Nie ma innego pokojowego narzędzia do wywierania presji na państwo, które łamie zasady prawa międzynarodowego. Prymat prawa międzynarodowego jest tu fundamentalny - przyznał Andrzej Duda w opublikowanej w niedzielę rozmowie z "Financial Times". Prezydent wezwał Unię Europejską do zaostrzenia sankcji wobec Rosji w związku z aresztowaniem i uwięzieniem opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Andrzej Duda odniósł się także do prezydentury Joe Bidena i relacji Polska - USA.
Ministrowie spraw zagranicznych krajów UE mają w poniedziałek omówić unijną reakcję na uwięzienie Nawalnego. Według prezydenta Dudy, rozmowy o dalszych sankcjach są "absolutnie uzasadnione", biorąc pod uwagę zarówno traktowanie Nawalnego, jak i ciągłe zaangażowanie Rosji w nierozwiązane konflikty w Gruzji i na Ukrainie. Powiedział też, że wysoki przedstawiciel UE do spraw zagranicznych Josep Borrell powinien ponownie rozważyć plany złożenia wizyty w Moskwie w przyszłym miesiącu.
- Nie ma innego pokojowego narzędzia do wywierania presji na państwo, które łamie zasady prawa międzynarodowego. Prymat prawa międzynarodowego jest tu fundamentalny. Dopóki prawo międzynarodowe jest przestrzegane, nie ma wojny. Jeśli prawo międzynarodowe jest łamane, efektem tego jest zawsze konflikt - stwierdził Duda.
- Jedynym sposobem na uniknięcie konfliktu jest wymuszenie przestrzegania prawa międzynarodowego. Jedynym sposobem, by to zrobić bez karabinów, armat i bomb, są sankcje. Jesteśmy więc gotowi pomóc w budowaniu konsensusu w tej kwestii - podkreślił.
Ponad 3,5 tysiąca zatrzymanych
W sobotę w Rosji odbywały się protesty przeciwko aresztowaniu Nawalnego, który został zatrzymany 17 stycznia zaraz po powrocie z Niemiec, gdzie był leczony po próbie otrucia środkiem bojowym nowiczok. W trakcie sobotnich protestów zatrzymano ponad 3,5 tys. osób.
Jak mówił Andrzej Duda, jednym ze sposobów na zwiększenie presji na Kreml byłoby objęcie sankcjami rosyjskiego giganta gazowego Gazprom. - Myślę, że jeśli ograniczymy możliwość gospodarczego funkcjonowania Gazpromu na terytorium UE, zwłaszcza w zakresie zawierania nowych inwestycji, to sprawy związane z poszanowaniem prawa międzynarodowego oraz praw człowieka i praw politycznych w Rosji zaczną się posuwać do przodu, bo to będzie poważny ruch w sferze rosyjskich interesów gospodarczych - powiedział.
Jak zauważa "FT", podczas gdy niektóre inne kraje UE, w szczególności trzy państwa bałtyckie, podzielają stanowisko Polski, blok jest głęboko podzielony w kwestii polityki wobec Kremla. Jednak represje wobec protestujących podniosły stawkę poniedziałkowych rozmów ministrów spraw zagranicznych. Unia nałożyła już sankcje na sześciu czołowych rosyjskich urzędników w związku z ich domniemanym udziałem w próbie zabójstwa Nawalnego. Wspólnota może zmierzać w kierunku dalszych sankcji wymierzonych w konkretne osoby czy instytucje, ale bardziej rozległe działania, takie jak te nałożone po aneksji Krymu przez Moskwę, będą prawdopodobnie budzić spory - ocenia "Financial Times".
Duda: imperialne ambicje powróciły
Prezydent ocenił, że planowana na luty wizyta Borrella w Moskwie będzie błędem, jeśli "warunkiem jego wizyty nie będzie uwolnienie Nawalnego". - Bez tego, moim zdaniem, nie ma o czym mówić - powiedział Duda.
- Rosja nie jest krajem, któremu można ufać, ani który podziela te same wartości i cele z punktu widzenia zasad demokracji, co państwa euroatlantyckie. To jest inny kraj. To kraj, który od lat pokazuje, że jego imperialne ambicje powróciły - stwierdził prezydent.
Jak przypomina "Financial Times", Polska od dawna uważa bliskie więzi z USA za kluczowy element obrony przed odradzającym się ambicjami Kremla. Podczas prezydentury Donalda Trumpa, z którym Duda nawiązał bliskie relacje, Warszawa podpisała wielomiliardowe umowy na zakup amerykańskiego sprzętu wojskowego, a Trump zapowiedział przeniesienie do Polski dodatkowego tysiąca żołnierzy oraz wysuniętego dowództwa V Korpusu USA.
Gazeta wskazuje, że początkowe relacje z administracją Joe Bidena były mniej wylewne. Podczas kampanii wyborczej Biden, mówiąc o "wzroście reżimów totalitarnych na świecie", wymienił Polskę obok Białorusi, z kolei Duda, w przeciwieństwie do innych europejskich przywódców, nie pogratulował Bidenowi zwycięstwa, dopóki nie zostało ono potwierdzone przez kolegium wyborcze, sześć tygodni po wyborach.
W rozmowie z gazetą Andrzej Duda argumentował, że relacje między Warszawą a Waszyngtonem są "zbyt ważne", by uzależniać je od pojedynczej "uwagi czy gestu", a składanie gratulacji na podstawie decyzji mediów o ogłoszeniu wyników byłoby "przedwczesne". Prezydent powiedział, że "ma nadzieję, iż bliskie relacje między USA a Polską będą trwać pod rządami nowej administracji, a Biden będzie kontynuować politykę zaangażowania w Europie Środkowej".
Duda zaznaczył, że za rządów Baracka Obamy - prezydenta z Partii Demokratycznej, tak jak Biden - USA wzmocniły obecność wojskową w Polsce i powiedział, że będzie "starać się" przekonać nowego prezydenta do dalszego zwiększenia amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Polsce, argumentując, że byłoby to "w interesie NATO".
- Byłbym szczęśliwy, gdyby obecność USA była dalej zwiększana i byłbym szczęśliwy, gdyby armia amerykańska przeniosła do Polski jeszcze więcej swojej infrastruktury niż do tej pory - powiedział. - Jesteśmy gotowi przyjąć tutaj armię amerykańską i stworzyć jej niezbędne warunki do stacjonowania - dodał prezydent Duda.
Źródło: PAP