Ustawa hazardowa będzie dalej uchwalana, ale bez Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych. - Chcę wyjąć z tej ustawy to, co wydawało nam się jednym z dobrych instrumentów, a wam wydaje się groźne z punktu widzenia wolności obywatelskich - zapowiedział premier na spotkaniu z internautami.
- Ustawa hazardowa powinna możliwie szybko przejść. To spotkanie, które jest puentą pierwszego etapu, nie wszystko mi wyjaśniło, nie ze wszystkim się zgadzam. Ale zakomunikować mogę jedno: chcę wyjąć z tej ustawy to, co wydawało nam się jednym z dobrych instrumentów, a wam wydaje się groźne z punktu widzenia wolności obywatelskich - obiecał premier. Zaznaczył, że nie został do końca przekonany, ale przyznał, iż konsultacje w tej sprawie były za krótkie i twórcy ustawy mogli nie przewidzieć wszystkich skutków społecznych dotyczących "praw i wolności internautów, nie hazardzistów".
Chcę wyjąć z tej ustawy to, co wydawało nam się jednym z dobrych instrumentów, a wam wydaje się groźne z punktu widzenia wolności obywatelskich Tusk
- Ustępuję sensownym argumentom, ale tym, które mówią o konieczności dopracowania ustawy - podsumował. Na bezpośrednie pytanie Jarosława Lipszyca, czy oznacza to, że Rejestr idzie do kosza, odparł: – Czy pan chce mnie upokorzyć? Bo ja jestem odpowiedzialny za to, że te przepisy się tam znalazły. Wracamy do pracy nad projektem, żeby usunąć przepisy kontrowersyjne. Do Sejmu idzie ustawa bez tych zapisów, a czy Rejestr zniknie, będzie to zależało od konsultacji społecznych. I tak mam wyrzuty sumienia wobec moich współpracowników - dodał.
"Nie jesteśmy Chinami"
Pojawiły się też zapowiedzi dalszej współpracy - premier zaprosił internautów do konsultacji w terminie "dni, a nie tygodni". - Mogę się zobowiązać, że wstrzymamy prace nad projektami, które prowadzimy, żeby wysłuchać państwa opinii. Co nie znaczy jednak, że ze wszystkimi będziemy się zgadzać - dodał szef doradców Tuska Michał Boni. Zapewnił, że uwagi zgłaszane przez internautów traktuje jako zobowiązanie, by szerzej konsultować projekty, dlatego rozwiązaniem mogłoby być stworzenie listy problemów, które budzą niepokój internautów i wspólna praca nad nimi.
- Ale zachowajmy proporcje! Nie jesteśmy Koreą Północną i Chinami. Nie ma intencji zagrożenia wolności w internecie – mogą być słabości komunikacyjne czy błędy interpretacyjne - przekonywał.
Premier: przekonajcie mnie
Spotkanie szefa rządu i przedstawicieli internautów oraz organizacji zajmujących się telekomunikacją i internetem rozpoczęło się o godz. 14 i miało potrwać dwie godziny, ale przeciągnęło się do ponad trzech. Premier zaczął od zapewnienia, że traktuje spotkanie oraz zastrzeżenia internautów poważnie. - Z wielu uwag, które do mnie dotarły od środowisk zainteresowanych, kilka zrobiło na mnie wrażenie, także te dotyczące tzw. konsultacji społecznych. Szczególnie przygnębiające, ze macie uczucie, ze tzw. konsultacje były fikcyjne – rozpoczął premier.
Według szefa rządu ustawa hazardowa, w nowelizacji której znalazły się kontrowersyjne zapisy, była „specyficzna”. - Myśmy z pewną rezerwą podchodzili do konsultacji społecznych. Spodziewaliśmy się, że będą reagowały rożne środowiska i interesy, bo ta ustawa może godzić w ich interesy – wyjaśnił i zapewnił, że jeszcze nie jest za późno na zamiany w projekcie ustawy.
- Ja to spotkanie będę traktował bardzo serio, uczciwie powiem, które uwagi mnie nie przekonują. Część uwag uważam za bezzasadne, część za bardzo istotne. To spotkanie przyniesie bardzo konkretny efekt: jeśli mnie przekonacie, to efektem mogą być zmiany w projekcie ustawy – obiecał.
Zachowajmy proporcje! Nie jesteśmy Koreą Północną i Chinami. Nie ma intencji zagrożenia wolności w internecie – mogą być słabości komunikacyjne czy błędy interpretacyjne Boni
"Ten przepis to zabawa w chowanego"
Przekonywanie rozpoczęła Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon. - Wiemy, że w internecie istnieją zagrożenia. Nie sprzeciwiamy się próbom znalezienia rozwiązań do walki z przestępczością w sieci. Ale nie może to godzić w fundamenty demokratycznego państwa prawa – stwierdziła.
I dodała: - Nie chodzi tylko o Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych. Pojawia się wiele propozycji, które budzą podobne zastrzeżenie, jak powracający temat odcinania od internetu za naruszanie prawa autorskiego. Zmiany są proponowane na marginesie innych, bez konsultacji społecznych. Ten stan rzeczy musi ulec zmianie – postulowała.
Zdaniem Jakuba Śpiewaka z Kidprotect rejestr nie tylko nieskutecznie walczy z pedofilią, ale i fałszywie uspokaja czujność: - Mam obawy, ze ten przepis to zabawa w chowanego. Zamykam oczka i mnie nie ma. Od tego, że zablokujemy dostęp do tych stron, one nie znikną, a osoby, które krzywdzą dzieci i umieszczają te filmy, nie trafią do więzienia - przypomniał.
Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska zaproponował długofalową współpracę, której początkiem będzie zarzucenie, nie zmiana projektu ustawy. - Rejestr wydaje nam się czubkiem góry lodowej. Internet i narzędzia telekomunikacyjne mogą być też narzędziem totalitarnej kontroli – przypomniał.
"Czy premier korzysta z internetu?"
Internauci śledzący debatę na portalach społecznościowych na bieżąco komentują słowa premiera. Kilka komentarzy („wycinając wulgaryzmy”) zacytowali organizatorzy. Według internautów, ustawa jest próbą wprowadzenia cenzury, do tego nieskuteczną, bo blokadę w postaci rejestru łatwo będzie można obejść. Pytali też szefa rządu, czy korzysta z Internetu.
Mam obawy, ze ten przepis to zabawa w chowanego. Zamykam oczka i mnie nie ma. Od tego, że zablokujemy dostęp do tych stron, one nie znikną, a osoby, które krzywdzą dzieci i umieszczają te filmy, nie trafią do więzienia Jakub Śpiewak
– To obraźliwe pytanie. To tak, jakby mnie zapytali, czy korzystam z telefonu lub czy potrafię włączyć telewizor – odciął się szef rządu. I kontratakował: - W waszej argumentacji widzę konflikt wewnętrzny. Jeśli internauci obawiają się, że ta ustawa będzie nieskuteczna, a jednocześnie wprowadza cenzurę, to jest to wewnętrznie sprzeczne. Jeśli zła, a nieskuteczna, to skąd ten lęk? – pytał. Tusk zaapelował też o wspólne znalezienie „skutecznych narzędzi, które wyeliminują przestępstwa”.
Internauci pytali też, ile będzie kosztowała taka struktura, ile osób będzie zatrudnionych przy blokowaniu. Według nich, rejestr wywoła wręcz odwrotne reakcje – ludzie specjalnie będą szukać takich treści, a branża hazardowa po prostu ucieknie za granicę. Przedsiębiorcy obawiają się, jak to wpłynie na rozwój e-handlu.
Piotr Waglowski pytał z kolei o konsultacje społeczne, których - jak przyznał premier - może było za mało. - Jeśli dobrze rozumiem, aby ustrzec ustawę przed działalnością lobbingową, wprowadzono szybki tryb jej uchwalenia i brak konsultacji społecznych. W moim odczuciu transparentność tworzenia prawa to ten element, który przed lobbingiem może bardziej skutecznie chronić - argumentował.
"Dla nas internet to część życia"
A bloger Marcin Osman, zauważył: - Dla nas Internet to integralna cześć życia. A ustawy tworzą osoby, które nie są przesiąknięte Internetem, dla osób, które tym żyją. Czym jest dla pana, panie premierze, Internet? – zapytał.
Tusk odparł, że jego doświadczenie jest mniejsze, ale „nie jest pewien, czy ustawy dotyczące internetu byłyby lepsze, gdyby pisały to osoby tak w to zaangażowane”. - Gdybyśmy tylko maniakom motoryzacji dali do pisania ustawy drogowe, nasze życie zamieniłoby się w koszmar – przekonywał.
Zapewniał też, że internauci mają zbyt czarny obraz proponowanej regulacji.
Nie chodzi tylko o Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych. Pojawia się wiele propozycji, które budzą podobne zastrzeżenie, jak powracający temat odcinania od internetu za naruszanie prawa autorskiego. Zmiany są proponowane na marginesie innych, bez konsultacji społecznych. Ten stan rzeczy musi ulec zmianie Katarzyna Szymielewicz
Zaproponował też, żeby internauci precyzyjnie się wypowiedzieli, czego chcą od rządu: żeby blokowanie treści przestępczych było skuteczniejsze, czy żeby zniknęło w ogóle. - Ja nie zgadzam się na filozofię: złą ustawę wymyślili, jest nieskuteczna, to nie musimy nic robić, żeby ograniczyć przestępczość w sieci. To jednak mój obowiązek, bo niezależnie, gdzie się przestępczość pojawia, musimy działać. Nie ma to znaczenia, że to akurat Internet - przekonywał.
Lipszyc uważa, że blokowanie treści, czyli Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych, jest niedopuszczalne. - Zróbmy to tak jak trzeba: najpierw zapytajmy użytkowników, co sądzą o projekcie, a potem go wdrażajmy. Wtedy będzie pewność, że zadziała - apelował.
Internauci protestują
Zaproszenie internautów do rozmowy to odpowiedź władz na ich protest przeciw nowelizacji ustawy o grach hazardowych oraz niektórych innych ustaw, zgłaszane konsekwentnie od 19 stycznia, czyli od przyjęcia przez rząd projektu.
Zastrzeżenia internautów budzi zwłaszcza obecny w projekcie Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych, który, zdaniem jego przeciwników, stanowi furtkę do wprowadzenia cenzury, ogranicza prawa obywatelskie, wreszcie jest praktycznie niemożliwy do skutecznego stosowania.
kaw/iga
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP