Policjanci omyłkowo ostrzelali samochód. Nie będzie dyscyplinarek

Ostrzelany omyłkowo samochód
Ostrzelany omyłkowo samochód
Źródło: tvn24

Nie będzie postępowania dyscyplinarnego wobec policjantów, którzy w październiku omyłkowo ostrzelali auto niewinnego człowieka - zdecydował komendant policji w Bydgoszczy. - Jestem zaskoczony postępowaniem policji i faktem, że nie będzie prowadzone takie postępowanie - komentuje ostrzelany mężczyzna.

Jak ustaliła TVN24, policjanci, którzy ścigali, a następnie ostrzelali samochód niewinnego człowieka, popełnili błędy, ale nie zostaną ukarani.

Wewnętrzne dochodzenie wykazało co prawda, że policjanci zbyt późno poinformowali dyżurnego o pościgu, a ścigany dzwoniąc na telefon alarmowy nie mógł doprosić się informacji, kto za nim jedzie. Ale policjanci za te błędy będą jedynie pouczeni.

- Jestem zaskoczony. Dowiedziałem się o tym przed chwilą - mówi ostrzelany mężczyzna Emil P.. - To nie powinno się tak skończyć... Ci funkcjonariusze powinni ponieść konsekwencje - dodaje.

Twierdzi, że nikt z policji się z nim nie kontaktował. - Nie usłyszałem przeprosin, nikt nie oglądał nawet mojego samochodu - podkreśla.

Pościg jak z filmu

18 października żołnierz, weteran wojny w Afganistanie, Emil P. wracał z pracy w kierunku Włocławka. Na obrzeżach Bydgoszczy został zatrzymany przez samochód marki fiat bravo. Jak twierdzi P., z auta wyszedł mężczyzna w sportowym ubraniu, który w niecenzuralnych słowach kazał mu wysiąść z samochodu. Zatrzymany obawiając się, że jest to próba napadu, natychmiast dodał gazu i rozpoczął ucieczkę. Według policji, odjeżdżając potrącił policjanta.

Funkcjonariusze z fiata ruszyli za nim w pościg i po pewnym czasie zaczęli strzelać, trafili auto siedmiokrotnie. Dopiero wtedy, jak mówi P., zorientował się, że na ścigającym go aucie migocze włączony "kogut".

Dla pewności zadzwonił na policję, by upewnić się, czy ścigają go bandyci, czy właśnie policjanci. Jak mówi, po usłyszeniu od dyspozytora, że mogą za nim jechać policjanci, natychmiast zatrzymał auto i oddał się w ręce funkcjonariuszy.

Zgodnie z procedurami

Policja twierdzi jednak, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, jakie obowiązują, gdy policjanci mają podejrzenie znalezienia skradzionego samochodu. Chociaż, jak przyznała w rozmowie z reporterem TVN24 rzeczniczka policji w Bydgoszczy, doszło do pewnych zaniedbań, dlatego z funkcjonariuszami i dyżurną policji zostały przewprowadzone "rozmowy dyscyplinujące".

Nie będzie postępowania dyscyplinarnego wobec policjantów, którzy omyłkowo ostrzelali auto

Nie będzie postępowania dyscyplinarnego wobec policjantów, którzy omyłkowo ostrzelali auto

Już w październiku rzecznik KWP w Bydgoszczy Maciej Daszkiewicz mówił, że policjant zatrzymujący samochód miał ze sobą tarczę, czyli tzw. "lizaka" i założoną kamizelkę z napisem "policja".

W prokuraturze toczą się dwa postępowania: w jednym oskarżonym jest ostrzelany Emil P. (za napaść na funkcjonariuszy, co zarzuca mu policja), w drugim P. oskarża policję o przekroczenie uprawnień. Obie sprawy prowadzi ten sam prokurator.

Rzeczniczka policji w Bydgoszczy - Monika Chlebicz zaznaczała, że właśnie wnioski prokuratury będą wiążące dla policjantów. - Komendant wojewódzki zdecydował o tym, aby wstrzymać się z ostateczną oceną tej całej sytuacji do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez prokuratora, który prowadzi śledztwo dotyczące podejrzenia przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy policji - tłumaczyła Chlebicz.

Autor: zś, ktom//bgr / Źródło: tvn24

Czytaj także: