We wtorek pogranicznicy odmówili wstępu do strefy stanu wyjątkowego prawnikom, którzy na mocy wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka chcieli dotrzeć do koczujących tam migrantów. - To skandal. W każdym demokratycznym państwie prawa to by się stało, ale my już nie jesteśmy demokratycznym państwem prawa tylko jakimś reżimem - oceniła w TVN24 reżyserka Agnieszka Holland.
Trwa kryzys humanitarny przy granicy z Białorusią. Straż Graniczna poinformowała do tej pory o śmierci czterech migrantów po polskiej stronie. Europejski Trybunał Praw Człowieka zobowiązał w poniedziałek Polskę do umożliwienia migrantom koczującym w Usnarzu Górnym kontaktu z prawnikami. Pomimo tego we wtorek pogranicznicy odmówili wstępu na teren objęty stanem wyjątkowym prawnikom i tłumaczce.
Reżyserka Agnieszka Holland mówiła o sytuacji na granicy w "Faktach po Faktach" w TVN24. - To skandal. Jest wyrok sądu i (prawnicy - red.) powinni zostać dopuszczeni. W każdym demokratycznym państwie prawa to by się stało, ale my już nie jesteśmy demokratycznym państwem prawa, tylko jakimś reżimem - oceniła.
Mówiła też, że "zgłosiła się grupa młodych medyków, którzy zorganizowali się, by tam pojechać i udzielać na miejscu pomocy tym, którzy są w coraz gorszym stanie". - Oni również nie dostali zgody, by tam pojechać - zaznaczyła reżyserka.
Holland: słowa ministrów są podłe, szkodliwe, niebezpieczne
Holland komentowała też poniedziałkową konferencję prasową z udziałem ministrów Mariusza Kamińskiego i Mariusza Błaszczaka, na której zaprezentowano materiały, które mają pochodzić z telefonów komórkowych zatrzymanych przy granicy migrantów. Pokazywane na konferencji zdjęcia mają dowodzić, że próbujący przedostać się do Polski ludzie mogą być zaangażowani w działalność terrorystyczną lub powiązani z organizacjami paramilitarnymi. Prezentowano też zdjęcia, które według urzędników mają być dowodem na skłonności pedofilskie i zoofilskie.
- Wydaje mi się, że została przekroczona kolejna granica, może już ostateczna granica. Tego typu wystąpienie to nie tylko dehumanizowanie ludzi, kłamstwo, przygotowywanie pola do nienawiści i zbrodni - oceniła reżyserka.
Jak mówiła, w ten sposób "przygotowuje się grunt, a ludzie uważają, że ci inni są wrogiem, zagrożeniem, nie zasługują na pomoc, na współczucie, na empatię i na to, by traktować ich jak ludzi".
- Ten stan wyjątkowy (przy granicy - red.) został wprowadzony głównie po to, by nie dopuścić świadków, by nie było informacji z mediów, z niezależnych agend humanitarnych. W związku z tym panowie Kamiński i Błaszczak mogą sobie mówić takie kocopały jak im się podoba i nie ma żadnej możliwości weryfikacji - powiedziała.
Holland: ci ludzie są ofiarami dwóch reżimów
Jej zdaniem słowa ministrów są "podłe, szkodliwe, niebezpieczne". - Czy to działa? Tak, działa. To nie jest nic nowego. To są metody, które były używane przez wszystkie reżimy. Konstruuje się figurę wroga, wprowadza się element zagrożenia. My zamykamy się w zagrożonej wspólnocie, w twierdzy i władza ma nas obronić przed niebezpieczeństwem - tłumaczyła Holland.
Stwierdziła, że polscy pogranicznicy "zwykle puszczają tych ludzi na bagna, do lasu, stosują nielegalne push-backi, przepychają ich na stronę białoruską, gdzie siepacze reżimu Łukaszenki przepychają ich na stronę polską". - Ci ludzie są w tej chwili ofiarami dwóch reżimów - stwierdziła Holland.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24