Od złożenia przez poszkodoawnego pierwszego zawiadomienia ws. Amber Gold minęły trzy tygodnie. Na początku zgłaszało się po kilka - kilkanaście osób dziennie. Dzisiaj prokuratorzy nie nadążają już z liczeniem zawiadomień. Tylko w czwartek do południa wpłynęło ich ponad 100. Całkowita kwota roszczeń wobec Amber Gold to już kilkanaście milionów złotych.
- W czwartek do godziny 12 wpłynęło do nas 114 nowych zawiadomień o podejrzeniu oszustwa składane przez osoby deklarujące zawarcie umów z Amber Gold - ujawnia prok. Wojciech Szelągowski z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Jak dodaje zawiadomienia, o których mówi opiewają na łączną kwotę 6,8 mln złotych. Wszystkich zawiadomień - od 24 lipca, kiedy do prokuratorów z Gdańska wpłynęło pierwsze z nich - jest już 266. Śledztwo cały czas prowadzone jest "w sprawie" a nie przeciwko komuś. Nikt nie usłyszał zarzutów, co oznacza, że prokuratura nie może podjąć żadnych środków zapobiegwaczych wobec - na przykład - szefów spółki Amber Gold.Ile? "Aż wstyd mówić"Jedną z osób, które złożyła w czwartek zawiadomienie był pan Bogdan Zielonka. Spółce Marcina Plichty powierzył 41 tysięcy złotych. - Byłem w Amber Gold już 28 lipca. Powiedziałem, że rezygnuję z lokaty i zapewniono mnie, że za dwa dni dostanę pieniądze. Minęło 16 dni, nic nie dostałem - żali się. - Miałam tam sporo pieniędzy. Aż wstyd mówić - dodaje Teresa Pifko, innna poszkodowana. Przyznaje jednak, że ma jeszcze nadzieję na odzyskanie - chociaż części swoich oszczędności. - Nadzieja jest ciągle. On (Marcin Plichta - red.) miał przecież duży maiątek. Gdyby Państwo szybciej go zamknęło i zrobiło upadłość, to pewnie więcej tych pieniędzy mogliby zabezpieczyć - zastanawia się.
Autor: ŁOs/fac / Źródło: TVN 24