Prezydent postanowił przed świętami Bożego Narodzenia dać prezent Jarosławowi Kaczyńskiemu - tak o zawetowaniu ustawy okołobudżetowej przez Andrzeja Dudę mówił w "Kawie na ławę" w TVN24 Tomasz Trela z klubu Lewicy. Prezydencka minister Małgorzata Paprocka mówiła, że prezydent zdecydował się na to, ponieważ złamano konstytucję "przy próbie przejęcia mediów publicznych". Łukasz Schreiber z PiS, odnosząc się do zmian w tych mediach, mówił, że "mamy do czynienia z największym skandalem legislacyjnym po roku 1989".
Prezydent Andrzej Duda poinformował, że zdecydował się zawetować ustawę okołobudżetową na 2024 rok, w której znalazły się między innymi trzy miliardy złotych na media publiczne, ale również podwyżki dla nauczycieli. "Nie może być na to zgody wobec rażącego łamania Konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa" - napisał. Duda zapowiedział, że po świętach "niezwłocznie złoży do Sejmu własny projekt, dotyczący między innymi podwyżek dla nauczycieli i pozostałych wydatków zaplanowanych w ustawie okołobudżetowej".
Paprocka: przy próbie przejęcia mediów publicznych złamano konstytucję
O tej sprawie dyskutowali w "Kawie na ławę" w TVN24 Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej, wiceministra edukacji, Aleksandra Leo z Polski 2050, Małgorzata Paprocka z Kancelarii Prezydenta, Łukasz Schreiber z klubu PiS, Tomasz Trela z klubu Lewicy oraz Przemysław Wipler z Konfederacji.
Małgorzata Paprocka mówiła, że prezydent zdecydował się zawetować ustawę, ponieważ złamano konstytucję "przy próbie przejęcia mediów publicznych w sposób niezgodny z obowiązującym prawem".
- Mamy w systemie prawnym organ, który ma powoływać składy osobowe zarządów i jest to Rada Mediów Narodowych - podkreślała. Powoływała się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprzed kilku lat, który - jak wskazywała - mówi o tym, że takich zmian nie może dokonywać minister rządowy i że powinna to robić Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
Dopytywana, dlaczego więc przez ostatnie lata, za rządów PiS-u, nie naprawiono sytuacji prawnej wokół mediów publicznych w duchu tego, co orzekł Trybunał, odparła, że "tutaj był ruch po stronie parlamentu". - Projekt oczekiwał. Trzeba go było przegłosować - dodała.
- Myślę, że nie trzeba nikogo przekonywać co do tego, że pan prezydent również miał swoje zastrzeżenia co do działania telewizji publicznej - mówiła dalej prezydencka minister.
Przywoływała też słowa szefa Kancelarii Premiera Jana Grabca, który zapowiedział przystąpienie do prac "nad nowym ładem w mediach publicznych".
- Czekamy na założenia, czekamy na konkretny projekt. Na pewno pan prezydent bardzo chętnie włączy się w taką dyskusję, szczególnie, że może tym razem uda się przeprowadzić zgodnie z konstytucją i prawdopodobnie będzie uchwalona jakaś ustawa - dodała.
Lubnauer: prezydent swoim wetem pozbawił wielu Polaków szans na podwyżki
Katarzyna Lubnauer mówiła, że "pan prezydent swoim wetem naprawdę pozbawił bardzo wielu Polaków szansy na przykład na podwyżki".
Mówiła, że w projekcie ustawy okołobudżetowej, którą zdecydował się zawetować prezydent, przewidziane były podwyżki dla nauczycieli początkujących dla nauczycieli przedszkolnych. - Ponieważ to jest to zwiększenie subwencji przedszkolnej o 2,3 miliarda złotych. Tam są zwiększone dodatki dla egzaminujących nauczycieli w czasie egzaminu ósmoklasisty i matury - wyliczała.
Wiceministra stwierdziła, że prezydent "zachował się, można powiedzieć, jak ten bajkowy Grinch, który przed świętami postanowił zepsuć święta".
- Poradzimy sobie. Wczoraj pracowała grupa w Ministerstwie Finansów. Jestem przekonana, że ci, którzy powinni dostać podwyżki, te podwyżki dostaną. Ale nie zmienia to faktu, że dla mnie jest szczytem hipokryzji jeżeli pan prezydent powołuje się na kwestię mediów, w momencie w którym tamte zmiany, dotyczące pieniędzy na TVP, w ustawie okołobudżetowej wpisywał już wcześniej Mateusz Morawiecki - mówiła dalej.
Trela: prezydent postanowił przed świętami dać prezent Jarosławowi Kaczyńskiemu
- Tak jak przygotowaliśmy budżet przez cztery dni, tak sobie poradzimy z tą sytuacją - komentował natomiast Tomasz Trela.
Jednocześnie stwierdził, że prezydent "Andrzej Duda, po tupnięciu nogą przez Jarosława Kaczyńskiego, postanowił zainterweniować". - Bo można różne rzeczy robić, ale jeżeli się wetuje ustawę okołobudżetową i daje się argument, że chodzi o trzy miliardy złotych na media publiczne, a kiedyś rządowe, a robiło się to przez ostatnie lata, to przecież to jest argument niedorzeczny - stwierdził przedstawiciel Lewicy. - Tym bardziej, że pan minister (finansów - red.) Domański bardzo wyraźnie powiedział, że te pieniądze są zablokowane do momentu, kiedy nie poznamy audytu i stanu finansów mediów publicznych - dodał.
Trela mówił, że prezydent postanowił przed świętami Bożego Narodzenia "dać prezent Jarosławowi Kaczyńskiemu, "bo Jarosław Kaczyński był uprzejmy powiedzieć, że gdyby on był prezydentem, to on by w ten spór (o zmiany w mediach publicznych - red.) wszedł".
Poseł klubu Lewicy mówił, że w oblicu weta prezydenta "są różne rozwiązania tego sporu". - Możemy pracować nad ustawą, którą przedstawi pan prezydent, chociaż ja nie wiem, czy taka sytuacja była, żeby prezydent przygotowywał i składał ustawę okołobudżetową - dodał.
Schreiber: mamy do czynienia z największym skandalem legislacyjnym po 1989 roku
Łukasz Schreiber z PiS mówił, że "mamy do czynienia z największym skandalem legislacyjnym po roku 1989". Dodał, że "pachnie to stanem wojennym". Mówił, że w tej sprawie chodzi przede wszystkim o trzy rzeczy - o bezprawie, bezduszność i bandyterkę".
- Bezprawie, które polega na tym, że na podstawie uchwały sejmowej próbujecie państwo dokonać przewrotu w mediach publicznych - zwrócił się do przedstawicieli rządowej większości. Dodał, że w tej sytuacji doszło do "wyłączenia wszelkich bezpieczników". - Mamy wyłączonego z procesu legislacyjnego prezydenta, Senat, Trybunał Konstytucyjny, a także zignorowane ustawy i konstytucję - stwierdził.
Jak mówił dalej, "bezduszność" polega w tej sytuacji na tym, że przed świętami "ludzie są wywalani z pracy". Jako przykład przywoływał tu kobietę w szóstym miesiącu ciąży czy samotną matkę dwójki dzieci.
Schreiber mówił także, że "bandyterka" przejawia się tu w postaci "ataku także na posłów" i interwencji wobec posłanki Joanny Borowiak, która została poturbowana, kiedy politycy PiS przebywali w siedzibie TVP.
Leo: jesteście ostatnimi osobami, które powinny zabierać głos w dyskusji o wolnych mediach
Na te słowa zareagowała posłanka Aleksandra Leo z Polski 2050. - Uważam, że jesteście ostatnimi osobami, które powinny zabierać głos w dyskusji o konstytucji, o demokracji i o wolnych mediach - zwróciła się do Schreibera.
- Jak dla mnie, możecie siedzieć sobie w PAP-ie, możecie siedzieć sobie w siedzibie telewizji publicznej i walczyć o media, tylko ja uważam, że bardziej by się pan teraz przydał w domu, przygotowując świąteczne potrawy, niż siedząc tam, ponieważ media od kilku dni są właśnie wolne - mówiła dalej.
- Mnie to bardzo cieszy, że dziennikarstwo staje się obiektywne, rzetelne po tylu latach, w których zrobiliście z mediów publicznych tubę propagandową. I symbolem tego było zdjęcie pani posłanki (Joanny - red.) Lichockiej w reżyserce telewizyjnej, gdzie nigdy nie powinien przebywać żaden polityk, a wy tak robiliście - kontynuowała.
Wipler: idziemy w absurdalną sytuację
Przemysław Wipler mówił, że "przez ponad dwa lata nikogo z Konfederacji nie zaproszono do programu publicystycznego (w TVP - red.). - Byliśmy najgorzej traktowani z wszystkich partii politycznych, a wy (zwrócił się do obecnego obozu rządowego - red.) byliście też bardzo niesprawiedliwie, nieuczciwie traktowani - dodał.
- Ale pomyślcie sobie, co będzie, jak oni wrócą. To, co teraz robicie, to jest kolejne przekraczanie, przesuwanie granic i sprawienie, że pokazujecie, że jeszcze bardziej można iść po bandzie. Co będzie w kolejnym Sejmie? Uchwałą Sejmu będą aresztować ludzi albo robić nakazy aresztowania? Idziemy w absurdalną sytuację - mówił dalej.
Paprocka: pierwszy raz po 1989 roku mamy w Polsce znowu więźniów politycznych
Małgorzata Paprocka odniosła się też do tego, że w środę Sąd Okręgowy w Warszawie wymierzył kary po dwa lata więzienia dla Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a po roku więzienia dla dwóch pozostałych byłych szefów CBA za działania operacyjne podczas "afery gruntowej". Wyrok jest prawomocny. - Jest to dla mnie sytuacja, powiem szczerze, bardzo trudna i niezrozumiała. Dlatego, że mamy oto taką sytuację, że ludzie, którzy poświęcili swoje życie walce z korupcją. A wszystkie wskaźniki, również europejskie, pokazują, że ta patologia została w Polsce bardzo poważnie ograniczona. I myślę, że jest to również osobista zasługa pana ministra Kamińskiego - mówiła. Paprocka podkreślała, że w tej sprawie prezydent skorzystał już wcześniej z prawa łaski i że "żaden inny sąd, ani żaden inny organ nie ma prawa badania (tej) prerogatywy". Dodała, że "pierwszy raz po 1989 roku mamy w Polsce znowu więźniów politycznych".
Źródło: TVN24