Po rozpoznaniu wszystkich protestów, na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą, Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ma rozstrzygnąć o ważności wyboru prezydenta. Izba kwestionowana jest przez trybunały i część prawników. Posiedzenie w sprawie podjęcia uchwały jest wyznaczone na wtorek na godzinę 13.
"Mogłoby tej uchwały nie być"
Sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel, odnosząc się do sprawy w poniedziałek w "Faktach po Faktach" w TVN24, powiedział, że "będzie to rozstrzygnięcie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, natomiast nie będzie to orzeczenie Sądu Najwyższego".
Został wobec tego zapytany, jakie to będzie niosło ze sobą skutki prawne. - Władzę w ramach procesów wyborczych uzyskuje się przez wybory, przez decyzje wyborców - odpowiedział. Podkreślił, że "to nie od orzeczenia sądu o ważności wyborów zależy to, czy ktoś przejmie władzę".
Ocenił jednak, że dobrze by było, gdyby takie orzeczenie Sądu Najwyższego zapadło, dlatego że Sąd Najwyższy pełni funkcję rozstrzygania sporów.
- Jeżeli zaczynają być kwestionowane ustalone wyniki wyborów przez organ do tego upoważniony, takim organem jest Państwowa Komisja Wyborcza, jeżeli są spory co do tego, czy wszystko dobrze przebiegło, jeżeli obywatele chcą realizować swoje prawo do protestów, to jest konstytucyjne prawo do protestów wyborczych, to wiadomo, powinien być sąd, który te spory rozstrzygnie, żeby był spokój, żeby nie było takiego twierdzenia, a to ktoś został prezydentem, a ktoś nie został - wyjaśnił sędzia.
- Po to tę procedurę stworzono, rozstrzygnięcia tych wątpliwości, żeby spokojnie następował proces przejmowania władzy, czy obejmowania władzy - dodał.
Zaznaczył jednak, że "to przejęcie władzy nie jest zależne od decyzji o stwierdzeniu ważności wyborów". - Mogłoby tej uchwały w ogóle nie być. I tak parlament by zaczął pracować, nowo wybrany prezydent by zaczął pracować - dodał.
Sędzia Wróbel podkreślił, że "fundamentalna zmiana nastąpiłaby, jeżeli Sąd Najwyższy stwierdziłby nieważność wyborów, bo wtedy trzeba by rozpisać nowe wybory".
Sędzia Wróbel: taka sytuacja nie jest przeszkodą w realizacji kroków przejmowania władzy
- Ta izba wyda jakieś rozstrzygnięcie, obojętnie, czy to będzie rozstrzygnięcie o nieważności wyborów prezydenckich, czy o ważności prezydenckich wyborów, będziemy w takim stanie, że po prostu nie będzie orzeczenia Sądu Najwyższego - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Powtórzył, że "taka sytuacja nie jest przeszkodą w realizacji dalszych kroków przejmowania władzy". - Oczywiście będzie się to działo w warunkach sporów, kwestionowania, czy jest dobrze, czy te protesty zostały właściwie rozstrzygnięte, czy nie. Ale z punktu widzenia konstytucji nie mamy do czynienia z jakimś warunkiem, który by przesądzał, że prezydenta nie będzie - mówił Wróbel.
Wniosek Bodnara "zasadny"
Odniósł się też do decyzji prokuratora generalnego Adama Bodnara, który, jak przekazała w poniedziałek rzeczniczka PG prokurator Anna Adamiak, wniósł o wyłączenie wszystkich sędziów orzekających w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz o skierowanie sprawy o ważności wyboru prezydenta do orzekania przez Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN.
Sędzia został zapytany, jaki ma to sens dzień przed ogłoszeniem decyzji Izby. Ocenił, że "trzeba korzystać z wszelkich środków prawnych, żeby zachować konstytucyjną procedurę".
- Wniosek o wyłączenie tych osób od orzekania, czyli jeszcze kolejna próba przeniesienia tej sprawy do innego organu, czyli właśnie do Sądu Najwyższego, jest jak najbardziej zasadny i to jest jeden z instrumentów, który normalnie przysługuje stronie postępowania - powiedział.
Sędzia o protestach wyborczych
Sędzia Wróbel podkreślił, że w ramach procedury wyborczej są protesty i o nich "powinien decydować bezstronny, niezawisły sąd". - Na pierwszy rzut oka widać, że tak nie jest, już abstrahując od tego, że to jest jakiś sąd specjalny - powiedział.
- Pamiętajmy też, że procedura patrzenia, jak wyglądały wybory, nie jest zakończona rozpoznaniem protestów wyborczych. Dlatego że po zmianie ustawy Kodeks wyborczy karty wyborcze nie znikają. Wręcz przeciwnie, mowa jest o archiwizacji - wyjaśnił.
Dodał, że "ta kwestia związana z weryfikacją tego, co się stało z moim głosem wyborczym, nie skończy się jutrzejszym rozstrzygnięciem".
Wróbel: to jest skandaliczne
Sędzia mówił też o stosunku Sądu Najwyższego do protestów. - Ja nie mówię o sposobie rozpoznawania, bo nie mam możliwości, nie widząc akt, oceny, czy to było dobrze zrobione, czy nieprawidłowo, ale ta zewnętrzna otoczka, jak o tym mówiono, jak mówili oficjele reprezentujący Sąd Najwyższy i pani profesor Manowska, i jej rzecznik prasowy, z taką wzgardą wobec tego, co obywatele robią - zastrzegł.
Podkreślił, że "obywatel może w jakikolwiek sposób pisać do Sądu Najwyższego swój protest" i "nie ma przymusu, żeby to musiał adwokat napisać w sposób profesjonalny".
- Jak dzisiaj zobaczyłem na stronie Sądu Najwyższego informację z kopiami pism procesowych, które ewidentnie mają wskazywać, że to jest jakiś żenujący poziom, wyśmiewać wręcz obywateli, to jest skandaliczne - powiedział Włodzimierz Wróbel.
Na uwagę prowadzącej program Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, że to może zniechęcić ludzi do udziału w życiu publicznym, sędzia odparł, że "może być to świadome działanie".
"Tak się nie da działać"
Zdaniem Wróbla "funkcjonujemy w państwie, które zaczyna przypominać jazdę samochodem z zacierającym się silnikiem".
- Iluś mechaników mówi: "to jest popsute, za chwilę się nie będziemy mogli zatrzymać, bo hamulce nie będą działać". Ale część osób, która w tym samochodzie siedzi, niektórzy, którzy nim kierują, mówią: "nic się nie stało, jedziemy dalej" - mówił.
- Tak się nie da działać, nie da się "przyklepać" faktu, że pewne mechanizmy są po prostu popsute - podkreślił, wskazując, że "jednym z tych mechanizmów jest to, jak funkcjonuje Sąd Najwyższy".
Autorka/Autor: js/akw
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24