Biejat do Mentzena: jest pan po prostu sadystą

Sławomir Mentzen i Magdalena Biejat
Biejat do Mentzena: jest pan po prostu sadystą
Źródło: Super Express

W czasie debaty prezydenckiej doszło do spięcia między Magdaleną Biejat a Sławomirem Mentzenem o prawo aborcyjne. Kandydat Konfederacji przywołał wydarzenia z Oleśnicy i mówił o "zabijaniu z zimną krwią". Kandydatka Lewicy wskazywała, że w tym przypadku dziecko "umarłoby w kilka dni po porodzie w straszliwych męczarniach". - Jeśli pan chce skazywać taką rodzinę i to dziecko na śmierć w męczarniach, to jest pan po prostu sadystą - dodała.

W poniedziałek wieczorem odbyła się debata wszystkich kandydatów w majowych wyborach, którą zorganizował "Super Express". Ścigający się o miejsce w Pałacu Prezydenckim mogli zadawać sobie wzajemnie pytania. Kandydatka Lewicy Magdalena Biejat zwróciła się z jednym z nich do kandydata Konfederacji Sławomira Menztena.

- Mówił pan wielokrotnie, że ciąże z gwałtu to wyjątkowe, hipotetyczne sytuacje. A to jest totalnie nieprawda. Dwa lata temu na Podlasiu na przykład została zgwałcona 14-letnia niepełnosprawna intelektualnie dziewczynka. Zgwałcona przez wuja, zaszła w ciążę i potrzebowała aborcji. Mam pytanie, czy gdyby pan mógł decydować o kształcie prawa aborcyjnego w Polsce, to podtrzymuje pan nadal swoje słowa, że byłby pan za tym, żeby ta dziewczyna nie miała prawa do przerwania ciąży? - zwróciła się do Mentzena Biejat.

Ten odparł, że "ten straszny przypadek zdarza się mniej więcej raz na rok". - Więc jeżeli coś się zdarza raz na rok, to rzeczywiście jest incydentalnym przypadkiem całe szczęście. Mam nadzieję, że tego rodzaju przypadki będą jak najrzadsze. Natomiast żeby one były jak najrzadsze, trzeba realizować zupełnie odwrotną politykę niż wy. Bo gdzie wpuszcza się masowo migrantów z Azji czy z Afryki, tam drastycznie rośnie wtedy liczba zgwałceń - kontynuował.

Mówił też: - Jeżeli chodzi o prawo aborcyjne w Polsce, to to prawo w tym momencie niestety dopuszcza sytuację, że w szpitalu w Oleśnicy jest mordowane dziecko w dziewiątym miesiącu życia zastrzykiem prosto w serce z chlorku potasu.

- Więc prawo aborcyjne - z którym jak rozumiem pani tak głęboko się nie zgadza, bo chciałaby je pani zliberalizować - doprowadziło do tego, że zabija się z zimną krwią dzieci w dziewiątym miesiącu życia. Dzieci, które po kilku dniach mogłyby się normalnie urodzić. Więc tak, uważam, że tego rodzaju prawo, które dopuszcza takie przypadki, jest oczywiście do zmiany - dodał.

"Jest pan po prostu sadystą"

Po tych słowach nadszedł czas na ripostę kandydatki Lewicy. - Pan Mentzen próbuje was tu straszyć migrantami, ponieważ próbuje wywołać w was strach i na tym strachu grać. A prawda jest taka, że kiedy jeżdżę po Polsce, to słyszę, że młode kobiety boją się pana - zwróciła się do niego.

- Niedawno w małym mieście na Pomorzu usłyszałam od dziewczynki kilkunastoletniej, że boi się, że pan kiedykolwiek będzie miał jakikolwiek wpływ na prawo, bo wtedy obawia się, że jej tata, który jej pomógł, zostałby wsadzony do więzienia. I to jest rzeczywistość, to jest prawdziwe życie, którego pan w ogóle nie zna. I prawdziwe życie polega też na tym, co się wydarzyło w Oleśnicy - podkreślała.

- Czas, żeby to jasno wybrzmiało. Ta ciąża była chciana. Ta ciąża mogła zostać przerwana wcześniej, ale lekarze okłamywali pacjentkę przez pół ciąży. To dziecko, które by się urodziło, cierpiało na łamliwość kości typu drugiego. Umarłoby w kilka dni po porodzie w straszliwych męczarniach. I jeśli pan chce skazywać taką rodzinę i to dziecko na śmierć w męczarniach, to jest pan po prostu sadystą. Dziękuję, nie mam nic więcej panu do powiedzenia - dodała i powoli odeszła do mównicy.

Mentzen odpowiedział jej jeszcze w tym czasie: - W całej Polsce chodzi mnóstwo ludzi tylko dlatego, że nie zostali zabici na podstawie prawa, którego pani by chciała.

Starcie Biejat i Mentzena o aborcję. Całe pytanie o odpowiedź
Źródło: Super Express

Aborcja w szpitalu w Oleśnicy

Historię kobiety z Oleśnicy opisywała "Gazeta Wyborcza". Trafiła ona wcześniej do Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i miała być wprowadzana w błąd przez lekarzy na temat stanu swojej ciąży. Dopiero na późnym etapie ciąży miała dowiedzieć się o poważnych wadach płodu, w związku z czym planowała aborcję. Pomocy wśród organizacji proaborcyjnych szukała w tej sprawie rodzina pacjentki.

Po powrocie z oddziału psychiatrycznego została poddana kolejnym badaniom i zwołano dwa konsylia, na których miały zapaść decyzje dotyczące dalszego postępowania z ciążą. Pacjentka złożyła podanie o aborcję, konsylium psychiatryczne uznało, że "istnieją przesłanki do terminacji ciąży".

Kobieta się na nią zdecydowała, ale zażądano od niej więcej badań. Część lekarzy twierdziła, że wada jest poważna, podczas gdy inni utrzymywali, że rokowania są niejasne. Według prezesa Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników prof. Piotra Sieroszewskiego, pacjentce zaproponowano cesarskie cięcie ze względu na jej zły stan psychiczny i objęcie dziecka wysokospecjalistyczną opieką pediatryczną. Kobieta nie wyraziła na to zgody i wypisała się na własne żądanie ze szpitala.

Ciążę przerwano ostatecznie w szpitalu w Oleśnicy. Zabieg przerwania ciąży w 36. tygodniu przeprowadziła ginekolożka dr Gizela Jagielska, stosując metodę indukcji asystolii płodu. Polega ona na podaniu do jego serca chlorku potasu w zastrzyku. Lekarka oceniła, że przerwanie tej ciąży było zgodne z prawem. Wskazała również, że konsultowała się z krajowym konsultantem.

W pierwszej połowie kwietnia Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy wszczęła śledztwo w sprawie przeprowadzenia aborcji z naruszeniem prawa.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: