Szpitale są zmuszone redukować szpitalne łóżka. Wszystko przez nowe normy określające liczbę pielęgniarek, przypadających na jedno szpitalne łóżko. Na rynku pracy nie ma aż tyle pielęgniarek. Materiał programu "Polska i Świat".
Pani Magdalena wraz ze swoją półtoraroczną córką regularnie bywa w szpitalu. - Pielęgniarek jest zdecydowanie za mało jak na tak dużą liczbę pacjentów, którzy wymagają bardzo dużej uwagi i opieki. Jest duży problem - mówi mieszkanka Krakowa. Problemów miało być mniej, bo więcej miało być pielęgniarek. Tego chciało ministerstwo zdrowia, które z początkiem roku wprowadziło nowe, wyższe normy dotyczące liczby pielęgniarskich etatów przypadających na każde szpitalne łóżko. Tyle w teorii. - Nie ma na rynku pracy tylu pielęgniarek, których wymagają nowe przepisy. Na pewno spowoduje to niezadowolenie rodziców, którzy będą musieli ze swoimi dziećmi czekać dłużej - mówi Natalia Adamska-Golińska z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Statystycznie rzecz biorąc, wedle nowych zasad na oddziałach zachowawczych na jedno łóżko ma przypadać 0,6 etatu pielęgniarskiego, na zabiegowych – 0,7. W połowie roku ostrzejsze normy zaczną obowiązywać na oddziałach dziecięcych, bo nawet 0,8 i 0,9 etatu pielęgniarskiego na jedno łóżko.
Siedem tysięcy łóżek mniej
By spełnić te warunki, szpitale powinny zatrudnić około 10 tysięcy nowych pielęgniarek. W wielu placówkach znaleziono jednak inne rozwiązanie - zmniejszono liczbę łóżek. Z najnowszych wyliczeń Związku Miast Polskich wynika, że od wprowadzenia wyśrubowanych norm ministerstwa, tylko ze szpitali należących do samorządów zniknęło prawie siedem tysięcy łóżek. - Prawie 1200 łóżek zlikwidowano w oddziałach internistycznych. To tak jakby zlikwidować nagle 30 oddziałów wewnętrznych, które będą najbardziej potrzebne - wyjaśnia Marek Wójcik z Związku Miast Polskich.
"Podbieranie" pielęgniarek
W łódzkim szpitalu imienia Kopernika chcieliby zatrudniać kolejne pielęgniarki. Ale jest z tym ogromny problem, dlatego na razie trzeba było zlikwidować sześćdziesiąt łóżek. - Pojawił się proceder podbierania sobie pielęgniarek. Myślę, że to jest niebezpieczeństwo, na które wszyscy powinni zwracać uwagę, bo pielęgniarek w systemie jest określona ilość. Ich migracja między szpitalami nie zwiększa ilości w ogóle - twierdzi Justyna Teubler ze Szpitala imienia Mikołaja Kopernika w Łodzi. Z kolei Krystyna Ptok z Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych zwraca uwagę, że pielęgniarki były w ostatnich latach obciążane rolami salowych, rejestratorek, sekretarek. - I to jest bardzo niebezpieczne dla pacjentów - dodaje.
Dłuższy czas oczekiwania na operację
Większa liczba łóżek nie zawsze przekłada się na jakość i szybkość leczenia. Pokazują to dane dotyczące liczby łóżek szpitalnych. Od początku obecności Polski w Unii Europejskiej średnia liczba łóżek szpitalnych w Polsce jest znacznie wyższa niż ta unijna - obecnie o ponad sto pięćdziesiąt łóżek na każde sto tysięcy mieszkańców. W 2005 roku normą w EU były 582 łóżka, a w Polsce 652. W 2016 roku w EU - 509, a u nas 664.
Problem w tym, że czas oczekiwania na operację, choćby zaćmy, jest kilkukrotnie dłuższy, niż w innych krajach wspólnoty. W Polsce to znacznie ponad piętnaście miesięcy, w Hiszpanii - zaledwie trzy. Zdaniem przedstawicieli resortu zdrowia, zmniejszenie liczby łóżek oznacza oszczędności bez strat dla pacjentów. Bo łóżka, które pozostały, będą miały wyższy wskaźnik tak zwanego obłożenia, czyli częściej będą służyć chorym.
Autor: MP / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24