Zapowiadane przez Donalda Tuska zmiany w rządzie będą niewielkie. Do roszad dojdzie na dwóch, maksymalnie trzech istotnych stanowiskach – wynika z informacji uzyskanych przez tvn24.pl od polityków z otoczenia premiera. Nowym szefem kancelarii premiera ma zostać Maciej Berek, szef Rządowego Centrum Legislacji. Spośród ministrów konstytucyjnych najbardziej zagrożone jest stanowisko Michała Boniego. W swoich resortach, wbrew początkowym spekulacjom, pozostaną natomiast na pewno Mikołaj Budzanowski i Sławomir Nowak.
Rekonstrukcję gabinetu premier Donald Tusk zapowiedział w ubiegłym tygodniu. W poniedziałek podgrzał nieco ciekawość mediów dopisując na Twitterze, że korekta będzie "nieduża, ale ciekawa i konieczna". O tym, czyje nazwiska padają w tej korekcie, wiedzą tylko najbliżsi współpracownicy szefa rządu. Dzisiaj jej zasięg poznają najpierw ministrowie, a później dziennikarze.
Roszady nie takie wielkie. Trzy nazwiska?
Z informacji uzyskanych od polityków PO z otoczenia premiera wynika, że "nie ma mowy o żadnych fajerwerkach, mimo że na początku takich się spodziewano". – Mówimy góra o trzech roszadach, które są konieczne po odejściu z funkcji szefa kancelarii Tomasza Arabskiego – tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl jeden z polityków z kierownictwa Platformy.
Według naszych informacji stanowisko po Arabskim objąć ma dotychczasowy szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek. Media pisały też, że możliwy jest scenariusz, w którym odchodzącego szefa kancelarii zastąpiłby szef MSW Jacek Cichocki, a jego z kolei obecny rzecznik rządu Paweł Graś. – Lubię premiera za to, że zawsze potrafi czymś zaskoczyć. Nie tylko politycznych przeciwników, także kolegów. Tak było w moim przypadku. Ale aż tak potężnego efektu domina się nie spodziewam. Dużo bardziej prawdopodobny jest wariant z Berkiem – ocenia inny polityk PO.
Zmiany u Rostowskiego. Bieńkowska też nie odmówi?
Przed kilkoma dniami Donald Tusk przyznał jednak, że zmiany dotkną także ministrów konstytucyjnych. Natychmiast pojawiły się spekulacje, że ze stanowiskami pożegnać mogą się minister transportu Sławomir Nowak, szef resortu Skarbu Mikołaj Budzanowski albo zdrowia Bartosz Arłukowicz. – Każdy z nich może być spokojny o stanowisko. Premier nie zaryzykuje odgrzania dyskusji o zaniedbaniach przy budowie dróg czy ratowaniu LOT-u. Chociaż akurat w przypadku ministra Budzanowskiego to raczej tylko odroczenie wyroku – uważa inny polityk rządzącej partii.
Z naszych informacji wynika, że najbardziej zagrożonym członkiem rady ministrów jest Michał Boni, szef resortu cyfryzacji. Na sejmowych korytarzach partyjni koledzy Boniego dość głośno mówią o tym, że dużo lepiej czuł się, gdy musiał gasić polityczne pożary z tylnego siedzenia. – Kiedy dostał resort, okazało się, że już tak dobrze mu to nie wychodzi – zauważają.
Do zmian dojdzie najprawdopodobniej też w najbliższym otoczeniu ministra finansów Jacka Rostowskiego. Chodzi o roszady personalne w kierownictwie resortu.
Ostatnia zmiana, na jaką wskazują współpracownicy premiera, dotyczy funkcji wicepremiera.
Choć minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska przyznaje, że stanowiskiem nie jest zainteresowana bo "nie leży jej większe zaangażowanie w politykę", to być może otrzyma od premiera propozycję do nie do odrzucenia.
– Jeszcze w poniedziałek dyskutowaliśmy na ten temat w wąskim gronie i wydawało się to bardzo realne. Ale na tym koniec, więcej zmian nie będzie. W kierownictwie klubu dominuje przekonanie, że cały czas mówimy o kosmetyce a nie o poważnej operacji. I dlatego daleko wszystkim do ekscytacji tematem – zaznacza jeden z członków klubu PO.
Autor: ŁOs//gak / Źródło: tvn24.pl