Protest Uczniowski w tydzień pod internetową petycją, by nie wracać już przed wakacjami na normalne lekcje, zebrał ponad 400 tysięcy podpisów. Młodzież twierdzi, że to za duży stres związany między innymi z nieustającymi obawami o zdrowie i życie bliskich. - My też się boimy, ale w powrocie do szkół chodzi o większe dobro - komentuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Protest Uczniowski to grupa młodzieży, która skrzyknęła się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Najpierw zbierała podpisy m.in. w sprawie zmian na egzaminach ósmoklasisty, a gdy ich postulaty zostały zrealizowane (w zeszłym tygodniu minister Czarnek poinformował m.in. że w 2022 roku nie będzie czwartej części egzaminu), zajęli się kwestią powrotu do szkół.
W sieci opublikowali petycję pod hasłem: "Chcemy powrotu do szkół od następnego roku szkolnego!". Piszą w niej, że powrót na tak krótki czas jest niepotrzebny. "Sprzeciwiamy się powrotowi w tym roku szkolnym do nauki stacjonarnej i chcielibyśmy, by nasz głos, głos wszystkich uczniów został i tym razem usłyszany".
Po co ten stres przed samym egzaminem?
Petycja powstała tydzień temu, jeszcze przed zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego dotyczącymi rozmrażania edukacji. A ten ogłosił, że od 15 maja (a praktycznie 17 maja, bo 15 to sobota) w szkołach rozpocznie się nauka hybrydowa, a od 29 maja (w praktyce 31 maja) wszyscy wrócą na stacjonarne lekcje. Autorzy nie mogli znać tych ustaleń, dlatego w petycji czytamy: "Nie mamy czasu, by znów wrócić do nauki stacjonarnej, ponieważ uczniowie chcą się skupić na nauce do egzaminu ósmoklasisty, a nie przejmowaniem się liczbą zgonów i zachorowań w danym dniu".
Ten egzamin rozpocznie się zgodnie z planem 25 maja, więc w praktyce młodzież z ósmych klas wróciłaby tylko na sześć dni szkolnych. A właściwie mniej, bo nauka hybrydowa zakłada, że dzieci mają uczyć się naprzemiennie, więc to, ile faktycznie spędziliby czasu przed egzaminami w szkole, zależy od tego, jak dyrektor zorganizuje w niej prace.
Sprawdzian za sprawdzianem
Ale autorzy petycji obawiają się nie tylko egzaminów, a opisane przez nich problemy dotykają nie tylko ósmoklasistów. "Uczniowie są zestresowani sprawdzaniem zeszytów, notatek lub że po powrocie będą musieli od nowa pisać sprawdziany w niepokoju i stresie". Pod tym apelem w czwartek rano podpisanych było już ponad 400 tysięcy osób. Ile z nich to rzeczywiście uczniowie? Nie wiadomo, bo portal do zbierania podpisów tego nie weryfikuje.
Ale pewnym jest, że rzeczywiście spora grupa uczniów, rodziców i nauczycieli obawia się powrotu.
Oliwia, licealistka z Torunia: - Chodzę do szkoły z internatem, gdzie są ludzie z dosłownie całej Polski. Korzystamy ze wspólnych pomieszczeń, na przykład dzielimy z innymi łazienkę. W większości wracamy w weekendy do domu. Myślę, że znacząco zwiększy to liczbę zachorowań.
Oliwia obawia się też, że taki nagły powrót "negatywnie wpłynie na psychikę uczniów". - Potrzeba trochę czasu, aby się przestawić. Na zdalnym wszystko wygląda inaczej. A jeśli mamy wrócić tylko na miesiąc, to nawet tego czasu na przyzwyczajenie się nie będzie - ocenia uczennica.
Milena, siódmoklasistka z Warszawy: - Warto, żeby wróciły pierwszaki, ale dla starszych klas to tylko niepotrzebny stres.
Marcin, ósmoklasista z Warszawy: - Znając moje szczęście, przyjdę do szkoły, zaraz wyląduje na kwarantannie i nie będę mógł napisać egzaminów w terminie. To dopiero stres.
Maja, ósmoklasistka z Myszkowa: - Już mam wpisane sprawdziany na pierwszy tydzień po powrocie. Nauczyciele zapowiadają trzaskanie kartkówkami. To będzie dramat.
Ola, licealistka z Mińska Mazowieckiego: - Już mam zapowiedziany sprawdzian z całego materiału, który przerabialiśmy na zdalnym.
Szczepienia nauczycieli trwają
Boją się też nauczyciele. Oni przede wszystkim o zdrowie.
- Drugą dawkę szczepienia nauczyciele otrzymają w maju, więc zrozumiałe jest, że część nie czuje się jeszcze w pełni bezpieczna, do tego wiemy, jak w przeładowanych szkołach trudno zachować dystans społeczny - zastrzega Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielskiego, ale zaraz dodaje: - Uważamy, że dobro uczniów jest najważniejsze, a dziś oznacza to jednak powrót do szkół. Wierzę, że jeśli będziemy zdyscyplinowani, będziemy przestrzegać zasad sanitarnych to uda nam się ochronić przed wirusem. A naszych uczniów powrót do szkół może uchronić przed czymś więcej, na przykład przed kryzysem zdrowia psychicznego. Musimy myśleć o dobrostanie i uczniów, i nauczycieli - dodaje.
Broniarz podkreśla jednak, że wiele zależy od tego, jak ten powrót do szkół będzie wyglądał. - Nie chodzi o klasówki i to "nadrabianie", o którym mówił dotąd minister Czarnek. Dla nas priorytetem powinna być integracja i relacje. Głęboko wierzę, że nauczyciele to wiedzą - mówi prezes ZNP.
W czwartek na godz. 13 zaplanowana jest konferencja prasowa ministra edukacji Przemysława Czarnka. Odbędzie się po posiedzeniu zespołu do spraw statutu zawodowego pracowników oświaty. Tematem będzie również harmonogram powrotu uczniów do stacjonarnej nauki jeszcze w tym roku szkolnym. W środę wieczorem w rozmowie z PAP Czarnek już nie mówił o "nadrabianiu", a zamiast tego zapewniał: - W maju szkoły ruszą pełną parą, po miesiącach pracy zdalnej, zgodnie z naszymi zapowiedziami. Zachęcamy dyrektorów i nauczycieli, aby ostatni miesiąc w roku szkolnym był dla uczniów czasem odbudowy relacji z rówieśnikami i poczucia wspólnoty.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24