Gdyby pan prezydent chciał uczestniczyć w tej gali, to po prostu by przyszedł. Był zaproszony, był oczekiwany. Do ostatniej chwili byliśmy gotowi. Gdyby chciał się pojawić, oczywiście byłby tam przyjęty - mówiła w "Jeden na Jeden" w TVN24 wiceministra ds. europejskich Magdalena Sobkowiak-Czarnecka.
W piątek wieczorem w warszawskim Teatrze Wielkim odbyła się uroczysta gala inaugurująca polską prezydencję w Radzie UE. Nie pojawił się na niej prezydent Andrzej Duda, mimo oficjalnego zaproszenia. Głowę państwa na wydarzeniu reprezentował prezydencki doradca Wojciech Gerwel.
"To była skoordynowana akcja"
- Pan prezydent był zaproszony, bardzo dużo mówił w ostatnich miesiącach o prezydencji, wykazywał bardzo duże zainteresowanie prezydencją, mówił o propozycji priorytetów, więc z mojego punktu widzenia szkoda, że pana prezydenta nie było - powiedziała w "Jeden na Jeden" wiceministra ds. europejskich Magdalena Sobkowiak-Czarnecka, pełnomocniczka ministra do spraw przygotowania i sprawowania prezydencji.
W jej ocenie "to była bardziej skoordynowana akcja". - Zapraszaliśmy też wszystkich parlamentarzystów i wszystkich europarlamentarzystów, niezależnie od opcji politycznej. Ze strony opozycji był tylko Marcin Przydacz z Prawa i Sprawiedliwości. Był też Konrad Szymański, ale z tego, co pamiętam, pan minister Szymański mówi, że nie należy do Prawa i Sprawiedliwości. Także faktycznie nie pojawili się wczoraj na gali, mimo zaproszenia - powiedziała ministra.
- Z panem prezydentem uważam, że to ogromna szkoda. Myśmy go zapraszali, był specjalny list - wskazała.
"Gdyby pan prezydent chciał uczestniczyć w tej gali, to po prostu by przyszedł"
Zaproszenie wysłano 9 grudnia, 31 grudnia przyszła odpowiedź, że prezydenta będzie reprezentował wiceszef jego kancelarii. Dopytywana, czy w międzyczasie, przez te trzy tygodnie, miały miejsce jakiekolwiek rozmowy, czy próby kontaktu między kancelarią premiera a kancelarią prezydenta w sprawie gali, Sobkowiak-Czarnecka odparła, że "były kontakty nieformalne, które polegały na ustaleniu, czy pan prezydent będzie, czy go nie będzie".
Tymczasem w wiadomości przesłanej do reportera "Faktów po południu" TVN24 Piotra Parola prezydencka minister Małgorzata Paprocka stwierdziła, że "po wysłaniu zaproszenia nie było żadnego kontaktu z KPRM czy MSZ w tej sprawie". "Można z tego wnioskować, że dla organizatorów nie było to istotne wydarzenie" - dodała.
- Ja myślę, że to jest teraz dorabianie historii do wszystkiego, co się wydarzyło. Rozumiem, że pani minister oczekiwała jakiegoś specjalnego dodatkowego listu? - zastanawiała się gościni "Jeden na Jeden". Jak dodała, "jeśli jest dobra wola, to nie mówi się 'a może trzeba było na ten telefon zadzwonić, czy na inny'". - Gdyby pan prezydent chciał uczestniczyć w tej gali, to po prostu by przyszedł. Był zaproszony, był oczekiwany. Do ostatniej chwili byliśmy gotowi. Gdyby chciał się pojawić, oczywiście byłby tam przyjęty - przekonywała ministra.
Nieformalny szczyt UE w Brukseli. "To my proponujemy konkretne rozwiązania"
Choć 1 stycznia Polska przejęła prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, to nieformalny szczyt unijnych przywódców odbędzie się 3 lutego w Brukseli. Fakt ten krytykują m.in. politycy PiS, którzy wielokrotnie wzywali do organizacji takiego spotkania w Polsce i uważają, że program polskiej prezydencji zbytnio koncentruje się na stolicy Belgii.
Dopytywana, dlaczego szczyt nie odbędzie się w Polsce, Sobkowiak-Czarnecka odparła, że "lokalizacja geograficzna nie ma tu większego znaczenia". Według niej kluczowe jest to, co będzie ustalane na tym szczycie. - Z mojego punktu widzenia to jest dużo ważniejsze niż lokalizacja geograficzna. Jeżeli odbędzie się to w Brukseli, tak samo to my proponujemy konkretne rozwiązania - podkreśliła.
