Chyba tylko jeden scenariusz powyborczy jest do wykluczenia - dziś nikt już nie mówi o koalicji PO-PiS. Inne konfiguracje zależą od poparcia uzyskanego przez partie w jesiennych wyborach. PO-PSL, PO-SLD, a może SLD-PiS? Tak mogą wyglądać koalicyjne układanki. Kto będzie górą, kto będzie dyktował warunki i ile partii stworzy razem stabilną większość?
O braku szans na koalicję PO-PiS niech najlepiej świadczy reakcja marszałka Grzegorza Schetyny na stwierdzenie, że dziennikarze szukają w PO zwolenników koalicji w Prawem i Sprawiedliwością. - Powodzenia - to wszystko, co miał do powiedzenia.
Platformie oczywiście marzy sie koalicja z PSL, w której premier i wicepremier zostają. - Mam nadzieje, że będzie taka sama, ale wskazać nic nie mogę, bo oczywiście będą o tym decydować wyborcy - mówi wiceprzewodnicząca PO Hanna Gronkiewicz-Waltz. I dodaje: - Ja myślę, że nie jest dziś możliwa koalicja z Prawem i Sprawiedliwością, ale podobno w polityce nigdy nie mówi się "nigdy".
A może SLD?
Dlatego w pierś biją się ci, którzy tak niedawno mówili "nigdy" dla koalicji z SLD. Dziś mogą wyłącznie krytykować. - Byłaby zgniłym kompromisem. Nic dobrego dla Polski z takiej współpracy z Grzegorzem Napieralskim nie mogłoby wyniknąć - twierdzi Jarosław Gowin.
Ale dla premiera Donalda Tuska już coś dobrego mogłoby wyniknąć - szczególnie gdyby nie udało się zbudować większości z PSL. Wtedy trzeba by przekonywać pojedynczych posłów, a ostatecznie, zgodzić się na warunki Napieralskiego. A ten zapewne postawiłby trudniejsze warunki niż ludowcy.
Tak też wynika z wypowiedzi Ryszarda Kalisza, który o koalicji może myśleć tylko wtedy, gdy SLD będzie traktowany jako równorzędny partner. - Jak [SLD - red.] nie wejdzie do koalicji jako słabszy partner, to za kolejne cztery lata wygra, a jak wejdzie, to będzie tylko traciła - wyrokuje poseł SLD.
PiS-PO?
Gdyby zwycięzcą w wyborach okazał się PiS, to najbliżej mu będzie do PSL. Podkreśla to Jan Dziedziczak, były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego. - To jest w tej chwili najbardziej możliwy scenariusz, innych sobie nie wyobrażam - mówi.
Są tacy, którzy twierdzą, że prezes byłby w stanie koalicjantowi dać niemal wszystko, ale co, gdy ten zażąda ceny najwyższej - zmiany na fotelu premiera. - Po co mielibyśmy rezygnować z naszego największego atutu, jakim jest nasz lider? - pyta Joachim Brudziński (PiS).
Zdaniem komentatorów, gdyby nawet taki rząd powstał, byłby bardzo słaby i łatwo byłoby go "rozsadzić". Z drugiej strony naiwnością byłoby sądzić, że któryś ze scenariuszy można by dziś wykluczyć.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24