To był krzyk rozpaczy, ale też spowodowany emocjonalnym rollercoasterem, który każdy i każda nieobojętna Białorusinka i Białorusin ma od sierpnia 2020 roku – mówiła w "Faktach po Faktach" polsko-białoruska aktywistka Jana Shostak, która w poniedziałek wzniosła okrzyk przed ambasadą Białorusi w Warszawie.
Jej protest odbył się po wydarzeniach z niedzieli. Wtedy to samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna został zmuszony do lądowania w Mińsku po rzekomej informacji o bombie na pokładzie. Linie Ryanair poinformowały, że polecenie lądowania otrzymały od kontrolerów z białoruskiego lotniska. Do samolotu poderwano myśliwiec białoruskich sił zbrojnych.
Informacja o bombie nie potwierdziła się. Po wylądowaniu w Mińsku białoruska milicja zatrzymała natomiast znajdującego się na pokładzie opozycyjnego dziennikarza i blogera Ramana Pratasiewicza. Władze Białorusi poszukiwały go listem gończym.
"Co nam pozostaje, to minuta krzyku"
W poniedziałek przed ambasadą Białorusi w Warszawie odbyła się konferencja z udziałem przewodniczącego delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw relacji z Białorusią Roberta Biedronia oraz białoruskich aktywistów działających na terytorium Polski.
- Musimy wysyłać teraz znak SOS. Koniec milczenia. Chcemy wsparcia, bo inaczej te osoby, które znajdują się teraz w Białorusi, reżim ich po prostu zabije – tłumaczyła wówczas polsko-białoruska aktywistka Jana Shostak. - My już nie możemy milczeć i wszystko, co nam pozostaje, to minuta krzyku – powiedziała, wznosząc przeciągły okrzyk przed budynkiem ambasady.
"To był krzyk rozpaczy"
W "Faktach po Faktach" Shostak wyjaśniła, że "to był krzyk rozpaczy, ale też spowodowany emocjonalnym rollercoasterem, który każdy i każda nieobojętna Białorusinka i Białorusin ma od sierpnia 2020 roku".
- Wszyscy zwykli myśleć, że w sierpniu 2020 roku były największe tortury i później fala protestów. I większość osób myśli, że to ucichło i nic się nie dzieje. To nieprawda. Dalej się dzieje. Każdego dnia osoby za wystawienie zwykłego opakowania od telewizora, które jest biało-czerwono-białe (kolory tradycyjnej flagi białoruskiej, używanej przez opozycję – red.) są wsadzane do więzienia i torturowane. W maju 2021 roku w XXI wieku – podkreślała.
- Niestety, to wszystko się już w nas tak długo trzyma, i ja jestem tym krzykiem w imieniu setek osób, które na co dzień pomagają osobom zmuszonych do ucieczki z Białorusi do Polski z powodów politycznych – mówiła.
"Polska robi dużo, ale nie wystarczająco dużo"
Zdaniem Shostak, "Polska robi dużo, ale nie wystarczająco dużo, jak również cała Europa".
Jej zdaniem, powinno dojść do "zaostrzenia sankcji ekonomicznych, zaprzestania jakiejkolwiek współpracy z Białorusią"
- Apeluję w imieniu zwykłych ludzi (…) o realne wsparcie – mówiła aktywistka.
Zaapelowała do polskich instytucji "o stanowcze zwiększenie komunikacji z Urzędem do Spraw Cudzoziemców, o polepszenie warunków w ośrodkach (dla uchodźców – red.), o godne psychologiczne wsparcie dla tych osób".
"To jest wielka szansa dla Unii Europejskiej dzisiaj, żeby takie zdecydowane działania podjąć"
Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński ocenił, że "to bardzo ważny głos".
- To dobitny sygnał ze strony społeczeństwa białoruskiego, że to wsparcie ze strony całej społeczności międzynarodowej, także ze strony Polski, musi być kontynuowane – dodał.
Podkreślił, że "dzisiaj kluczowa jest jednoznaczna, solidarna odpowiedź społeczności międzynarodowej".
- O to dziś będzie walczył w Brukseli premier (Mateusz) Morawiecki. Z jego inicjatywy ten punkt został dopisany do agendy Rady Europejskiej dzisiaj i myślę, że jest naprawdę duża szansa, że dziś Unia Europejska tych, którzy ją krytycznie często oceniają, może pozytywnie zaskoczyć – powiedział wiceszef MSZ.
- To jest wielka szansa dla Unii Europejskiej dzisiaj, żeby takie zdecydowane działania podjąć – ocenił.
Bosacki: tego typu działania mogłyby bardzo ostro podkruszyć fundamenty reżimu Łukaszenki
Senator Koalicji Obywatelskiej Marcin Bosacki powiedział, iż również "ma wielką nadzieję, że wreszcie Unia Europejska na dzisiejszym szczycie podejmie bardziej zdecydowane kroki". – To powinny być sankcje gospodarze przeciwko państwowym firmom białoruskim powiązanym z (Alaksandrem) Łukaszenką, żeby nie można było rzeczywiście prowadzić zwykłych interesów z nimi. I po drugie, to jest bardzo ważne, absolutnie radykalne zwiększenie liczby osób (z kręgu białoruskich władz – red.) objętych personalnymi sankcjami, żeby oni i ich rodziny nie mogły wjeżdżać na terytorium Unii Europejskiej – ocenił.
Jego zdaniem tego typu działania "mogłyby bardzo ostro podkruszyć fundamenty reżimu Łukaszenki".
"Należy uderzać w tych, którzy są winni, a nie w całe społeczeństwo białoruskie"
Bosacki pytany, czy możliwe jest zamknięcie granicy zewnętrznej UE i zakazanie przewozu towarów na Białoruś, powiedział, iż "uważa, że to byłaby rzecz, która szła by zbyt daleko".
- Należy uderzać w tych, którzy są winni, a nie w całe społeczeństwo białoruskie – ocenił.
Przypomniał apel komisji sejmowych, które "wezwały miesiąc temu rząd do tego, aby wprowadzić bardziej liczną, narodową, naszą polską listę obejmującą kilkaset nazwisk, które nie będą mogły wjeżdżać do Polski". - Jeśli to będzie autoryzowane w Schengen, to oni praktycznie nie będą mogli wjeżdżać do całej Unii Europejskiej – dodał.
"Są poddawani są traktowaniu, które należy momentami wprost nazywać torturami"
Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński pytany był o sytuację przedstawicieli władz Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys.
- Sytuacja jest bardzo poważna, są przetrzymywani bezprawnie w więzieniu w warunkach urągających prawom człowieka. Nie tylko oni, bo także inni działacze polscy, ale i działacze białoruscy, poddawani są traktowaniu, które należy momentami wprost nazywać torturami – powiedział.
- Chciałbym zwrócić uwagę na to, że decyzje o podejmowaniu różnych działań w charakterze sankcyjnym w stosunku do Białorusi mogą mieć charakter indywidualny, mogą to robić poszczególne państwa członkowskie, ale my też nie możemy narażać naszych obywateli na to, że będą dalsze represje wobec nich stosowane. Dlatego w pierwszym rzędzie kluczowe jest działanie Unii Europejskiej. I bardzo liczę na to, że także nasza opozycja będzie w tej sprawie mówić z rządem jednym głosem – podkreślał.
- W tych sprawach nie ma miejsca na wewnętrzne kłótnie polityczne – dodał.
W związku ze sprawą karną o rzekome "podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym" i "rehabilitację nazizmu" zarzuty karne ma czworo przedstawicieli władz ZPB, w tym Andżelika Borys i Andrzej Poczobut. Cała czwórka została zatrzymana w marcu i od tamtego czasu przebywa w areszcie. Działaczom grozi od pięciu do 12 lat więzienia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24