Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pożaru, który wybuchł w nocy z czwartku na piątek w komisie samochodowym w Dąbrówce Kościelnej (województwo podlaskie). Na placu stało łącznie 28 samochodów osobowych, dostawczych i ciężarowych. Zanim doszło do pożaru, ktoś ukradł mazdę. Właściciel uważa, że było to podpalenie.
Śledztwo w kierunku podpalenia oraz kradzieży z włamaniem wszczęła Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem - poinformował w środę Rafał Kaczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łomży.
Jest śledztwo
- Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie spowodowania zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać pożaru, w wyniku którego spaleniu uległo 15 pojazdów mechanicznych, oraz w sprawie kradzieży z włamaniem pojazdu - informuje prokurator Kaczyński.
Wartość 15 samochodów, które spłonęły, właściciel komisu oszacował na 300 tysięcy złotych. Mazda 3 skradziona w nocy z placu była warta 40 tysięcy złotych.
- Śledztwo zostało powierzone do dalszego prowadzenia Komendzie Powiatowej Policji w Wysokiem Mazowieckiem - dodał prokurator Kaczyński.
13 uratowanych samochodów
Pożar wybuchł w miniony czwartek w nocy. Strażacy dostali zgłoszenie, że płonie kilkanaście samochodów na parkingu komisu w Dąbrówce Kościelnej. Łącznie spłonęło 15 samochodów.
Po zgłoszeniu dyżurny stanowiska kierowania zadysponował na miejsce pożaru pięć zastępów straży pożarnej. Jak mówią strażacy, dzięki szybkiej akcji skutecznym działaniom gaśniczym udało się uratować 13 samochodów.
- Pożar był trudny z uwagi na ilość pojazdów, jakie były objęte ogniem. Bardzo duże zadymienie powodowało to, że strażacy musieli pracować w aparatach ochrony dróg oddechowych – mówił po pożarze kapitan Wojciech Sokołowski, zastępca dowódcy jednostki w Wysokiem Mazowieckiem.
"To ogromna strata"
Zanim doszło do pożaru, z parkingu komisu ktoś ukradł osobową mazdę. Samochód miał słowackie numery rejestracyjne. Właściciela komisu zaalarmowali sąsiedzi. Po godzinie drugiej przyjechał na miejsce i sam próbował gasić płonące samochody. - To ciężkie do opisania. Koszmar, jeden wielki koszmar - mówił o zastanym widoku Dariusz Sadowski, właściciel komisu. - Obraz rozpaczy, to od razu widać.
Właściciel komisu wstępnie oszacował straty na około 300-350 tysięcy złotych. - To dorobek mego życia. Jestem zrujnowany – ocenił dzień po podpaleniu w rozmowie z reporterem TVN24. - Z tego, co wiem, najpierw była kradzież. Może nieumyślnie próbowali mnie zniszczyć, zrujnować. Ciężko mi powiedzieć cokolwiek – dodał Sadowski.
Niestety komis nie był ubezpieczony. Samochody, które były zarejestrowane w Polsce, miały jedynie ubezpieczenie OC. - To ogromna strata - mówił właściciel.
Komis prowadził od dwóch lat.
Autor: nina/ks/kwoj / Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: tvn24