- Kiedy zobaczymy na historię poprzednich prezydencji, to mniej więcej 50 procent prezydencji organizowało u siebie szczyt nieformalny, druga połowa tego nie robiła. Ostatni, którzy zorganizowali u siebie szczyt nieformalny, to byli Węgrzy. Ci, którzy byli przed nimi i nie zorganizowali takiego szczytu, to była Szwecja. Myślę, że to też dużo mówi - skwitowała.
Dopytywana, kto będzie reprezentował Polskę na unijnych szczytach w trakcie trwania polskiej prezydencji, odparła, że premier Donald Tusk.
Kiedy wizyta szefowej KE w Polsce? "Pracujemy nad terminem"
Wiceministra odniosła się także do choroby szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, która z powodu zapalenia płuc musiała odwołać podróż do Polski. Niemka miała przewodniczyć wyjazdowemu posiedzeniu Komisji w Polsce zaplanowanemu na 9 i 10 stycznia. Takie wyjazdy całego składu komisarzy organizowane są zwyczajowo w związku z prezydencjami krajów członkowskich w Radzie UE. W ramach polskiego przewodnictwa rząd planował takie posiedzenie w Gdańsku.
- Chcielibyśmy, żeby to spotkanie odbyło się jeszcze w styczniu. Pracujemy nad tym terminem. To dzisiaj też nie jest proste, bo kalendarz prezydencji jest bardzo bogaty. W styczniu mamy dwie rady nieformalne w Warszawie. Także staramy się znaleźć jak najlepszy termin. Myślę, że we wtorek, w środę będziemy już w stanie o nim poinformować - zapowiedziała Sobkowiak-Czarnecka.
"Nasz zarzut wobec umowy Mercosur jest bardzo jasny"
Gościni "Jeden na Jeden" była także pytana o umowę handlową UE z Mercosur, czyli krajami Ameryki Południowej. Przedstawiciele organizacji rolniczych obawiają się, że spowoduje ona zalanie europejskiego rynku tanimi i "być może szkodliwymi" produktami z Brazylii czy Argentyny.
- Znając tryby unijne, ja bym się dzisiaj nie zakładała, że ta umowa trafi na stół podczas polskiej prezydencji - powiedziała. - Chcę też, żeby to wybrzmiało, bo widzę, że pojawiają się różne zdania na ten temat. Polski rząd przyjął uchwałę w tej sprawie i jest przeciwny umowie z Mercosur - dodała. Dopytywana, czy polski rząd jest w stanie zablokować tę umowę w Unii Europejskiej, odpowiedziała, że "to jest wszystko kwestia zbudowania większości". - O tym jest polityka unijna, żeby skutecznie budować sojusze, które potrafią zmieniać bieg historii. Jest kilka krajów unijnych, które też nie popierają tej umowy - stwierdziła.
- My podczas polskiej prezydencji będziemy walczyć o to, żeby Unia Europejska była z powrotem konkurencyjna. Nasz zarzut wobec umowy Mercosur jest bardzo jasny. Uważamy, że ona zagraża konkurencyjności Unii Europejskiej, dlatego będziemy przeciwni i dlatego też będziemy rozmawiać z innymi państwami na ten temat - zapowiedziała.
Podkreśliła, że celem polskiego rządu w czasie prezydencji jest odroczenie systemu opłat ETS2. - Tych opłat, które wiążą się z tym ile płacimy za gaz, za prąd, za ogrzewanie. To jest w ogóle bardzo poważna dyskusja, która jest przed nami - powiedziała. Dodała, że "będziemy troszeczkę inną prezydencją". - Czyli nie taką, która będzie się ścigała na ilość przyjętej legislacji, bo tak zazwyczaj działają prezydencje, tylko my będziemy otwierali dyskusje na pewne tematy i wyznaczali nowe kierunki. I to dotyczy też polityki klimatycznej - zaznaczyła.
Co z Ukrainą?
Jak mówiła, jednym z głównych celów polskiej prezydencji będzie także otwarcie pierwszego rozdziału negocjacji akcesyjnych z Ukrainą. - My od początku mówiliśmy, że jesteśmy największym adwokatem Ukrainy i to nie jest tylko sprawa rozszerzenia - stwierdziła. Dodała, że "to też jest sprawa utrzymywania pomocy dla Ukrainy, która dzisiaj jest absolutnie krytyczna".
Zaznaczyła, że w sprawie sankcji na Rosję stanowisko Polski "jest bardzo jasne". - Więcej sankcji, ale też efektywnych sankcji - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Leszek Szymański