To była tajemnica utrzymywana do ostatniej chwili. O decyzji prezydenta Andrzeja Dudy wiedziało wąskie grono polityków PiS. Chodziło nie tylko o efekt zaskoczenia, ale o to, by prezydent się nie wycofał. - Andrzej namaścił Karola, bo tego chciał, a my mu tylko pomogliśmy w decyzji - mówi polityk PiS. Arleta Zalewska i Konrad Piasecki w najnowszym odcinku "Podcastu politycznego" w TVN24+ ujawniają, kto był sceptyczny, a kto przekonywał prezydenta. Analizujemy też debatę i to, kto zaskoczył a kto stracił.
- Andrzej Duda oficjalnie poparł kandydata PiS Karola Nawrockiego. Kulisy tej decyzji przedstawiają Arleta Zalewska i Konrad Piasecki.
- Dziennikarze przeanalizowali też poniedziałkową debatę prezydencką i wskazali na sześć kluczowych wniosków.
- ZOBACZ CAŁY ODCINEK "PODCASTU POLITYCZNEGO"
Według naszych nieoficjalnych informacji w ostatnich tygodniach doszło do spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z Karolem Nawrockim. To było spotkanie organizowane w tajemnicy - nawet przed najbliższymi współpracownikami prezydenta. O tej rozmowie nie informowano publicznie, a to ona miała ważny wpływ na ostateczną decyzję prezydenta. Jak ujawnimy w "Podcaście politycznym" ta "operacja" sztabu Nawrockiego to było ciche porozumienie między prezydentem Andrzejem Dudą a szefem sztabu, czyli Pawłem Szefernakerem. To polityk, który współpracował z Dudą w obu wygranych przez niego kampaniach.
Wszystko wskazuje też na to, że prezydent nie poprosił o poradę swojego najbliższego współpracownika Marcina Mastalerka. Nazywany "wiceprezydentem" Mastalerek uważał, że prezydent powinien w tej kampanii trzymać równy dystans zarówno do Karola Nawrockiego, jak i Sławomira Mentzena, bo w razie porażki postawienie tylko na Nawrockiego będzie zbyt ryzykowne.
Stąd kilka tygodni temu prezydent spotkał się z kandydatem Konfederacji, a zdjęciami z ich rozmowy sztab Mentzena zamieścił nawet na okładce wyborczej gazety. Podobnie zresztą zrobił sztab Karola Nawrockiego, bo zdjęcie z oficjalnego już spotkania Duda i Nawrocki, też trafiło do wyborczych materiałów.
Przy takiej rywalizacji o względy Andrzeja Dudy, sztab kandydata PiS-u miał jeden cel, jeszcze przed pierwszą turą uciąć wszelkie spekulacje. Walczyli o to, by wyborcy nie mieli już żadnych wątpliwości, po której stronie stoi jeden z najpopularniejszych polityków na prawicy.
- Andrzej dostał od nas "arenę". Wiedział, że większej i bardziej spektakularnej konwencji w tej kampanii nie zrobimy - mówi nam polityk PiS. Inny dodaje: - Dudę w ramiona Karola pchał Donald Tusk.
Prawdą jest, że niechęć i wręcz wkurzenie na to, jak traktuje prezydenta premier, są gigantyczne.
Andrzej Duda najwyraźniej uznał, że szaty niezależności, nawet tej pozornej już na zawsze odwiesi do szafy - że przyszedł moment na jednoznaczne deklaracje i decyzje. Nie przeszkodziły mu nawet własne deklaracje sprzed pięciu miesięcy, gdy mówił, że prezydent "nie jest od udzielania oficjalnego poparcia żadnemu z kandydatów".
Czy to pomoże Karolowi Nawrockiemu? Bez wątpienia niedzielne przemówienie w Łodzi i zaangażowanie Andrzeja Dudy może zmobilizować elektorat PiS-u, co przed pierwszą turą wyborów jest bardzo ważne. Do tego wśród ponad 10,4 miliona głosów, które Andrzej Duda zdobył w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2020, znalazło się według badań exit poll: 29,4 procent wyborców PSL-u oraz 8,3 procent SLD. To o nich również chce zabiegać Nawrocki.
Andrzej Duda na konwencji w Łodzi wygłosił jedno ze swoich najbardziej politycznych i antyrządowych wystąpień w ostatnich miesiącach. - Chcemy sprawiedliwości, a nie cwaniactwa i draństwa - wykrzykiwał Duda. To może oznaczać, że prezydent wcale nie wybiera się na emeryturę. Wręcz przeciwnie, gdy za cztery miesiące opuści pałac prezydencki, a jego następcą zostałby - właśnie namaszczony przez niego Karol Nawrocki - to ten widziałby się w roli ważnego polityka na prawicy, jak słyszymy nawet w roli szefa rządu koalicji: PiS, Konfederacja.
Sześć wniosków z debaty "jeden na jeden":
Odrobił lekcje z debaty w Końskich, gdzie wypadł dużo poniżej oczekiwań. Tu był przygotowany na ataki innych kandydatów i sam miał pomysł na pytania i riposty. Symbolem stała się biało-czerwona flaga, którą w Końskich po debacie zostawił na swojej mównicy Karol Nawrocki. - Flagi się po prostu nie porzuca - mówił Trzaskowski.
Karol Nawrocki
Utrzymał ten sam poziom z poprzednich trzech debat. Był mało wyrazisty. Miał być i był spokojny, miał nie prowokować, nie podgrzewać nastrojów w elektoracie "antyPiS" i tak też robił. Nawrocki, taka jest taktyka sztabu, w drugą turę ma wejść z jak najlepszym wynikiem i z wizerunkiem wiarygodnego kandydata dla elektoratu Sławomira Mentzena oraz wyborców niezadowolonych z rządów Donalda Tuska.
Sławomir Mentzen
Zostanie zapamiętany z selfi, które zrobił sobie z Szymonem Hołownią. Nawiązując tym do wydarzeń z placu św. Piotra, choć co trzeba podkreślić tam Hołownia sobie zdjęcia nie robił. Ta debata, to kolejny już dowód, że debaty nie są najmocniejszą stroną Mentzena.
Szymon Hołownia
Po debatach w Końskich, gdzie zaskoczył wszystkich i tym, że się pojawił i tym jak wypadł - był sprawny i poprawny. Jedna kwestia przyciągnęła jednak naszą uwagę, czyli to jak Hołownia nakreślił dwie rywalizujące ze sobą w tych wyborach koalicje. Po jednej stronie ustawiając kandydatów koalicji rządowej: Trzaskowskiego, Biejat i siebie. Po drugiej: Nawrockiego, Brauna i Mentzena. To ma być podział, działający na wyobraźnię wyborców. To podział, który może po tej debacie mocniej wybrzmiewać w kampanii.
Magdalena Biejat
Formuła debaty nie dała jej szansy zbytnio zaistnieć, bo niewielu kandydatów właśnie ją wskazywało do odpowiedzi. Ale gdy już głos zabierała zwracała się ze swoim przekazem przede wszystkim do kobiet i młodych wyborców - ostro konfrontując się na przykład ze Sławomirem Mentzenem w sprawie jego poglądów dotyczących prawa aborcyjnego.
Antysemickie wypowiedzi
Znaczną część debaty zdominowały antysemickie wypowiedzi Grzegorza Brauna. Wszystkie zderzały się ze stanowczymi reakcjami niektórych kandydatów. Magdalena Biejat powiedziała, że to "antysemicki ściek". Mocno zareagował też Rafał Trzaskowski. Po tym jak Braun określił żółty żonkil, "znakiem hańby" - prezydent Warszawy podniesionym głosem odpowiadał: "Jakiej hańby? To było powstanie w getcie. To są bohaterowie naszej historii". Odchodząc od mównicy Trzaskowski rzucił jeszcze, że nie będzie słuchał tego, co mówi Braun. Wypowiedziami Brauna ma zająć się prokuratura.
Macie do autorów Podcastu Politycznego pytania? Chcielibyście, żebyśmy odpowiedzieli na nie w kolejnych odcinkach? Komentujcie nasz podcast w mediach społecznościowych i wpisujcie pytania. Odpowiemy.
Autorka/Autor: Arleta Zalewska, Konrad Piasecki
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Szefernaker/X