|

Sto dni Trumpa. "Prosimy, prosimy, to zbyt dużo wygrywania"

Prezydent USA Donald Trump rozdaje długopisy zaraz po zaprzysiężeniu 20 stycznia 2025 r. na drugą kadencję i po podpisaniu pierwszych rozporządzeń
Prezydent USA Donald Trump rozdaje długopisy zaraz po zaprzysiężeniu 20 stycznia 2025 r. na drugą kadencję i po podpisaniu pierwszych rozporządzeń
Źródło: Christopher Furlong/Getty Images
Miało być dużo, szybko i spektakularnie - takie działania, takie zmiany obiecywał Donald Trump, gdy szedł po zwycięstwo i drugą kadencję na stanowisku prezydenta USA. A jak jest? Po stu dniach rządów, jakich świat dawno nie widział, opisuje to i analizuje dziennikarz TVN24 i TVN24 BiS Michał Sznajder.Artykuł dostępny w subskrypcji

Jeden z najsłynniejszych tekstów Donalda Trumpa brzmi: "Będziemy odnosić tak wiele sukcesów, że może nawet zmęczycie się wygrywaniem. Będziecie mówić 'Prosimy, prosimy, to zbyt dużo wygrywania. Już nie dajemy rady, Panie Prezydencie! To zbyt dużo!'". Te słowa padły na wiecu w roku 2016.

Ktoś mógłby powiedzieć: "ale to przecież słowa sprzed prawie dekady, po co do nich wracać?". A po to, że Donald Trump i jego obecna administracja cały czas, gdziekolwiek i jakkolwiek mogą, nawiązują do (rzekomo) odnoszonych zwycięstw - zwłaszcza pierwsze notatki prasowe Trumpowego Białego Domu masowo zawierały słowo "wins" lub "winning". A komentatorzy oraz media traktują to wprowadzone do debaty publicznej "wygrywanie" jako kryterium, przez pryzmat którego już można tę prezydenturę oceniać. O cłach narzuconych przez Trumpa pisali wszyscy, ale to słynący ze stonowania "Financial Times" wrzucił na swoje strony internetowe artykuł z danymi, które pokazywały koszmarne skutki tych ceł, i z tytułem "Tyle wygrywania na 15 wykresach". Obok sarkazmu był też mem, którego umęczony bohater zdaje się bronić przed kolejnymi "wygranymi", bo więcej nie zniesie…

Screen ze strony internetowej "Financial Times" i artykułem o cłach wprowadzonych przez Donalda Trumpa
Screen ze strony internetowej "Financial Times" i artykułem o cłach wprowadzonych przez Donalda Trumpa
Źródło: Michał Sznajder

Nie przypadkiem zaczynam tę analizę od ceł. To, co Trump ogłosił, wycofał i znowu ogłosił, to jedno z najbardziej istotnych wydarzeń pierwszych stu dni jego drugiej kadencji na stanowisku prezydenta USA. Subiektywna lista pierwszej trójki w kategorii "wygrywania" wygląda następująco (nie rankinguję tych zagadnień, wszystkie są tak samo ważne):

  • chaos z cłami;
  • katastrofalne spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim w Gabinecie Owalnym i wszystko to, co dzieje się (i nie dzieje) w relacjach na linii USA - Rosja;
  • Signalgate, czyli afera z wykorzystaniem przez najważniejszych urzędników w Stanach Zjednoczonych powszechnie dostępnej aplikacji Signal do planowania operacji zbrojnej i dodanie do rozmowy… dziennikarza, który miał dostęp do korespondencji na ten właśnie temat w czasie rzeczywistym.

Oczywiście - afer, porażek i rozczarowań było więcej. Dość przypomnieć historię człowieka, który został bezprawnie deportowany z Ameryki (a raczej porwany na ulicy, wyrzucony z kraju i wrzucony do więzienia dla terrorystów w Salwadorze); de facto reklamowanie przez Trumpa samochodów Tesli czy amnestię dla wszystkich ludzi, którzy napadli na Kapitol 6 stycznia 2021 roku. No i być może zupełne zepsucie relacji z najbliższym sąsiadem, Kanadą, poprzez kpiny, że powinna być kolejnym amerykańskim stanem, a nie samodzielnym państwem.

Grafika na oficjalnym koncie prezydenta elekta Donalda Trumpa
Grafika na oficjalnym koncie prezydenta elekta Donalda Trumpa
Źródło: https://truthsocial.com/@realDonaldTrump

Jednak ta trójka - cła, Rosja, Signalgate - to nie tylko tematy najważniejsze. To tematy symbole pierwszych trzech miesięcy tej kadencji. Jej pierwszych stu dni. Co je łączy? Niekompetencja i nieskuteczność. A więc dokładnie wszystko to, co politycznym rywalom zarzucał Trump, i wszystko to, co w amerykańskiej polityce miało się zakończyć.

Szerokie plany na Signalu

Celnie podsumował to nagłówek "The Washington Post": "Pytania o kompetencje rodzą ryzyko dla politycznego wizerunku Trumpa. Od ryzykownych rozmów na Signalu po chaotyczne cła, wpadki na tak wczesnym etapie podważają promowany przez Trumpa wizerunek człowieka, który po prostu dowozi". Przypomnijmy sobie, co mówił Trump o tym, jak Amerykanie opuścili Afganistan. "Niekompetencja" - to najłagodniejszy epitet, który przy tej okazji Trump serwował Joe Bidenowi. A śmierć amerykańskiego ambasadora w Bengazi, za którą prawica obarczała Hillary Clinton (terroryści zabili go w Libii, gdy Clinton była szefem dyplomacji USA)? Trump miał to zakończyć.

Tymczasem dane nie pozostawiają wątpliwości: z sondażu YouGov wynika, że 74 proc. Amerykanów uważa historię z Signalem za poważny problem. Podobnie (gdy spojrzeć na to przez pryzmat przynależności partyjnej) uważa… 60 proc. republikanów. To bardzo ważna liczba. Tutaj bowiem, przy tym zdarzeniu, nie był zaangażowany żaden demokrata, nikt z opozycji. Opinia publiczna zobaczyła więc problem w całości stworzony przez administrację Trumpa, a później - zobaczyła, jak ta administracja szła w zaparte, próbując umniejszyć rangę wydarzenia.

Czytaj także: