Jeżeli szkoła ma być dobra, to ona ma być dostosowana do potrzeb XXI wieku, a nie do rojeń Jarosława Kaczyńskiego o jego szkole z lat 50. - mówiła ministra edukacji Barbara Nowacka w "Rozmowie Piaseckiego", tłumacząc zmiany w edukacji. Stwierdziła, że prace domowe w szkołach podstawowych często są "gigantycznym obciążeniem" dla młodych osób. Ministra odniosła się też do programu "Laptop dla ucznia". - Dostałam sygnały z Ministerstwa Cyfryzacji o tym, że były głębokie nieuczciwości związane z organizacją programu - powiedziała.
Gościnią Konrada Piaseckiego była ministra edukacji Barbara Nowacka (KO). Była pytana między innymi o likwidację prac domowych. - W podstawówkach to jest gigantyczne obciążenie młodych osób, ich rodziców i często - szczególnie przy tych intensywnie wchodzących w życie młodego człowieka nowych technologiach - to absurd - mówiła o pracach domowych Nowacka.
- Rozporządzenie wyraźnie mówi, że prace (domowe - red.) mogą być zadane, ale nie powinny być oceniane. (...) To jest danie, po pierwsze, ulgi młodym osobom, bo bardzo często dodatkowych kilka godzin spędzają na przygotowaniu prac domowych i wiąże się to ze stresem. To jest też wyrównywanie szans. Dlatego że bardzo często dzieci wykonują prace domowe z rodzicami. Nie wszyscy rodzice mają kompetencje, żeby się uczyć z dziećmi fizyki, chemii, geografii. To się potem odbija negatywnie na ocenach tych dzieci. Część z rodziców ma możliwości finansowe, żeby zapłacić za korepetycje. Część nie ma. Szkoła ma wyrównywać szanse - tłumaczyła.
Zaznaczyła, że zmiany w kwestii oceniania prac domowych mogą wpłynąć na wyrównanie szans między uczniami. - Te dzieci, które mają czas lub rodzice mają możliwości finansowe, często mają to (zadany do domu materiał - red.) lepiej przerobione. Bardzo chciałabym, żeby szkoła realnie wyrównywała szanse, żeby dzieci mogły się w szkole nauczyć i powtórzyć z nauczycielem - mówiła.
- Dzieci dostają za dużo wiedzy, z którą nie za bardzo wiedzą, co potem zrobić. Przychodzą do nas raporty o kryzysie psychicznym młodych osób, który w dużej mierze wynika z przeciążenia nauką i gigantycznego stresu - dodała.
Na uwagę Konrada Piaseckiego, że pojawia się wiele negatywnych opinii, które mówią, że przez zmiany w szkołach dzieci będą "mniej wykształcone", powiedziała, że negatywne są głosy "płynące głównie ze strony polityków PiS". - Jeżeli szkoła ma być dobra, to ona ma być dostosowana do potrzeb XXI wieku, a nie do rojeń Kaczyńskiego o jego szkole z lat 50. To musi nastąpić - powiedziała Nowacka.
- Oni odrzucają zmieniający się świat. Odrzucają postęp technologiczny, który z części prac domowych - z matematyki, fizyki, polskiego - czyni absurd, bo przecież to piszą maszyny. Oni nie chcą żadnej zmiany, bo im się wydaje, że tak było najlepiej, a świat się po prostu zmienia dynamicznie. Młodzież w inny sposób się uczy, w inny sposób zapamiętuje, innymi rzeczami jest obciążona - twierdzi ministra.
Co zamiast HiT-u? Nowacka zapowiada prace nad nowym przedmiotem
Nowacka zapowiedziała, że od 1 września w szkołach nie będzie realizowany przedmiot historia i teraźniejszość. Mówiła jednak, że trwają prace nad innym przedmiotem, który łączyłby historię współczesną z wychowaniem obywatelskim.
- Trwają prace nad tym, żeby nie od pierwszej klasy, tak jak był proponowany HiT, bo młodzież po podstawówce z intensywnym WOS-em nie potrzebuje od razu roku czy dwóch programu mówiącego o historii, o współczesności, o takim wychowaniu obywatelskim. Zmierzamy w kierunku prac nad programem, który łączyłby wychowanie obywatelskie, przygotowanie do tych przyszłych decyzji. (...) Zrozumienie podziałów dzisiejszej sceny politycznej czy systemu samorządowego wymaga zrozumienia tej historii najnowszej - mówiła.
- Wolałabym to nazwać "wychowanie obywatelskie", będzie historia współczesna, bo uważam, że to jest duży mankament systemu kształcenia, że na historię współczesną zawsze brakowało czasu. Przymierzamy się do tego i takie mamy sugestie od ekspertek, ekspertów, również nauczycielek i nauczycieli, żeby zrobić to albo w drugiej, albo w trzeciej klasie w wymiarze dwóch godzin, żeby w pierwszej klasie nie powtarzać rzeczy, które były związane z WOS-em. To jest na razie zapowiedź, a nie twarda deklaracja, rozporządzenie i decyzja - stwierdziła ministra edukacji.
Zmiany w edukacji. "Chodzi o naukę, nie o zakucie"
Nowacka zapowiedziała, że ministerstwo planuje zmianę, która doprowadziłaby o tego, żeby młodzież czytała współczesne lektury. Zaznaczyła jednak, że będzie to najwcześniej w 2026 roku. - Przyjrzałam się liście lektur z ciekawości jako obywatelka jakiś czas temu. Tam nie ma żadnej książki napisanej w XXI wieku. Dzisiaj nie możemy ich dołożyć do katalogu lektur obowiązkowych - powiedziała.
- Nauczyciele nie mają obowiązku trzymać się tego kanonu lektur i tylko tego, co jest obowiązkowe. Naprawdę mamy mądrych nauczycieli i mądre nauczycielki. Uważam, że im trzeba w dużej mierze zaufać, ale też dać wyraźny sygnał, że widzimy ich problemy, że ich słuchamy i wiemy, że są przemęczeni i przeuczeni. Wiemy, że ta wiedza, którą mają, potem nie przekłada się na ich sukcesy, a chcemy, żeby tak było. To jest wielkie wyzwanie, żeby młodzież w Polsce w XXI wieku uczyła się w szkole z XXI wieku - dodała.
- Trwają konsultacje nad tak zwanymi uszczuplonymi podstawami programowymi. Tutaj nie chodzi o to, że dziecko przerobi ileś rozdziałów, tylko ile z tego wyniesie, ile się z tego nauczy. To chodzi o naukę, a nie o zakucie - mówiła.
Nowacka o programie "Laptopy dla ucznia"
Nowacka była pytana też o przyszłość rządowego projektu dotyczącego finansowania laptopów dla uczniów czwartej klasy szkoły podstawowej.
Czytaj więcej: Flagowy program PiS zagrożony. Znamy kulisy
- Nie ma pieniędzy, są poważne zastrzeżenia Komisji Europejskiej dotyczące przygotowania tego programu, jego sensowności, zabezpieczenia młodych przed cyberzagrożeniami. Te laptopy były bez żadnych szczególnych też pomysłów na edukację rozdawane - powiedziała Nowacka.
- Z jednej strony rozdawanie laptopów - dosyć ciężkich jak dla ucznia czwartej klas - bez pomysłu, co z nim dalej zrobić, budzi poważne wątpliwości nie tylko polityków, ale przede wszystkim ekspertów, nauczycielek, nauczycieli. To, co jest na pewno potrzebne polskiej szkole, to mądra cyfryzacja, gdzie oczywiście te tzw. urządzenia końcowe, czyli czy laptopy, czy tablety, przydadzą się młodym ludziom, szczególnie jako mechanizm wyrównywania szans. (...) To musi być powiązane z bezpieczeństwem w sieci - zaznaczała ministra.
- Dostałam też sygnały z Ministerstwa Cyfryzacji o tym, że były głębokie nieuczciwości związane z organizacją programu laptopowego - powiedziała.
Ministra edukacji zapowiedziała, że będzie rozmawiała w tej sprawie z ministrem cyfryzacji Krzysztofem Gawkowskim. Plany zostaną przedstawione wspólnie w czwartek. - Przygotowujemy program naprawczy dotyczący i tego, co oni zrobili z laptopami, i tego, co zrobić w przyszłości - zapewniła.
"Żadna inna grupa nie była tak przeczołgana przez PiS"
- Podwyżki dla nauczycielek i nauczycieli to podwyżki na poziomie 33 procent i 30 procent. To są podwyżki, jakich PiS przez osiem lat nie osiągnął. To jest podwyżka duża i potrzebna, to jest podwyżka, którą zadeklarowaliśmy. Ta podwyżka przyjdzie do nauczycieli z wyrównaniem od 1 stycznia. Część otrzyma w marcu, część w kwietniu. Jak rozmawiam z nauczycielkami i nauczycielami, to oni po prostu wiedzą, że to jest podwyżka sprawiedliwa - odniosła się do tematu podwyżek dla nauczycieli ministra edukacji.
Czytaj też: Nowacka o podwyżkach dla nauczycieli. "Może się tak zdarzyć, że to będzie dopiero od kwietnia"
- Oczywiście związki zawodowe chciałyby, żeby było więcej i będą szukać możliwości pokazania, jak walczą o dobrostan nauczycieli, ale pamiętajmy - żadna inna grupa zawodowa nie dostaje podwyżki na taką skalę, bo też żadna inna grupa nie była tak przeczołgana przez PiS - mówiła Nowacka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24