "obecnie to się nasiliło". - Wiemy, które ośrodki w Polsce takie pacjentki przyjmują w sposób bardziej otwarty, a gdzie takie pacjentki nie mają czego szukać - zaznaczyła.
Pytana, kto to decyduje o tym, że w danym szpitalu zabieg przerwana ciąży będzie wykonany, powiedziała, że "na pewno to, jakie jest postepowanie szpitali w tym zakresie, bardzo zależy od tego, jaka jest opinia w tym zakresie dyrekcji i ordynatorów".
Prof. Dębska: zastraszanie lekarzy ma miejsce na różnych poziomach
Profesor Dębska mówiła również o sytuacji lekarzy. - Generalnie środowisko jest bardzo zastraszone. Taka sytuacja, jaka miała miejsce w przypadku prof. (Łukasza – przyp. red.) Wicherka, taka sytuacja jaka ma miejsce w przypadku dr Marii Kubisy, to są przykłady zastraszania lekarzy, które są bardzo oczywiste i widoczne. Wszyscy to widzimy, ale myślę, że to wierzchołek góry lodowej i zastraszanie ma miejsce na różnych poziomach – powiedziała.
- Chyba żaden lekarz nie siedzi w więzieniu za wykonywanie legalnych przerwań ciąży, natomiast są lekarze, którzy stracili pracę, stracili stanowiska kierownicze, którzy mają różnego rodzaju problemy. Profesor Wicherek może być tego przykładem – dodała prof. Dębska.
Prof. Łukasz Wicherek, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Szpitala Bielańskiego w Warszawie w latach 2019–2021, p.o. dyrektora Szpitala Inflancka w 2022 roku mówił w lipcu w "Gazecie Wyborczej", że "robił legalne aborcje", gdy był ordynatorem w Szpitalu Bielańskim i "chciał, żeby szpital stworzył mu do tego warunki". "Mówiłem o tym głośno w mediach wtedy i później, gdy byłem dyrektorem Szpitala Inflancka, również w Warszawie. Zostałem z dnia na dzień odwołany, a teraz dowiaduję się, że mój następca polecił robić jeszcze mniej aborcji. Nie ma pracy dla lekarzy, którzy je robili" - powiedział.
Profesor Dębska: wytyczne dla lekarzy nie są potrzebne
Profesor Dębska odniosła się także do wytycznych dla lekarzy w sprawie aborcji, które ówczesny minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział po śmierci ciężarnej pani Doroty w Nowym Targu w maju. Od tych wydarzeń minęły cztery miesiące, rekomendacji dla specjalistów nadal nie ma. Mają zostać ogłoszone 15 listopada.
CZYTAJ TEŻ: "Rz": Powstały wytyczne w sprawie aborcji. Ale PiS boi się, że zaszkodziłyby w kampanii wyborczej
Zdaniem ginekolożki wytyczne "nie są potrzebne". - Moim zdaniem decyzja w takich trudnych przypadkach, kiedy mamy ciężko chore dziecko, pacjentkę, to jest decyzja tej pacjentki i powinna zostać podjęta między tą pacjentką i lekarzem.
- Natomiast im więcej ideologii i polityki, tym te decyzje stają się trudniejsze - dodaa.
Podkreśliła, że "nikt nie powinien się w te decyzje wtrącać, bo to jest tylko i wyłącznie wybór kobiety". - To są dramatyczne decyzje, bo przerwanie ciąży w przypadku ciężkich wad płodu to jest przerwanie ciąży u pacjentki, która chce mieć dziecko. To nie jest pacjentka, która jest zadowolona z tego faktu, że ma mieć aborcję. Ona planowała ciążę, przygotowywała się do tego, nastawiła się na to i nagle w 12. czy 20. tygodniu, czyli w połowie ciąży, dowiaduje się, że tego dziecka mieć nie będzie, bo ono umrze - mówiła Dębska.
- I teraz kwestia, kiedy ono ma umrzeć, czy ma się urodzić w tym 20. tygodniu, czy w terminie porodu, to jest tylko i wyłącznie jej decyzja. Tak powinno być. Niestety tak nie jest - dodała. – To jest w tym przypadku torturowanie kobiet - oceniła.
"Mówimy o śmiertelnych wadach płodu, które są przyczyną ogromnych stresów i dramatów kobiet"
Odniosła się także do stanowiska Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, który uznał, że "aborcja nie może być prawnie dopuszczona z powodu występowania u matki zaburzeń psychicznych".
- Te dzieci, o których mowa, to są dzieci, które są i tak niezdolne do życia, które i tak umrą. To jest decyzja tylko i wyłącznie o tym, kiedy ta śmierć nastąpi i czy to będą męczarnie, długotrwałe, po porodzie i być może w czasie ciąży, które też narażają kobietę na niewyobrażalne cierpieniem - mówiła.
- Mówienie, że tutaj my ratujemy dziecko, to jest bzdura, bo my nikogo nie ratujemy. Mówimy o śmiertelnych wadach płodu, które są przyczyną ogromnych stresów i dramatów kobiet. My tutaj nie ratujemy żadnego życia, a narażamy kobietę na trwanie w ciąży, w której ona jest żywą trumną dla swojego dziecka - dodała. Oceniła, że "tego nie zrozumie nikt, kto tego nie doświadczył".
- Ja chciałabym przywołać z kolei apel Komisji Bioetyki Państwowej Akademii Nauk, który był przygotowany przez naukowców i ukazał się również niedawno. I w tym apelu oni nawołują do czegoś zupełnie odwrotnego. Do tego, żeby tę decyzję zostawić kobiecie. I tak powinno być. I to jest zgodne z etyką lekarską i powinno być zgodne z obowiązującym prawem - zaznaczyła ginekolożka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24