To pracownica bloku operacyjnego jest najprawdopodobniej źródłem zakażenia paciorkowcem rodzących na oddziale ginekologicznym krakowskiego szpitala MSWiA. Według ekspertów, placówka nie jest winna tej sytuacji, a szybka interwencja personelu uratowała kobietom życie.
- Zakażenia u czterech pań po cesarskim cięciu, jak i u dwóch innych chorych operowanych w tym samym czasie, były spowodowane przez ten sam szczep paciorkowca - poinformował prof. Piotr Heczko, kierownik Katedry Mikrobiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Po wielu badaniach udało nam znaleźć jedną osobę, która jest również nosicielem tego samego klonu - dodał.
Według prof. Heczki, szpital nie jest winny zaistniałej sytuacji. - Więcej, właśnie dzięki szybkiej interwencji personelu szpitala najprawdopodobniej uratowano życie pacjentek. Profesjonalizm działania tego szpitala jest niepodważalny - podkreślił profesor.
P.o. rzecznika szpitala Krzysztof Kosowski poinformował, że pracownica szpitala, u której wykryto nosicielstwo paciorkowca, będzie czasowo odsunięta od bezpośrednich czynności związanych z operacjami. - Myślę, że z czasem wróci na zajmowane stanowisko. Będzie podlegała być może bardziej rygorystycznej kontroli. Wynika to z tego, że może być genetycznym nosicielem paciorkowca - powiedział Kosowski.
Dodał, że szpital pracuje już normalnie. Co prawda nie funkcjonuje np. oddział położniczy, ale jest tak ze względu na przeprowadzany w nim remont.
Życie chorych było zagrożone
U czterech pacjentek, które w szpitalu MSWiA rodziły przez cesarskie cięcie, zakażenie paciorkowcem doprowadziło do posocznicy. Jedna z kobiet leczona była na miejscu i została już wypisana ze szpitala. Z trzech pacjentek, które trafiły do Szpitala Uniwersyteckiego jedna już go opuściła, a dwie nadal są tam nadal leczone.
Paciorkowcem zakażeni zostali także mężczyzna i kobieta, pacjenci oddziału chirurgii szpitala MSWiA. Było to miejscowe zakażenie ran pooperacyjnych, a pacjenci opuścili już szpital.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi krakowska prokuratura.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24